Kiedy czytam i słyszę o powszechnej emigracji młodych zastanawiam się –
co nam przynosi pytanie o winnych tych emigracyjnych tendencji?Po lekturze felietonu Roberta Myśliwego Czy warto emigrować? zdecydowałam również ja o podzieleniu się krótkim przemyśleniem. Dlaczego? Dlatego, że felieton ten – refleksyjny i prawdziwy – jest dla mnie pretekstem do kilku osobistych podsumowań, ale też źródłem przyjemnej konkluzji, że w wymiarze najistotniejszym, w kwestiach dla nas i naszego miasta ważnych jednak myślimy i czujemy podobnie. Że właśnie naszą Irlandią jest Racibórz.
Kiedy więc czytam i słyszę o powszechnej emigracji młodych zastanawiam się – co nam przynosi pytanie o winnych tych emigracyjnych tendencji? Co nam daje? Czy oczywistym i nieuniknionym nie było, iż po przystąpieniu Polski do UE znajdzie się tak wielu młodych pragnących z możliwości zarobkowych wyjazdów skorzystać?
Robert ma rację – nie ma w tym nic złego. Jeśli wracają. Ma rację – cena jest zawsze wysoka, zwłaszcza, jeśli decydują się nie wracać. Nie wyjeżdżałam, nie musiałam emigrować. Ale i w mojej krótkiej biografii odnajduję – podobnie jak wielu nam podobnych – emigracyjną kartę. Poznałam gorzki smak rozłąki, kiedy po stracie przez męża pracy musieliśmy podjąć tę dramatyczną decyzję. Wyjechał, abyśmy mogli kontynuować studia, abyśmy bez pełnej wyrzeczeń i poświęceń pomocy najbliższych mogli jako rodzina trwać, zapewnić byt sobie i naszej córce.
Po powrocie męża skonstatowaliśmy umocnieni tym doświadczeniem jedno: tu jest nasze miejsce na ziemi i to w Raciborzu powinniśmy móc realizować wszystko, co swą wiedzą, młodzieńczą energią i pracą pragniemy sobie zapewnić. I stanie się tak, dzięki nam i wielu raciborzanom myślącym podobnie. Zamiast więc załamywać ręce nad tymi, co wyjechali rozejrzyjmy się wokół i popatrzmy życzliwie na tych, którzy zostali. Popatrzmy realnie na naszą wspólną codzienność, zastanówmy się, co warto i co możemy zrobić.
I jeszcze tylko ziarnko goryczy, garść pytań retorycznych. Nie ma w Raciborzu miejsca dla młodych, wykształconych, cenionych i NIEZALEŻNYCH w opiniach…? Ktoś niespodziewanie traci pracę, komuś się złorzeczy, że pracuje w innym mieście, ktoś komuś radzi, aby się „nie afiszował” z niepopularnymi poglądami, bo nigdy w Raciborzu miejsca nie zagrzeje… Nie ma sprawiedliwości? W moim, w naszym Raciborzu? Smutno i straszno… i żal. Uwierzyć trudno, ale zgody na to być nie może.
Ale tym bardziej, mimo wszystko, właśnie Racibórz to dla nas młodych prawdziwe wyzwanie. Nasz Racibórz. Nie zawrócimy Odry kijem, nie przyciągniemy innych obietnicami Eldorado, nie obiecujemy więc czegoś, czego nie możemy zmienić, ale zmieniamy i ze wszystkich sił staramy się wpływać na to, co zależy od nas.
Czy warto wyjechać? Warto wyjechać, jeśli na szali kładzie się przetrwanie. Warto wyjechać, by osobiście skonfrontować prawdy i mity emigracyjnego dobrobytu. I wrócić, a wracając docenić to, co tutaj. Co tu i teraz mamy możliwość i możemy zmienić.
Bo my młodzi raciborzanie jesteśmy przyszłością tego miasta. Tacy, jacy jesteśmy, to co tutaj robimy każdego dnia, małe bolączki codzienności, które staramy się przezwyciężać, optymizm którym chcemy zarażać.
Nie zniechęceni, nie przestaniemy marzyć, wszak ” kiedy się czegoś pragnie, wtedy cały wszechświat sprzysięga się, byśmy mogli spełnić nasze marzenie” (Paulo Coelho”Alchemik”).
Kasia Dutkiewicz
„Kiedy się czegoś pragnie…”
- reklama -