Chcę się cieszyć każdą chwilą życia

Lena Maria urodziła się w Szwecji bez rąk i z jedną nogą tylko do kolana. Nie poddała się jednak swojemu kalectwu. Nie koncentruje się na tym, czego nie ma i czego nie potrafi zrobić, lecz na tym, co jest w stanie osiągnąć. Zdobyła złote medale olimpijskie w pływaniu, na co dzień rozwija międzynarodową karierę piosenkarki.

– wywiad z Leną Marią przeprowadziła Alina Wieja



Alina Wieja: Emanujesz ogromną radością życia. Czy zawsze, w każdej sytuacji tak było?

Lena Maria:
Tak, odkąd pamiętam, zawsze byłam pogodnym dzieckiem z radosnym usposobieniem. Każdy człowiek jest inny i jestem bardzo wdzięczna za swój typ osobowości, który na pewno jest dla mnie ogromną pomocą. Cieszę się i jestem podekscytowana wszystkim, co życie mi przynosi.

AW: Co jest źródłem tej wewnętrznej siły, która nie pozwala Ci poddać się trudnościom i przeciwnościom życia?

LM: Wiele czynników ukształtowało mnie na taką osobę, jaką jestem. Wspomniałam o mojej osobowości, która mi bardzo pomaga. To, że urodziłam się i mieszkam w Szwecji, jest niewątpliwie ogromną zaletą. Sposób, w jaki nasze społeczeństwo odnosi się do osób niepełnosprawnych, jest prawdziwą pomocą. W Szwecji każdy człowiek, bez względu na rodzaj kalectwa, jest traktowany jak pełnoprawny obywatel, który może żyć tak jak wszyscy pozostali, w sposób zintegrowany z całym społeczeństwem. Oczywiście moi rodzice pomogli mi bardziej niż ktokolwiek inny na świecie. Wychowywali mnie w sposób, który budował moje poczucie wartości od samego początku. Czułam się bardzo kochana i tak samo wartościowa jak każde inne dziecko. Jedyna różnica polegała na tym, że kiedy moi rówieśnicy używali rąk, ja posługiwałam się stopą. Jednak to, co dało mi w życiu najwięcej siły i radości, to wiara i więź z Jezusem Chrystusem. Kiedy odkryłam, jak bardzo Bóg mnie kocha, byłam w stanie siebie przyjąć taką, jaka jestem i znaleźć cel i sens mojego życia. Jestem przekonana, że gdyby nie wiara w Boga, moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej.


AW: Jak poznałaś Jezusa?

LM: Jako dziecko uczęszczałam na zajęcia Szkoły Niedzielnej dla dzieci i tam dowiedziałam się o tym, że Jezus chce być najlepszym przyjacielem każdego człowieka. Też tego chciałam, aby stał się moim przyjacielem i On nim jest od tego czasu. Jest także przyjacielem moich rodziców, mojego brata.

AW: Czy kiedykolwiek walczyłaś z Bogiem z powodu swojego kalectwa?


LM: Nie, nigdy. Wiem, że Bóg mi tak wiele darował zamiast rąk, że aż tak za nimi nie tęsknię. Nie wierzę, żeby Bożym zamiarem była niepełnosprawność kogokolwiek, czy choroba, czy jakiekolwiek cierpienie, ale ten świat jest bardzo niedoskonały z powodu grzechu i cierpienie jest częścią tego świata. Jednak w środku każdego cierpienia Bóg chce nam pomóc, chce wiele naprawić i prowadzić nas w życiu. Daje nam wszelką siłę i radość, której potrzebujemy, a także chęć do poznawania tego, czym nas obdarował.

AW: Kto zachęcał cię do rozwijania tak wielu talentów i umiejętności: pływania, śpiewania, rysowania, prowadzenia samochodu i szycia na maszynie?

LM: Kiedy wzrastałam, nie widziałam między sobą i innymi dziećmi żadnej różnicy czy bariery. W sposób naturalny rozwijałam umiejętności i to wszystko, czego uczyły się inne dzieci. Rodzice zawsze zachęcali mnie, bym próbowała stale nowych umiejętności. Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś mi czegoś zabronił tylko dlatego, że jestem niepełnosprawna. Z natury byłam ciekawa wszystkiego i nikt mnie nie powstrzymywał przed odkrywaniem pasji i przed moją ciekawością świata.

AW: Jak to się stało, że w Seulu na Olimpiadzie zdobyłaś złoty medal w pływaniu?

LM: Mówiąc szczerze, nie jestem takim wielkim fanem sportu. Ale zawsze uwielbiałam zajęcia w wodzie. I wierzę w to, że jeżeli coś komuś sprawia radość, to ta osoba na pewno w tym będzie dobra. Nigdy nie miałam takiego celu, żeby wystąpić w reprezentacji Szwecji na Olimpiadzie, ale kiedy taka możliwość otworzyła się przede mną, oczywiście postanowiłam spróbować. W rezultacie naprawdę dobrze mi poszło i zdobyłam kilka medali.

AW: Co było najtrudniejsze do pokonania?

LM: Do pokonania? Nigdy w ten sposób tak na to nie patrzyłam. To po prostu sprawiało mi radość. Nigdy też nie czułam się niepełnosprawna, koncentrowałam się na tym, co potrafię.


AW: Wcześnie zaczęłaś również swoją przygodę ze śpiewem. Jak czujesz się, stojąc w środku grupy ludzi, będąc w centrum ich zainteresowania?

LM: Jak daleko sięgam pamięcią, zawsze gdzieś śpiewałam i gdzieś występowałam, w różnych zespołach, chórkach. Kiedy byłam malutką dziewczynką, mój tato podnosił mnie na rękach, stawiał wysoko na krześle i zaczynałam śpiewać przed różną publicznością. Moje kalectwo zawsze przyciągało ciekawe spojrzenia innych ludzi, ale nigdy mi to nie przeszkadzało. Wręcz odwrotnie – zainteresowanie i ciekawskie spojrzenia innych ludzi po prostu mnie bawiły. Większość dzieci chce być w centrum zainteresowania i tak samo było w moim przypadku.

AW: Ukończyłaś Muzyczne Konserwatorium w Sztokholmie i przeprowadziłaś się z małej miejscowości, by żyć w dużym mieście zupełnie sama. Czy bałaś się podjęcia tego kroku?

LM: W zasadzie nie, ponieważ w Szwecji jest to zupełnie normalne, że po ukończeniu szkoły średniej każdy przenosi się gdzieś do większego miasta, aby dalej się uczyć. W związku z tym dla mnie też była to normalna kolej rzeczy. To było niesamowicie ekscytujące – rozpoczęcie nowego etapu niezależności, ustalania nowych reguł własnego życia. Oczywiście w moim przypadku była to ogromna zmiana, która polegała na tym, że od tego momentu naprawdę musiałam ze wszystkim radzić sobie sama, dojeżdżać metrem na uczelnię, robić zakupy i wiele innych rzeczy.

AW: Wyszłaś za mąż. Co jest najpiękniejsze w tej relacji?



LM: To jest wielki dar, by móc dzielić swoje życie z drugą osobą. Ale z drugiej strony jest to też bardzo trudne. Szczególnie w tej rzeczywistości, kiedy tak wielu ludzi się rozwodzi, kiedy widzimy zerwane relacje i rozbite rodziny. Wierzę jednak, że trwałe małżeństwo na całe życie jest jedną z najlepszych rzeczy, które możemy otrzymać od życia.

AW: Co podziwiasz w innych ludziach, takich jak twoja japońska przyjaciółka Aiako Miura i osobach do niej podobnych?


LM: Podziwiam ludzi, którzy mają odwagę być sobą. Którzy nie boją się tego, co powiedzą inni i jak inni to ocenią. Którzy robią to, co czują w sercu i mają odwagę realizować swoje marzenia. Zbyt wielu ludzi boi się iść swoją własną drogą, boi się być innymi, obawia się opuszczenia swojej strefy bezpieczeństwa. Słyszałam taką ciekawą wypowiedź, że rodzimy się każdy jako oryginał, a umieramy jako kopie. Podziwiam ludzi, którzy mają odwagę przejść przez życie, będąc po prostu sobą.


AW: Co poradziłabyś osobom, które nie potrafią siebie zaakceptować takimi, jakimi są i poddają się, gdy napotykają problemy w swoim życiu?

LM: Co jest kluczem do takiego poczucia spełnienia i odwagi w realizowaniu marzeń? Tym, czego nam najbardziej dzisiaj brakuje, jest miłość. Kiedy ktoś jest zakochany, nic nie jest dla niego zbyt ciężkie lub niemożliwe. Kiedy poddam się miłości, poczuciu, że ktoś mnie kocha takim, jaki jestem, stwierdzam, że wszystko staje się łatwe. W dzisiejszym społeczeństwie jesteśmy akceptowani ze względu na to, co robimy, ze względu na wykształcenie czy ilość posiadanych pieniędzy lub ze względu na wygląd. I właśnie dlatego wiara odgrywa tak ogromną rolę. To miłość, którą odczuwam ze strony Boga, dała mi prawdziwą wolność i odwagę, by próbować tych wszystkich rzeczy bez obawy przed porażką. Kolejnym ważnym elementem jest przeniesienie ciężaru naszego skoncentrowania z siebie na innych ludzi. Kiedy naprawdę kochamy innych, zaczynamy tak wiele otrzymywać w zamian.

AW:Twoje marzenia odnośnie przyszłości….

LM: Jednym z moich celów w życiu jest to, by w pełni wykorzystać każdy jego moment. Wczoraj już przeminęło, przyszłości jeszcze nie widzę. Jedyną rzeczą, którą mam do swojej dyspozycji to właśnie ta chwila. I chcę się cieszyć każdą chwilą życia. Jestem przekonana, że każdy kolejny dzień jest wielkim darem. Nie powinniśmy odbierać niczego tak, jakby nam się to po prostu należało. Jest tak wiele niewiadomych w przyszłości. Ale moment, który mam teraz, w tej chwili, daje mi coś nowego i nie chcę tego stracić. Oczywiście, mam swoje skryte marzenia, ale coraz bardziej zdaję sobie sprawę ze znaczenia teraźniejszego momentu. I nie rozpaczam nad tym, czego nie potrafię – cieszę się tym, co jestem w stanie zrobić.


Tekst pochodzi z kwartalnika Nasze Inspiracje, wydanie 1/2002 i został opublikowany za zgodą Redakcji – za udostępnienie wywiadu serdecznie dziękujemy.


- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj