Rowerem do Roth

Ciągłe zmęczenie, czasem moknięcie, kontuzje i nierówna opalenizna. Wiedzieli na co się decydują. Dwunastu śmiałków z Raciborza, w taki czy inny sposób związanych z centrum młodzieżowym „Przystań”, już po raz trzeci wybrało się w rowerową podróż. Tym razem do partnerskiego Roth w Niemczech. Raciborski Portal Internetowy: To wyprawa zdecydowanie niełatwa. Czy takich przedsięwzięć można się nie obawiać?
Barbara Baran (uczestniczka wyprawy, szefowa Młodzieżowej Rady Miasta Racibórz) :
Obawy zawsze się zrodzą. W końcu to spory "kawałek". Wiedzieliśmy, że uczestnictwo w takiej wyprawie wiąże się z ciągłym zmęczeniem, marznięciem, w końcu zwątpieniem. W którymś momencie ma się ochotę po prostu wracać. Mimo wszystko, już trzeci raz z rzędu, zdecydowaliśmy się na pełną przygód i niesamowitych przeżyć wycieczkę. Wycieczkę, która dla jednych stała się uwieńczeniem najskrytszych marzeń, dla innych zaś doskonałym treningiem przed jeszcze większymi rowerowymi przedsięwzięciami.

RPI: Pierwszy etap podróży – Czechy. Okazał się, trudniejszy niż wcześniej przypuszczaliście…
B.B.: Dwunastoosobowa grupa młodzieży pod kierownictwem Jerzego Lihs przekroczyła polsko – czeską granicę w Pietraszynie. Po kurtuazyjnej rozmowie, wymianie uścisków i uśmiechów przeszliśmy do realizacji wspólnego dzieła, przy którym przydały się rozgrzane już nieco łydki. Pełni dobrego humoru i entuzjazmu ruszyliśmy w kierunku Opawy, licząc skrycie, że pofałdowany teren, pełen tak bardzo niesprzyjających rowerzystom wzniesień, zostawiamy daleko za sobą. Szybko okazało się jednak, że nasze nadzieje były zupełnie bezpodstawne i nierealne. Pierwszy etap pełen podjazdów i pagórków zakończyliśmy w Zdarskim Potoku. Mimo zmęczenia drugiego dnia – pobudka punkt 7:00. Nie traciliśmy czasu. Tuż po śniadaniu poskładaliśmy namioty i nie zdając sobie sprawy ze stopnia trudności odcinka trasy, który mieliśmy pokonać, ruszyliśmy w dalszą podróż. Nie musieliśmy długo czekać, żeby poznać prawdziwą definicję słowa "podjazd".

RPI: … ale w każdym wysiłku jest sens…
B.B.: Tak. Zdecydowanie. Dla wielu z nas udręka, dla innych pretekst do medytacji, szczególnego wysiłku i samozaparcia. Przeważnie nagrodą za pokonanie podjazdu był zjazd. Ale czasem jednak podjazd przekształcał się w kolejny podjazd. Jeszcze bardziej stromy, wywołujący ciche klnięcie u mniej odpornych podjeżdżaczy. I tak po pokonaniu kilkunastu kilometrów podjazdu znaleźliśmy się na samym szczycie przełęczy (814 m.n.p.m.). Kolejne dni nie przynosiły rozczarowań, bo przygotowani byliśmy na najgorsze. Jedną z nagród, po którą "sięgnęliśmy" była czeska stolica. Wtedy pomyślałam: było warto. Piękno tego miasta pozwoliło nam na jakiś czas zapomnieć, że przed nami kolejne dni męczącego pedałowania. I tak, kilometr po kilometrze, dotarliśmy do celu…

RPI: Zdarzają się tacy, którzy śmiałkom wam podobnym, pukają w czoło z niedowierzania.
B.B.: Sposób w jaki zostaliśmy przywitani przez zdziwionych Niemców, przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Musieliśmy długo, każdemu z osobna, tłumaczyć, że cały dystans pokonaliśmy na dwukołowych pojazdach. Burmistrz Roth zaprosił nas na kolację i oprowadził po mieście, starając się przezwyciężyć barierę językową. Jego cierpliwość, otwartość, niezwykła serdeczność i chęć niesienia pomocy chwytały za serce… Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy. Do Raciborza wracaliśmy tą samą trasą, pokonując łącznie 1550 km.

RPI: Czy dziś, pamiętając chwile niemiłosiernego zmęczenia, decyzja o podjęciu takiego wyzwania byłaby identyczna?
B.B.: Ależ tak! Każdy kilometr drogi miał swój kolor, zapach i ciężar, który przyjemnie odkładał się w łydkach. Każdy pozostawiał po sobie niezatarty ślad. Takich kilometów przejechaliśmy setki. Z każdym zdobywaliśmy nowe doświadczenie. Nowe miejsca, nowi ludzie. To co przeżyliśmy jest głęboko w nas i stanowi dla nas wartość ogromną…

/SaM/


Na przełęczy



Praga zdobyta



Chwila oddechu na praskim rynku



Cel podróży osiagnięty



Znowu w Raciborzu

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj