Od dziś wszyscy anestezjolodzy raciborskiego szpitala, którzy z końcem czerwca złożyli wypowiedzenia, wracają do pracy. Wcześnie rano podpisano z nimi umowy – zlecenia. Trwają szczegółowe rozmowy dotyczące ich wynagrodzeń.Raciborski szpital ma cztery stanowiska intensywnej terapii i osiem sal operacyjnych. Jeszcze kilka dni temu zatrudniał 13 anestezjologów. Od 1 lipca dziesięciu z nich już tam nie pracowało.
Na polu bitwy został jedynie ordynator, dr Grzegorz Frydrych, bo jak tłumaczył, czuje się odpowiedzialny za oddział oraz jego zastępca i młoda lekarka w trakcie specjalizacji.
Ograniczono operacje. Prof. Anna Dyaczyńska – Herman, wojewódzki konsultant w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii, napisała do wojewody wprost, że życie i zdrowie pacjentów w raciborskim szpitalu jest zagrożone.
Powodem dramatycznej sytuacji w szpitalu był spór o płace. Już w lutym lekarze skupieni w Ogólnopolskim Związku Zawodowym Anestezjologów napisali do dyrektora, że od czterech lat zarabiają na etacie po 1500 zł brutto (niecały 1000 na rękę), więc domagają się znaczącej podwyżki. Chodziło im o trzy średnie krajowe dla tych, którzy mają drugi stopień specjalizacji, czyli ok. 7,5 tys. zł brutto. Tymczasem dyrekcja zaproponowała 3,5 proc. podwyżki.
Lekarze napisali do starostwa w kwietniu, uprzedzając, że się zwolnią. I tak zrobili. Przekonywali, że jako anestezjolodzy nie mogą strajkować, więc zwolnienie to jedyna możliwa forma protestu.
Na szczęście nastąpił przełom w sprawie. Od dziś wszyscy anestezjolodzy, którzy odeszli z raciborskiego szpitala, wracają do swoich obowiązków. Mówią, że dla dobra pacjentów przynajmniej na jakiś czas zapewnią opiekę chorym na oddziale intensywnej terapii i przy doraźnych, pilnych operacjach. Decyzje te zapadły w trakcie trwającego do wieczora spotkania lekarzy, dyrekcji szpitala, wojewódzkiego konsultanta anestezjologii, wicewojewody śląskiego i starosty raciborskiego.
/SaM/
Anestezjolodzy wracają do pracy
- reklama -