Czy jest możliwe żeby pojedyncza komórka przekształciła się w skomplikowane rośliny i zwierzęta, które dzisiaj widzimy?
Darwin stwierdził, że pochodzenie wszystkiego, każdej żywej istoty da się prześledzić do wspólnego przodka.
Darwiniści wierzą, że wszystkie żywe gatunki żyjące na ziemi ewoluowały w procesie przypadkowych mutacji genetycznych – a więc spontanicznych zmian DNA, który jest programem każdego życia, a wszystko to było wsparte naturalną selekcją czy też przetrwaniem najsilniejszego.
Zdumiewające jest, że teoria została już dawno powszechnie przyjęta, a nie ma żadnego bezpośredniego dowodu na jej poparcie.
Darwin rozwodził się nad tym, że zięby są różnej wielkości: małe, duże i średnie. Wiele uwagi poświęcił temu, że są zięby z dziobami dużymi, długimi i wąskimi. Założył, że te dzioby były dowodem na ewolucję. Prawda jest taka, że były one rezultatem genetycznej różnorodności, która już istniała w populacji. Jeżeli weżmiemy dwie średniej wielkości zięby ze średnimi dziobami i będziemy je hodować to uzyskamy sześć zięb z małymi, a sześć z dużymi dziobami. Wraz z upływem czasu zięby te zamieszkają różne środowiska, w każdym z nich będzie pożądany dany rozmiar dzioba i dlatego dana odmiana stanie się typem naczelnym. Rzecz w tym, że zdolność do produkowania małych, dużych i średnich dziobów istaniała już w macierzystej populacji zięb i zwykłe różnice środowiskowe ją ujawniły – to nie było odkrycie jakiejś nowej i wyjątkowej informacji.
Również to, że wszystkie te zięby się krzyżują jest w biologii sprawdzianem dla wszystkich gatunków – dwa stworzenia, które są płodne i mogą wydawać życie uważa się za należące do tego samego gatunku – wszystkie zięby galapgijskie spełniały to kryterium – a więc nie ma mowy o wielu gatunkach.
Gdyby ewolucja była prawdą nie martwilibyśmy się o wymieranie gatunków – byłyby nowe – nie mamy jednak nowych gatunków – mamy wymieranie. Wiele gatunków już nie istnieje.
Karol Darwin teoretyzował, że mając do dyspozycji wystarczającą ilość czasu pewien rodzaj zwierząt mógł ewoluować w inny. To jest podstawa drzewa ewolucyjnego nauczanego na lekcjach biologii – jednak sam Darwin oświadcza, że brak jest skamieniałości przejściowych form życia.
"Pośrednie łączniki? Geologia z pewnością nie notuje tak dobrze wykształconego łańcucha organicznego i to być może jest najbardziej rzeczywistą obiekcją do tej teorii". (Charles Darwin, "The Origin of Species")
Głównym problemem Darwinizmu jest znalezienie namacalnego dowodu. Gdzie go szukać? W skałach, złożach skalnych i skamieniałościach. Skamieniałości gromadziły się przez setki lat. W każdym muzeum uniwersyteckim na świecie znajdujemy miliardy skamieniałości, ale nie ma wśród nich żadnych pośrednich gatunków. Przyglądamy się jednej warstwie i znajdujemy jeden rodzaj skamieniałości, a potem drugiej – widzimy inny rodzaj skamieniałości – jednak nie ma żadnego pośredniego.
Jeden z największych dowodów na stworzenie pochodzi ze skamieniałości. W górach kambryjskich znajdujemy szeroką gamę skamieniałych bezkręgowców, ślimaków, meduz, małży, trylobitów i wielu innych, ale nikt nigdy nie znalazł na ziemi skamieniałego przodka tych któregokolwiek z tych zwierząt. Już sam ten fakt podważa teorię ewolucji.
Ewolucjoniści głoszą, że bezkręgowce ewoluowały w kręgowce takie jak ryby. Jednak przez ponad 100 lat naukowcy wykopali miliardy skamieniałości bezkręgowców i kręgowców i nie znaleźli żadnej formy przejściowej. Każdy większy gatunek ryb, o którym cokolwiek wiemy jest całkowicie ukształtowany – żadnego śladu przodka, a na pewno żadnego śladu form przejściowych – ten fakt jest znany także ewolucjonistom. Jeżeli nie znajdujemy przodka ryb, kręgowców i bezkręgowców to oznacza to, że nie było żadnego przodka i ewolucja jest niemożliwa.
Badania geologiczne potwierdzają, że główne grupy zwierząt pojawiają się gwałtownie i są w pełni wykształcone np. wewnątrz świata owadów istnieje olbrzymia różnorodność i złożoność – ewolucjoniści jednak nie dają żadnego wiążącego dowodu żeby jakieś owady ewoluowały od wspólnego przodka. Ten sam problem istnieje w przypadku ogromnej różnorodności płazów, gadów i ssaków. Ewolucjonistyczne drzewo życia nie ma pnia ani gałęzi – dlatego wszystkie sugerowane formy pośrednie są czystą spekulacją.
Niektórzy darwiniści przytaczają dowody na to, co nazywają formami przejściowymi – na przykład archeopteryks, który wygląda trochę jak dinozaur, a trochę jak ptak. Problem polega jednak na tym, że gdy szukamy dinozaura, z którego mógłby ewoluować, stwierdzamy, że żaden dinozaur nie miał obojczyka, a wszystkie ptaki mają zgięty mostek, który trzyma mięsień piersiowy, co pozwala im machać skrzydłami. Dawniej mówiono, że archepteryks był po prostu opierzonym gadem. Jednak żaden gad gdyby nawtykano mu piór nie zacząłby latać. Archeopteryks nie był latającym gadem – miał skrzydła i latał!
W 1996 r. w "The Journal of Vertebrate Paleontology" opublikowano artykuł, w którym czytamy: "cechy czaszki wskazują raczej, że archeopteryks jest raczej ptakiem niż opierzonym, nielatającym archeozaurem".
Najważniejszym brakującym ogniwem jest oczywiście luka pomiędzy przodkiem małpokształtnym a człowiekiem. Czy je znaleźliśmy?
Darwiniści twierdzą, że mamy ich wiele. Wszystkie znalezione skamieniałości zostały sklasyfikowane jako ludzkie albo należące do małpy – nie znaleziono dotychczas żadnej pośredniej skamieniałości.
Naukowcy, którzy wiele lat badali skamieniałości twierdzą, że żadna z dotychczas odnalezionych nie pochodzi od istoty pomiędzy człowiekim i małpą. Np. australopitek, szkielet Lucy tak naprawdę składa się z 40% szkieletu niewielkiej małpy i na jego podstawie nie można stwierdzić czy istota ta kiedykolwiek chodziła wyprostowana. Lucy ukazywana jest jako istota całkowicie podobna do człowieka, ma podobne do ludzkich ręce i stopy – nie wiadomo skąd naukowcy wzięli te dane. W artykule Randala Sesmana na temat gatunku, do którego należała Lucy jest powiedziane, że miała długie zgięte ręce i stopy – dłuższe i bardziej wygięte od szympansa. Kilku uznanych anatomistów doszło do wniosku, że australopitex był po prostu małpą, która wyginęła i nie miała nic wspólnego z człowiekiem.
Jeżeli przeanalizujemy tzw. brakujące ogniwa napotkamy na ślady oszustwa, wprowadzania w błąd, spekulacji np. człowiek z Newraski to rodzina skonstruowana wyłącznie z zęba świni. Człowiek z Portdown jest już znanym dowcipem – składa się z małpiej szczęki i wyglądająco staro ludzkiej czaszki. Neonadertale byli zwykłymi ludźmi, niektórzy z nich cierpieli na artretyzm, krzywicę czy syfilizm. Ramapithecus, Gigantopithecus, Zinajantropus były jedynie małpami, a człowiek z Hajdenbergu to zwykły człowiek. Brakującego ogniwa nadal nie ma.
/mt/