Okazuje się, że szeroko dotąd omawiany, planowany w budżecie punkt demontażu odpadów wielkogabarytowych, nie znajdzie w mieście zastosowania.
Jeszcze niedawno przekonywano, że "zgodnie z celami polityk sektorowych oraz analizą popytu, jego realizacja znajduje uzasadnienie". Tymczasem okazało się, że na terenie powiatu tego typu odpadów jest na tyle mało, że nawet gdyby stacja była najmniejszą z możliwych, to i tak nie pracowałaby dłużej niż miesiąc w roku. Prezydent żałuje, bo na inwestycję zaklepane było już 1,3 mln euro z pozakonkursowej puli subregionu. – Szkoda inwestować tyle pieniędzy na coś, co nie jest właściwie potrzebne. Tym bardziej, że musielibyśmy dołożyć własne środki – mówi Mirosław Lenk.
Stacja powstać miała przy Przedsiębiorstwie Komunalnym, które rozbiórką tego typu odpadów zajmuje się w tej chwili. – Wychodzi na to, że ta ręczna jest bardziej ekonomiczna – twierdzi Lenk. Przedsięwzięcie miało pochłonąć w sumie 8,5 mln zł.
Natomiast, jak podaje Lenk, nie odpuszczą budowy kompostowni, bo ta z kolei w powiecie jest bardzo potrzebna. – Dzięki niej unikniemy kosztów związanych z transportem odpadów do bardziej odległych miejsc, ich składowaniem i utylizacją – argumentuje Lenk. Zlokalizowana ma zostać przy ul. Wodnej w Miedoni. Wartość inwestycji to prawie 6,5 mln zł.
/SaM/