„Nie chciałam być Pretty Woman”

Iza S. z Raciborza, lat 22. Bardzo ładna, filigranowa, ciepły, przyjazny uśmiech. Niedawno straciła pracę. Postanowiła poszukać szczęścia za granicą. Na to ogłoszenie natknęła się przeglądając jedną z lokalnych gazet. „Poszukujemy dziewczyn do pracy w barze na Krecie” – brzmiała jego treść.

Miła aparycja – ważna rzecz
Wybrałam numer, który był podany notce. W słuchawce usłyszałam kobiecy głos. Po krótkiej rozmowie stwierdziła, że najlepiej będzie jeśli do niej przyjadę i się z nią spotkam, wtedy opowie mi o szczegółach. Więc pojechałam, tego samego dnia wieczorem. kobieta po 40 – tce, wydawała się miła. Okazało się, że w greckim barze, o którym była mowa w ogłoszeniu, pracuje już od jakiegoś czasu jej córka. Trochę zdziwiło mnie to, że spotkanie bardziej przypominało oglądanie moich „warunków”, niż rozmowę. Podkreśliła, że to dlatego, bo byłoby dobrze gdyby dziewczyny miały miłą aparycję… Pomyślałam: „Ok, wielu pracodawców tego wymaga”. Opowiedziała jeszcze trochę o samej pracy, zaznaczyła, że to niezła okazja i że można bardzo dobrze zarobić.

Zapomnieć o narzeczonym
Załatwiłam kilka swoich spraw tu na miejscu i pojechałam. Z dworca odebrała mnie ta Polka w towarzystwie właściciela lokalu. Zawieźli mnie do jakiejś malutkiej miejscowości, gdzieś gdzie nie dojeżdżały nawet autobusy. Wcześniej zapewniali, że będę tam miała dostęp do internetu, żeby móc swobodnie kontaktować się z rodziną. Oczywiście na miejscu okazało się, że nie ma ani komputera, ani nawet kafejki internetowej. Trafiłam do jakiegoś wynajętego mieszkania. Było ogromne i zimne. Już na wstępie powiedzieli mi, że z nikim nie mogę się tam spotykać, a tym bardziej nie ma mowy o poznaniu chłopaka. Oczywiście mogłam też zapomnieć o odwiedzinach mojego narzeczonego z Polski. To wszystko określili jako niedopuszczalne i od razu zagrozili, że jeśli mnie z kimś przyłapią, nawet tylko na rozmowie, to źle się to skończy. Nieźle mnie przestraszyli.

Tego dnia, w którym przyjechałam, pokazali mi moje miejsce pracy. I wtedy trochę się uspokoiłam, bo trafiłam rzeczywiście do baru. Automaty do gry, alkohol, klienci – wyłącznie mężczyźni.

Klientowi się nie odmawia!
Tam poznałam inną Polkę, która od 2 tygodni pracowała jako kelnerka. Ja mogłam stanąć jedynie za barem, bo po grecku nie znałam ani słowa. Już pierwszego wieczoru mojej pracy, skarcono mnie za to, że odmówiłam klientowi drinka, którego mi postawił. Nawet mi do głowy nie przyszło, że było to z mojej strony nieodpowiednie, choćby ze względu na fakt, że byłam przecież w pracy! Poinstruowano mnie, że „klientowi nigdy się nie odmawia”. Miałam pić tak długo i dużo dopóki chciał wydawać pieniądze. Do moich obowiązków miało należeć zaspokajanie ich zachcianek, flirtowanie z nimi, pozwalanie na obmacywanki. Do tego miałam udawać, że bardzo mi się to podoba. Oczywiście miałam też być odpowiednio ubrana – krótka spódniczka i top z dekoltem do pępka. Kiedy próbowałam polemizować usłyszałam: „Jeśli nie podoba Ci się tutaj będziesz pracować w naszym burdelu, za 30 euro za „numerek””.

Postanowiłam więc zacisnąć zęby i spróbować popracować. Miałam nadzieję, że sytuacja trochę się uspokoi i rzeczywiście będę mogła zarobić trochę grosza. Ale z każdym dniem było coraz gorzej. Pewnej nocy, a właściwie już nad ranem zakończyłyśmy pracę prawie nieprzytomne. To był efekt posłusznego przyjmowania whiskey od klienta.

Szef… coraz bardziej natarczywy i napalony
W końcu zauważyłam, że szef „dziwnie” mi się przygląda. Obserwował jak pracuję gapiąc się na moje piersi. W końcu zaczął mówić, że mu się podobam i że ma na mnie ochotę. Najpierw udawałam, że tego nie słyszę, ale potem musiałam już odpierać jego zapędy. Stawał się coraz bardziej natarczywy i agresywny. W końcu któregoś dnia, nieopatrznie zostawiłam pod barem portfel z dokumentami. Byłam wtedy w lokalu sama, bo wszyscy już wyszli. Nie słyszałam jak wszedł szef. Nagle poczułam go już za sobą. Zaczął mnie dotykać i całować. Udało mi się mu wyrwać. Uciekłam do łazienki. Próbował się do niej dostać. W końcu krzyknął tylko, że jeśli mu nie dam, to nie odda mi dokumentów. Zamknięta w toalecie przeczekałam do rana. Gdy w końcu stamtąd wyszłam, rzeczywiście pod barem nie było już portfela. Przecież tam był mój paszport! Byłam przerażona jak jeszcze nigdy dotąd. Nie wiedziałam jak mam sobie teraz poradzić – nie znam języka, nie wiem do końca gdzie jestem. No, może tylko tyle, że w jakiejś „dziurze zabitej dechami”. Błagałam dziewczynę (Polkę, przyjaciółkę szefa), żeby mi pomogła odzyskać dokumenty i się stamtąd wydostać. Tylko się zaśmiała i powiedziała: „Zapomnij panna. Mam to w dupie”. Nie miałam wyjćcia, musiałam odczekać. Na szczęście wkrótce udało mi się wykorzystać jego nieobecność i zakraść się do jego pokoju. I na szczęście zostawił tam moje dokumenty. Szybko je zabrałam, spakowałam swoje rzeczy i uciekłam.

Niemiłe wspomnienia
Właściwie miałam w portfelu tylko kilkadziesiąt euro. Jakimś cudem udało mi się złapać taksówkę. Bogu dzięki, kierowca znał trochę angielski. Poprosiłam, żeby zawiózł mnie na najbliższe lotnisko. Facet za kurs zażądał 50 euro. To była najdroższa przejażdżka w moim życiu. Ale nie mogło być inaczej, w końcu wiózł mnie aż 50 kilometrów. Moja sytuacja nawet go trochę rozbawiła, powiedział: „No to nie masz zbyt miłych wspomnień z Grecji, co?”.

Gdy totarłam na miejsce, w końcu udało mi się skorzystać z telefonu. Zadzwoniłam do siostry a ona kupiła mi bilet na samolot. Tylko dzięki temu mogłam wrócić do domu…
Cały pierwszy tydzień przeleżałam w łóżku. Czułam się fatalnie. Teraz jest już trochę lepiej, ale na pewno już nie wyjadę do pracy za granicę…

10 tysięcy rocznie…
To tylko jedna z wielu historii, które spotyka kobiety na całym świecie. Dziesięć tysięcy Polek ląduje co roku w zagranicznych domach publicznych. Ale wielu nie trzeba w tym celu porywać. Same chcą.

Pozornie wygląda to na absurd – Jakie niewolnictwo? Jaki handel ludźmi? Teraz, w XXI wieku? Kobiety była pieniądzem już w prymitywnych plemionach. Dziś nigdzie na świecie niewolnictwo nie jest akceptowane. Międzynarodowe akty prawne uznają, że zakaz niewolnictwa i pracy przymusowej jest prawem człowieka, które pod żadnym pozorem nie może być pogwałcone. A jednak… handel ludźmi kwitnie. Trudno wprawdzie ocenić jego skalę, ale szacunkowe dane mówią, że co roku około 10 tys. Polek jest wywożonych za granicę i zmuszanych do prostytucji. Są to dane International Organisation Migration- Organizacji ds. Migracji przy ONZ.

„Pracodawcy” proponują kobietom kontrakty kelnerek, barmanek, hostess. Po przekroczeniu granicy rzeczywistość okazuje się inna. Odbierane są im paszporty i przemocą albo szantażem zmuszane do prostytucji. Część z nich kiedyś wraca, inne nigdy się nie odnajdują…

Sabina Mostek



- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj