W sobotę, 29 marca, o godz. 20.00 w sali kameralnej D.K. Strzecha odbędzie się pokaz filmu o muzycznej scenie rockowej na Białorusi.
Film "Muzyczna partyzantka" zrealizowany został przez Studio Filmowe Everest, dotyczy sytuacji muzycznej sceny rockowej na Białorusi, gdzie autorzy dokumentu chcieli trafić „zanim rozpocznie się tam rewolucja”.
Przed wyjazdem wiedzieliśmy tyle co każdy: Białoruś jest ostatnim komunistycznym reżimem w Europie. Ale dopiero po przekroczeniu granicy zdaliśmy sobie sprawę co to naprawdę znaczy. W każdym mieście można znaleźć pomnik Lenina, a radzieckie symbole czyli „sierp i młot” są wszechobecne (widać je na każdej ulicy, nawet w kawiarni na małych torebkach z cukrem czy na stemplach na jajkach). W tym dziwnym kraju, pełnym absurdów i sowieckich reliktów, żyją prawdziwi ludzie. Starsze pokolenie boi się zmian i jest pod silnym wpływem rządowej propagandy. Ale młodsi marzą o wolności i jednym ze sposobów na pokazanie niezależności jest muzyka rockowa…
Film „Muzyczna partyzantka” ma pokazać białoruską rzeczywistość poprzez pryzmat muzyki rockowej. Główna bohaterka ma 21 lat i jest rockową wokalistką. Jeśli by mieszkała w Berlinie mogłaby nazywać się Petra, jeśli w Paryżu – Claire, ale niestety żyje w Mińsku i nazywa się Swieta. W swoich piosenkach śpiewa:
Nie ma jak pracować, nie ma jak się uczyć
Nie wolno umrzeć, nie wolno się urodzić
Ale już dosyć, pora się obudzić!!!
Swieta jest wielką patriotką. Wierzy że Białoruś będzie wolna i niezależna
Lavon Volski jest 10 lat starszy od Swiety i bardziej sceptyczny. Jest on liderem najbardziej znanej białoruskiej grupy rockowej o nazwie Niezależna Republika Marzeń.
Ludzie którzy tworzą muzykę rockową na Białorusi są jak mała iskra. Ale to bardzo ważne by byli, bo od małej iskry może się zacząć wielki ogień. Ogień wolności.
Za naszą wschodnią granicą leży kraj, gdzie muzyka rockowa jest jeszcze najprawdziwszą muzyką protestu i wyrazem tęsknoty za wolnością. Białoruskie zespoły sportretowane w filmie Mirosława Dembińskiego tworzą ludzie świadomi, zaangażowani i odważni, jak główna bohaterka, 20-letnia wokalistka Swieta. Towarzyszymy im w trasie koncertowej po kraju, pełnej zabronionych i przerwanych koncertów, wcześniej obserwujemy ich wizytę w Polsce. Są przedstawicielami młodego pokolenia, które nie chce się dłużej bać. Po sfałszowanych wynikach wyborów w 2006 r. wielu z nich znajdzie się w tłumie młodzieży za wzorem ukraińskiej Pomarańczowej Rewolucji zebranej na centralnym placu stolicy. Ich protest songi rozbrzmiewać będą z aresztu, dokąd po kilku dniach zabrano protestujących.
BIAŁORUŚ
Sytuacja polityczna na Białorusi określana jest mianem „ostatniego reżimu komunistycznego w Europie”. Rządy Łukaszenki zepchnęły Białoruś w izolację od demokratycznego świata.
Z drugiej strony społeczeństwo białoruskie jest zachowawcze, boi się stracić „względny dobrobyt”. Jednocześnie nie ma na tyle głęboko zakorzenionych tradycji narodowych, aby buntować się przeciwko zawłaszczaniu przez Łukaszenkę symboli narodowych: flagi i godła. Ten białoruski „mentalitet” najlepiej oddaje dowcip o trzech wisielcach: Niemcu, Polaku i Białorusinie. Kiedy powiesili Niemca umarł od razu, Polak powierzgał nogami i też umarł, natomiast Białorusin wisi i wisi. Po trzech dniach pytają go: „Co jest?” , a on odpowiada: „A nic, z początku trochę szyja cierpła, ale jakoś się przyzwyczaiłem”.
MUZYKA ROCKOWA
W opisanej sytuacji ciekawą rolę pełni na Białorusi muzyka rockowa. Wyraża wolnościowe aspiracje młodych ludzi nie tylko w aspekcie obyczajowym, jak ma to miejsce w innych krajach, ale też w aspekcie politycznym. Młodzi buntują się nie tylko przeciwko powszechnym normom społecznym ale także przeciwko reżimowi Łukaszenki. Teksty śpiewane po białorusku, z jednej strony nawiązują do rodzimej tradycji z drugiej strony są świadomą prowokacją wymierzoną we władzę, która lansuje tezę, że po białorusku mówi tylko wieś i opozycja. Często na koncertach pojawiają się zakazane oficjalnie biało-czerwono-białe flagi i okrzyki „Żywie Białoruś”.
ZBUNTOWANA SVIETA
Wśród młodych zespołów rockowych wyróżnia się laureat niezależnego festiwalu Basowiszcza miński zespół Tarpacz. Liderką Tarpacza jest wokalistka Swieta. Z kolczykiem w ustach, „irokezem” na głowie dynamicznie śpiewa punk-rockowe utwory. Ma 21 lat i studiuje pedagogikę. Jest gorącą patriotką i kiedy tylko może akcentuje to przez biało-czerwono-białe elementy stroju albo okrzyki do publiczności „żywie Białoruś”. Sama pisze buntownicze teksty piosenek, które wyrażają jej stosunek do rzeczywistości:
Bez końca nasze cierpienie, Warto się nim szczycić
Ale już dosyć, pora się obudzić
Zalepili nam oczy, zatkali uszy
Nikt niczego nie chce,
Chyba straciliśmy dusze
Nie ma jak pracować, nie ma jak się uczyć
Nie wolno umrzeć, nie wolno się urodzić
Znika mowa ojczysta, znikają ludzie
Oburzenie, ohyda uciska piersi
Co zrobiłeś z Ojczyzną? Stój kacie!
NIEZALEŻNA REPUBLIKA MARZEŃ
W przeciwieństwie do Tarpacza zespół NRM (Niezależna Republika Marzeń) istnieje ponad 10 lat. Jest największą gwiazdą białoruskiej niezależnej sceny rockowej. Piosenki NRM znają wszyscy młodzi ludzie na Białorusi. Liderem NRM jest Lavon Volski. Ma znacznie bardziej sceptyczny stosunek do białoruskiej rzeczywistości niż Swieta. Ironicznie i z dystansem wyraża go nie tylko w piosenkach:
„Białoruś to super kraj, w miastach czysto a Łukaszenko to zuch. To dwa podstawowe argumenty ale ile można na nich bazować? Białoruś jest dobra dla człowieka, który nie ma inicjatywy i żadnych talentów. Chodzi do roboty ale nie lubi pracować, po cichu coś tam kradnie w pracy, żyje aby dożyć do emerytury, a potem jeszcze trochę się pomęczy. Sytuacja jest absurdalna. Ale to nie jest takie śmieszne, jeśli tu żyjesz.”
TRASA KONCERTOWA
Na Białorusi w każdym mieście stoi pomnik Lenina, na każdej ulicy można znaleźć sierp i młot, na torebkach z cukrem w kawiarniach też jest sierp i młot, nawet jajka mają stemple z sierpem i młotem. Po tym kraju pełnym absurdów i sowieckich reliktów podróżowali młodzi muzycy podczas swojej trasy koncertowej. Towarzyszyliśmy im z kamerą obserwując codzienne zmagania „kolorowych” muzyków z „szarą” rzeczywistością.
Koncerty w Brześciu i w Mińsku gromadziły fanów muzyki rockowej i przeciwników reżimu Łukaszenki. Co chwila w tłumie pojawiały się biało-czerwono-białe flagi, które próbowali wyłapać po cywilnemu ubrani agenci KGB.
Zaplanowany w Baranowiczach koncert nie odbył się. Muzycy zastali zamknięte drzwi klubu z kartką „koncert odwołany”. Kilkadziesiąt zawiedzionych osób stało przed klubem. Na poczekaniu zorganizowano uliczne jam session z użyciem akustycznych gitar, bębnów, plastikowych butelek itp. Po pół godzinie przyjechała milicja i zakazała grania w tym miejscu ze względu: „na pamięć partyzantów z II wojny światowej”, których pomnik stał opodal. Muzycy z publicznością postanowili przenieść się do centrum pod neutralną ideologicznie fontannę. Utworzył się pochód, który gęstniał z każdą chwilą. Rozentuzjazmowana młodzież śpiewała białoruskie zakazane piosenki idąc przez miasto. Mimo eskorty milicji młodzi ludzie z Baranowicz poczuli się przez chwilę wolni. Muzyczni partyzanci zasiali tam ziarno, które może już nie długo wykiełkuje. Może przełom nastąpi podczas wyborów prezydenckich. Chcemy tam być kamerą i obserwować to od środka.