Niekończące się brawa, dwukrotnie owacje na stojąco. To podsumowanie koncertu Grzegorza Turnaua daje obraz przeżyć widowni usatysfakcjonowanej występem artysty z krakowskiej Piwnicy pod Baranami.
Koncertem w Raciborzu Turnau promował płytę „Historia pewnej podróży”, która, jak mówił artysta, miała być prezentem urodzinowym dla Marka Grechuty, a stała się wspomnieniem, hołdem złożonym wielkiemu twórcy.G.Turnau obchodzący w tym roku okrągłe urodziny (ur. 1967) rozpoczął od osobistych reminiscencji i piosenek mówiących o czasie oraz jego nieuchronnym przemijaniu. We wstępie programu znalazła się tytułowa piosenka płyty 11:11 ze słowami:
Znów mija ta godzina
co mosty przypomina
prawdziwe jak powietrza stal
lecz każdej stali twardość –
nad marnościami marność –
i dni młodości –
i dni młodości będzie żal
Czas jako element drogi i przemierzania był motywem spotkania z raciborską publicznością. Artysta nie omieszkał przypomnieć „Malachitową łąkę morza”, którą debiutował na Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie i inne znaczące w jego dyskografii utwory, wyznaczające cezury w jego twórczości i życiu. Opowiadał o swojej młodzieńczej fascynacji twórczością i postacią Marka Grechuty, o pierwszych wskazówkach mistrza i efektach pracy ucznia. „Mówiąc wprost – zapatrzony w Grechutę zacząłem iść jego śladami” – wspominał Turnau – „Poczułem potrzebę powrotu do piosenek Marka Grechuty, jak do wspomnienia własnych, młodzieńczych emocji”.
Promowana w Raciborzu płyta „Historia pewnej podróży” to właśnie hołd złożony mistrzowi w formie płyty „drogi”, z eksponowanym motywem wędrówki i podróży jako symbolu ludzkiego losu. W wykonaniu zespołu muzyków towarzyszących G.Turnauowi usłyszeliśmy ponadczasowe: „Wędrówkę”, „Zadymkę”, „Gdziekolwiek”, nostalgiczny „Świat w obłokach”, „Motorek” z fantastycznie podkreśloną partią na skrzypcach, a także refleksyjny utwór „Chodźmy” i inne. W nowej aranżacji, zinterpretowane charakterystycznym turnauowskim brzmieniem wszystkie stanowiły ucztę dla koneserów muzyki Marka Grechuty i fanatyków głosu Turnaua – dwóch mistrzów poezji śpiewanej. I chciałoby się słuchać i słuchać genialnych partii fortepianu, fantastycznie jazzujących wstawek saksofonu, lirycznych pociągnięć smyczkiem, dlatego publiczności trudno było się rozstać z mistrzem i dlatego brawom nie było końca.
/BSp/