Spotkanie ze znaną artystką fotografii Marią Śliwą

16 lutego o godz. 18.30 w Domu Kultury Chwałowice (Rybnik ul. 1 Maja 95 , tel. 0324216222) odbędzie sie spotkanie z artystką.

Tematem spotkania będzie:

- reklama -

 

Wprowadzenie do fotografii portretu – studio. W drugiej części spotkania, uczestnicy będą mogli zaprezentować swoje fotograficzne portrety (zapisane na płytach CD lub DVD albo w formie wydruków). Będą one następnie szczegółowo omawiane i analizowane przez prowadzącego spotkanie, również w formie dialogu i dyskusji z uczestnikami warsztatów.

 

Spotkanie adresowane jest do tych wszystkich fotografujących, którzy pragną poznać zasady, jakimi rządzi się dobry i ciekawy fotograficzny portret.

 

Spotkanie jest bezpłatne. Każda osoba, kóra fotografuje lub zaczyna swoją przygodę z fotografią, może przyjść, posłuchać, podzilić się swoimi uwagami i zaprezentować swoje fotografie związane z portretem.

 

Organizatorzy spotkania:
Dom Kultury w Rybniku – Chwałowicach www.dkchwalowice.pl
Grupa Fotograficzna INDYGO www.grupaindygo.art.pl

 

WSTĘP WOLNY

 

Jak pisze w credo na swojej internetowej stronie: Szczególnie interesuje mnie człowiek, jego kondycja we współczesnym świecie, relacje międzypokoleniowe, międzyludzkie związki uczuciowe. Moje fotografie są zaangażowane, pełne treści, są moją osobistą wypowiedzią. Nie bez znaczenia jest dla mnie również strona wizualna mych prac. Chciałabym robić zdjęcia wysmakowane plastycznie i oryginalne.

 

– Mój pierwszy kontakt z fotografią miał miejsce w Policealnym Studium Fotograficznym w Katowicach, gdzie znalazłam się przez przypadek. Byłam tam jedyną osobą, która nigdy przedtem nie trzymała w ręku aparatu. W sumie moja edukacja trwała 10 lat: 2 lata Studium, 3 lata studia licencjackie w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi i 5 lat w Instytucie Twórczej Fotografii Uniwersytetu Śląskiego w Opavie. Od lutego 1999 jestem wykładowcą w Policealnym Studium Fotograficznym w Bielsku-Białej gdzie uczę do chwili obecnej. Od 1999 r. jestem członkiem Związku Polskich Artystów Fotografików. W 2001/2002 byłam asystentem w Instytucie Sztuki Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, filia w Cieszynie. Od roku szkolnego 2006/2007 zaczęłam prowadzić zajęcia w Policealnym Studium "Fotoedukacja" w Katowicach.
Od 2007/2008 roku uczę również w  Zespole Szkół Technicznych i Ogólnokształcących (Technikum Fotograficzne) w Katowicach. Prowadzę również zajęcia z fotografii studyjnej (portret, moda, akt, reklama i katalog) na kursach i warsztatach fotograficznych. Przede wszystkim zaś jestem czynnym fotografem praktykiem, uprawiam fotografię kreacyjną, reklamową i portretową. Od 1992 prowadzę własne studio fotograficzne i jestem
w stanie podołać każdemu wyzwaniu – mówi Maria Śliwa.

 

PORTRET MARII ŚLIWY

 

Jest szybka, zwinna, płynna w obrotach, jak tańcząca z obrazu art deco. Dziecko na lewej ręce lub w nosidełku, bo bliżej serca, bliżej lewego policzka, kiedy prawa dłoń trzyma aparat. Trzaska migawka raz za razem. Seria zdjęć. Trzeba zarabiać. Dom ciągle w budowie; którego jej zazdroszczą, bo sprawia wrażenie potężnej bryły. Trójka dzieci. Wyznaje, że lubi wszystko, co duże: duża przestrzeń, duży dom, dużo dzieci. Zmiana filmu. Mateuszek ląduje na tylnym siedzeniu. Ruszamy. Szybko, miękko i pewnie prowadzi samochód. Laboratorium w Chorzowie, zebranie w Związku Polskich Artystów Fotografików w Katowicach, wieczorem dzieci trzeba podrzucić na basen w Czerwionce. Chwila oddechu w czasie ich kąpieli. Nazajutrz wykłady w Policealnym Studium Fotograficznym w Bielsku-Białej, po drodze wpada do Instytutu Sztuki Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie. Patrzę na jej młodą, zmęczoną twarz. Pijemy kawę, smakujemy lody z rumem, rozmawiamy o sytuacjach, o ludziach, o światłach, o kreacjach. Lubię z nią rozmawiać, bo sięgamy do istoty przedmiotu, do odpowiedniej formy w przestrzeni, a to już jest kreowanie sytuacji. Czysta materia, bo Maria jest artystką bez przymiotników. Wymyka się modom i ideologiom. Nie opiera aparatu na aureoli świętych ani nie umieszcza europejskich gwiazdek, ani nie urządza szokujących happeningów. Jest artystką poważną, świetnie wykształconą w Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi, w czeskim Instytucie Fotografii Artystycznej, który wspomina bardzo ciepło. Zdobyła sobie uznanie krytyków, teoretyków, kręgów artystycznych także poza granicami kraju. Patrzę na jasną twarz, na jasne włosy. Pamiętam jej pierwsze próby w Miejskim Ośrodku Kultury, jej pierwsze fascynacje dziecięcym zdziwieniem i ciekawością świata. Portrety. Dokumenty. Później nadszedł czas rozbijania struktury przedmiotu w kolorze ("Szkło"), zabawa kolorem ("Wizje"), zgłębianie ludzkiej duszy ("Panopticum") i powrót do czarno-białego wymiaru, gdzie zaskakuje intelektualną dojrzałością przeciągania światła przez mrok ("Relacje"). Czasem po "rembrandtowsku"jak chiński kaligraf operuje tylnobocznym światłem, czasem tonalnie we wnętrzu, czasem miękko po fałdach. Nic nie dzieje się przypadkowo, nie ma elementów zbędnych, ozdobników, a co najbardziej urzeka, to kreacja świata w klasycznej triadzie: kobieta, mężczyzna, dziecko – lub kobieta, mężczyzna i trzecia osoba w przytłumionej ostrości, w przymgleniu tajemnicy miłości. Gest oddziela i łączy jednostkowe byty, wyznacza zależności, sygnalizuje pragnienia i niebezpieczeństwa wpisane w płaszczyznę porozumienia z widzem. "Relacje" właśnie są świadectwem dojrzałości humanistycznej, czego dowodem była publikacja tych zdjęć w czeskim kwartalniku (Alternativa Plus, Nr 3-4 2003) poświęconemu sztuce, krytyce, literaturze i historii. Po dziesięciu latach wraca do dokumentu. Robi na nowo cykl zdjęć w Domu Pomocy Społecznej w Orzeszu. Z pełną determinacją otwiera przed nami byty jednostek dotkniętych chorobą Little'a. Wystawia prace w Rybniku (Powiatowa Biblioteka Publiczna) i w Galerii Związku Polskich Artystów Fotografików w Katowicach. Dla patrzących i niewidzących autorka umieszcza przypisy, chociaż tak naprawdę komentarze są zbyteczne: Z postaci wydobyła czysty i silny głos: JESTEM. JA, JESTEM NA TEJ ZIEMI. O sobie również ma prawo powiedzieć: JESTEM. Cicho, bo patos nie byłby tu na miejscu. Rozstajemy się na skrzyżowaniu ulic Wita Stwosza i Ligonia w Katowicach. Znajomy pyta: "Kto to był?". Unoszę palec wskazujący do góry, jak rabin próbujący kosmosu: Pani Maria Śliwa – odpowiadam Stanisław Krawczyk.

 

Fotografie artystki:  

 

 

/opr. k/

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj