Karty rozdane – czyli po wyborach

Więc jednak PiS. Według szacowanych wyników partia braci Kaczyńskich zyskała 28,1 procent głosów i tym samym wygrała wybory. Okazało się, że coś, co jeszcze parę tygodni było mało możliwe, stało się faktem.

PO pokonane – minimalnie, lecz jednak. Mimo długotrwałego prowadzenia w sondażach partia, której liderem jest Donald Tusk, przegrała ze swym głównym rywalem (uzyskała 26,4% oparcia – tzn. 146 przedstawicieli w parlamencie, co stanowi rezultat gorszy od PiS-u o 12 mandatów). Sensacją jest aż 11% oparcia dla całkowicie skompromitowanego SLD. Słabe rezultaty LPR oraz PSL także zaskakują.


O czym świadczą te liczby? Po pierwsze: ogromna dysproporcja w poparciu dla tzw. PO-PiS-u względem pozostałych ugrupowań pokazuje, że polskie społeczeństwo domaga się odświeżenia sceny politycznej. Nastała era Tuska i Kaczyńskiego. Przez najbliższe lata – jeżeli oczywiście zwycięzcy dojdą do porozumienia, co zdaje się być trudne, biorąc pod uwagę spore różnice w programach, stworzą bardzo silną koalicję. Rząd mający takie zaplecze w parlamencie będzie mógł bez problemów funkcjonować i przeprowadzać nawet radykalne zmiany – zwłaszcza, że obie partie w senacie będą posiadać 86% foteli. Taka sytuacja jest oczywiście niebezpieczna, lecz konfrontując ją z tym, co mogliśmy obserwować przez ostatni rok – tzn. wegetującym za pieniądze podatników rządem lewicy, można dojść do wniosku, że ryzyko jest akceptowalne. Skrajne założenia Platformy oraz zachowawczy program PiS-u zapewne zostaną połączone, a powstały kompromis powinien być optymalny dla kraju. To jednak, kto będzie miał więcej do powiedzenia zależy od wyniku wyborów prezydenckich – bo nikt inny poza duetem Kaczyński-Tusk nie ma szans na sukces.


„Zmieniajmy Polskę, zmieniając siebie…”


Rządy tzw. PO-PiS-u były do przewidzenia. Pod znakiem pytania stało jedynie rozłożenie sił w przyszłym sejmie. Zaskakuje natomiast – jeśli nie szokuje, wynik osiągnięty przez Sojusz Lewicy Demokratycznej. Partia złożona dotąd głównie z członków dawnego PZPR skompromitowała się podczas ostatniej kadencji. Nie trzeba tu chyba zbyt dużo mówić – może poza wyrzutem, że SLD najwyraźniej zapomniało, że obecna Polska jest państwem demokratycznym, nie zaś ich własnym podwórkiem. Cóż, nawyki z czasów PRL-u pozostały… 11% poparcia oznacza dalszą egzystencję Sojuszu. Czyżby część społeczeństwa uwierzyła hasłu wyborczemu traktującemu o zmianie? Czyżby uwierzyli panu Kwaśniewskiemu, który twierdził, że Sojusz zmienił się i można mu zaufać? Do ilu razy sztuka? Iloma Łapińskimi, Kwiatkowskimi i Millerami ma nas jeszcze obdarzyć SLD? Zmieniła się metka – na billboardzie zobaczymy Olejniczaka, nie zaś „mężczyznę, którego rozpoznaje się po tym, jak kończy” lub człowieka, który jakimś niewyobrażalnym cudem „zapomniał”, jak dużą kasę ma ulokowaną w akcjach Orlenu. SLD istnieje nadal na scenie politycznej – to fakt. Wyborcy uwierzyli więc prezydentowi i automatycznej sekretarce serwującej im przez telefon desperackie prośby Wojciecha Olejniczaka. Chyba SLD jest nieśmiertelne – jak nasza historia, szczególnie druga połowa XX wieku.


Opozycja


SLD spadło do rangi partii niszowej. Będzie stamtąd wykrzykiwać populistyczne hasła w takiej elicie jak LPR i Samoobrona. O dziwo, to LPR i formacja najlepiej opalonego polskiego polityka wykazały w kampanii wyborczej większą dojrzałość. Prezentowały może nierealne, lecz ukształtowane programy, podczas gdy Sojusz zadowalał się frazesami i ogólnikami. W tym momencie nie jest to już istotne, ponieważ żadna z tych frakcji nie będzie posiadać większego wpływu na działania rządu. Polacy już rozdali politykom karty i w tym rozdaniu opozycja na wiele sobie nie pozwoli. Zapewne będziemy nadal obserwować fascynującą ewolucję Andrzeja Leppera z prowincjonalnego rolnika w pieniacza, prawie anarchistę, a obecnie w drugiego Berlusconiego. Zapewne ujrzymy też „kurwiki” pani Beger. Usłyszmy też ostre wypowiedzi Romana Giertycha i szamotanie się SLD (które z pewnością przez najbliższe lata będzie rywalizować z Samoobroną w obiecywaniu gruszek na wierzbie). Nie zobaczymy natomiast Józefa Oleksego. Uff. Kamień z serca… bardzo ciężki kamień.


IV Rzeczpospolita?


Reasumując: różnobarwna opozycja, która zgromadzi 155 mandatów (SLD 55, PSL 19, LPR 34, Samoobrona 47), w konfrontacji z większością PiS-u i PO (łącznie 304 mandaty) może jedynie współpracować, nie zaś oponować. Zdaje się – przynajmniej doświadczenie tego uczy, że LPR oraz PSL mogą przejawiać w przyszłym parlamencie konstruktywną aktywność. SLD? Podczas ostatniej kadencji politycy tego ugrupowania nazbyt często traktowali swoją funkcję, jako sposób na powiększenie prywatnego majątku (a największy sukces – tzn. wejście od Unii nie było w żadnym stopniu zasługą Sojuszu, a koniecznością dziejową). Teraz na coś takiego nie będą mieli okazji, więc co innego mogą robić? Jeżeli hasło wyborcze nie było jedynie pustym frazesem desperatów, a Wojciech Olejniczak i „młodzi” wyzwolą się od szarych eminencji, to może Sojusz pokaże coś pozytywnego w następnym sejmie. Samoobrona natomiast… raczyć będzie pewnie tym, czym dotąd, czyli: populistycznymi hasłami i żerowaniem na niezadowoleniu społecznym. A może dzięki poplecznikom pana Leppera będziemy mieć nadal taki ubaw (za który płacimy), jak z panią Beger, która to podobno (tak twierdziła) uczyła się języka chińskiego, a nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie dziennikarza: „Jak się nazywasz?”.


Czas pokaże. Jedno jest pewne: Polska spoczywa w rękach PO-PiS-u. Obie partie uzyskały od Polaków olbrzymi kredyt zaufania. Miejmy nadzieję, że bazując na doświadczeniach ostatniego rządu, frakcje Tuska i Kaczyńskiego pokierują państwem w sposób bardziej odpowiedzialny i nie usłyszymy już, że rząd sprzedał sobie ustawę lub, że „wolne media to zagrożenie dla państwa demokratycznego” (słynna wypowiedź pana Łapińskiego, którego goryle nawiasem mówiąc pobili dziennikarza). Gdyby przyszły rząd kontynuował politykę poprzedniego, za kilka mielibyśmy tu drugą Białoruś. Oby nie.


Jak będzie wyglądać IV Rzeczpospolita? (interesujące hasło zwycięzców). Tańsza benzyna (VAT ma z 22 spaść do 15%), darmowa telewizja, zawodowa armia, mniej uciążliwa biurokracja (i zapewne Urząd Antykorupcyjny walczący z prywatą), niższe podatki, więcej miejsc prac, tańsze mieszkania – to pozytywy, które prawdopodobnie wprowadzi nowy rząd. Jednocześnie będziemy też być może płacić za studia i usługi medyczne, a leki i jedzenie zdrożeją (VAT może wzrosnąć z 3 i 7 do 15%). Ostateczny rachunek niekoniecznie musi być lepszy. Miejmy tylko nadzieję, że przyszły rząd zdoła wybrać najlepsze rozwiązania i jednocześnie pokieruje kraj na drogę szybkiego rozwoju (dbając nie tylko o własne portfele). Polacy są zmęczeni nielojalną władzą. W końcu to my tu jesteśmy pracodawcami.


Dariusz Wróbel

- reklama -

14 KOMENTARZE

  1. No bo w końcu plakaty nawołujące do bojkotu wyborów miały czy nie miały wpływu na frekwencję? Raczej niewielki, też tak sądzę – było ich zdecydowanie mniej niż tych wyborczych. Żeby oceniać wpływ plakatów należałoby zrobić badania. Czy autor robił takie badania skoro wypowiada sie z taką pewnością: nie wywarły wpływu… W policję też kamieniami nie rzucają tylko kibole, mimo że mamy rok 2005. Autor chyba patrzy na tę rzeczywistość przez szklany ekran TV, choć i TV stara się nie unikać tego

  2. …tego typu sensacyjnych wydarzeń. …Wywody zupełnie nie potrzebne, nie mające związku z tematem artykułu. Niższa niż zwykle frekewncja może być skutkiem rozczarowania społ., afer, korupcji, itp. ale również o czym mówi się rzadziej – wynikać z braku prawdziwej i silnej partii lewicowej. Sądzę ze w przypadku ograniczonej reprezentacji to i tak duża frekwencja. Przypuszczam, że wielu głosowało nie na swojego kandydata/partię lecz na „mniejsze zło”.

  3. Myślę ( mogę się mylić), że Markowiak i Siedlaczek wygrali z powodu wysokiej absencji w naszym powiecie. Większość ludzi była przeciwnych ponownej obecności Markowiaka na Wiejskiej i debiutu Siedlaczka lecz mówiąc nasz głos i tak nic nie da bo oni się tam dostaną poprostu została w domach. Jeśli coś chcemy zmienić na plus to frekwencja jest wysoka ( referendum za UE)ale jeśli wątpimy w zmiany a sądzimy, że wygrają i tak ci sami to nie idziemy głosować. Wygrana Markowiaka i Siedlaczka w tych co..

  4. mi osobiście plakaty barzdo sie podobaly…ciesze sie ze sa jeszcze na tym swiecie anarchisci ktorzy nie podporzadkowuja sie wladzy! a zreszta te plakaty daja duzo, niestety sa tez „przypadki” ludzi ktorzy nie szanuja czyjegos protestu i walki z terazniejszymi wladzami. a inni zatrzymuja sie przy nich czytaja i zastanawiaja sie …co im da ze pojda zaglosowac i tak wygra ten …kto da wiecej w lape… dlatego tez nigdy nie zaglosuje… a anarchistom szacunek bo walcza zawsze i do konca!

  5. Powielanie wyświechtanych stereotypów. Skoro autor D.Wróbel ma ambicje być komentatorem politycznym to nie powinien bezmyślnie powtarzać tego co plotą bez końca dziennikarze i socjolodzy z TVP. Pozwolę sobie przyczepić się do tych „prawd objawionych” 1. Demokracja. Bzdurą całkowitą jest jakoby Polacy lata temu walczyli o demokrację i byli „gotowi oddać za nią życie”. Jeżeli już to walczyli o wolność (no i o podwyżki) – demokracja nie jest celem a co najwyżej nar

  6. tak, słaby wstęp – ale rzetelny – a jeśli chodzi o społeczeństwo 81: nieintelektualna większość znała pojęcia „władza” i „my”, a walka z władzą była nieswiadomą walką o demokrację jako antagoznim względem tamtego ustroju, choć tak- zaczeło się od podwyżek cen mięsa

  7. Zastanawiam się jak można obronić ten art. Moim zd. ostatnie zdanie pierwszego ak. jest zryp….. Gdyby przed „To jednak nie rok…” był postawiony cudzysłów a między „… 1981 i dziś…” a „do policjantów…” było dopisane np.: „-w przekonaniu większości Polaków-” to interpret. tego wstępu stałaby się dużo bardziej zjadliwa i mniej wieloznaczna. Ciekaw jestem czy takie brzmienie bardziej oddaje to co autor chciał powiedzieć. Jeśli nie, to fragm. ten razi głębokim, nieskrywanym subiektywizmem.

  8. …coś w tym stylu: „Dlatego właśnie anarchiści oraz.. raczej(!)nie wywarły wpływu…” Nie poprawiam aut., ale chciałbym wiedzieć czy taki a nie inny sens ma ta argumentacja. Jeśli tak, to zauważ- można to zupełnie inaczej (źle) zrozumieć. Jeśli nie, to zapytam cię czy sądzisz, że (1) rodzaj systemu decyduje o tym jakie czyny określać „protestem” a jakie „wandalizmem” (Moim zd. to faktyczne przyczyny i okoliczności zbiorowej agresji o tym decydować powinny). (2)

  9. (2) Czy uważasz, że rzucanie kamieniami w 81 roku było uzasadnione a w 2005 już pod żadnym wzgl. uzasadnione być nie może i można je rozpatrywać tylko w kategoriach wandalizmu? Naprawdę społeczenstwo nie ma powodów do niezadowolenia? Naprawdę każdą słuszną sprawę można rozwiązać „legalnie”? Pamiętasz – jakiś czas temu kamieniami rzucali w Wawie górnicy. To nie to samo co wandalizm „kiboli”

  10. Co do anarchistów – to wczoraj popisali całą ul. Długą – takie srebrne logo, że niby to ulica Pilarskiego. Gratuluję pomysłu i donkichoterii. Nie ma jak akcja, której nikt poza nimi nie rozumie i która nie jest akcją tylko idiotycznym niszczeniem. I gratuluję głupoty – za remonty i tak zapłaci kasa miejska, czyli my – podatnicy. No, ale może oni nie – bo pewnie ani nie płacą podatków, ani nie pracują. Mają przecież ważniejsze sprawy – zaklinanie rzeczywistości… za nie swoje pieniądze.

  11. Anarchiści wydorośleją, może założą rodziny i odechce im się akcji. Koszty ich działalności są względnie marginalne. Nawiasem, zagajenie o anarchistach w dziele d.w. „Oleje systemowe” jest równie bezsensowne jak cała reszta. Publikowanie takiej amatorszczyzny jest gorsze w skutkach niż napisy na murach tychże anarchistów. Proszę redakcję o zmianę komenatora politycznego!

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj