Obiecany cykl debat społecznych na ważne dla miasta tematy miała zacząć już prawie rok temu debata na temat kultury. Owszem, nie jest to najważniejszy problem Raciborza, wszyscy w Naszym Mieście są tego świadomi, ale nie o to w tej chwili chodzi, od czego miał zacząć się cykl, istotne jest to, że nie zaczął się w ogóle – felieton Leszka Szczasnego
Zaglądam do internetu na zaciekłe dyskusje raciborzan o tym, co dla miasta będzie dobre i o tym, co mniej mu potrzebne. Jak to pięknie, że ludzie mogą bez ogródek pisać i się wyrażać, nawet jeśli nieparlamentarnie. W tym samym internecie czy w innych mediach podsłuchać też można, jak przedstawiciele raciborskiej władzy ustosunkowują się do krytyki ich poczynań. Krytyki jak najbardziej uprawnionej, bo po pierwsze w założeniu władze działać mają dla dobra ogólnego, a więc o ich działaniach każdemu przysługuje prawo dyskutowania, a po drugie dlatego, że często działają (lub jeszcze częściej zaniechują pewnych poczynań) na jego szkodę, więc tym bardziej pojawiają się krytyczne głosy. W trakcie mijającego roku np. można było odnotować i zebrać kilka bardzo znamiennych reakcji, a przez to po raz kolejny zobaczyć jak na tacy zapóźnienia w standardach demokratycznych w naszym mieście. Prezydent na zarzuty w sprawie mianowania szefową RCK osoby skompromitowanej w pracy na innym dyrektorskim stanowisku nie odpowiadał merytorycznie, a np. zarzucał tym, którzy najgłośniej się temu sprzeciwiali, fakt uczestnictwa w poprzednich wyborach samorządowych… Brzmieć to miało mniej więcej tak, jakby te osoby popełniły niewybaczalne wykroczenie, naznaczające je do końca ich życia i zdaniem Prezydenta chyba zamykające im już usta w jakiejkolwiek sprawie publicznej. Brzmiało to prawie jak poszukiwania „wichrzycieli” w czasach PRL-u. Cóż to jednak za niezrozumienie fundamentalnych praw obowiązujących w polskim życiu publicznym już od 20 lat!!!
Mimo to, po zawirowaniach personalnych w raciborskiej kulturze, padły nieśmiałe, ale wyraźne deklaracje wysłuchania oponentów. Obiecany cykl debat społecznych na ważne dla miasta tematy miała zacząć już prawie rok temu debata na temat kultury. Owszem, nie jest to najważniejszy problem Raciborza, wszyscy w Naszym Mieście są tego świadomi, ale nie o to w tej chwili chodzi, od czego miał zacząć się cykl, istotne jest to, że nie zaczął się w ogóle. Zaczął się natomiast, a nawet trwał, festiwal nieporozumień. Przewodniczący rady powiatu przez chwilę zabłysnął w mediach prawie zrównując mieszkańców z bezwolnymi dawcami głosów wyborczych, ludźmi bez najmniejszego wpływu na późniejsze decyzje. Zapomniał w tym momencie albo nie wiedział, że styl zarządzania, według którego trzeba być ślepym wyznawcą przewodnika czy też zwyczaje panujące w epoce feudalnej nie są jednak tymi modelami, które sprzyjają harmonijnemu rozwojowi wspólnoty lokalnej. Równie archaiczne i szkodliwe wzorce stosuje przewodniczący rady miasta – albo zbywa wymagających i dociekliwych radnych, wykonujących swoje konstytucyjne obowiązki, bezpardonowymi stwierdzeniami typu „pierdoły pan opowiada”, albo nawet wyłącza mikrofon. Dużo bardziej stonowany jest w swoim błądzeniu starosta, dzięki któremu za pośrednictwem kabaretu śmieje się z nas cała Polska. Starosta po prostu, jak sam stwierdza „nie czyta komentarzy, żeby się nie denerwować”… Rozbrajająca to szczerość. Mogłaby nie budzić zdziwienia, gdyby chodziło o kierownika prywatnej mleczarni. Tymczasem tu chodzi o osobę na stanowisku publicznym!! Zdaje się zatem, że jego oczywistym, choć być może nie do końca spisanym, obowiązkiem jest wsłuchiwanie się na bieżąco w nastroje tych, którzy go wybrali, jak i tych, którzy go nie wybrali.
Listę tych przypadłości raciborskich można by ciągnąć jeszcze długo. Ograniczę się tylko do jeszcze jednej, która z kolei dodatkowo pokazuje niezrozumienie pewnych mechanizmów rynkowych, które w Polsce już także od 20 lat są dozwolone, a do Raciborza jakoś niezbyt skutecznie dotarły. Otóż tym razem to wiceprezydent dobrodusznie stwierdzał, że nie będzie robić strefy ekonomicznej w Raciborzu, bo nie chce ściągać konkurencji dla naszych raciborskich firm! Kto wyjeżdża czasem poza Racibórz, ten wie, że tutaj mało co jest tańsze niż gdzie indziej. A podstawowym czynnikiem zawyżonych cen jest właśnie brak konkurencji!!! Może konkurencja jest zła dla 2 tysięcy raciborzan, ale jest dobra i pożądana przez 50 tysięcy mieszkańców naszego miasta!!! A sprawując urząd publiczny zobowiązani jesteśmy właśnie do zaspokajania interesu ogółu.
Wiele polskich miejscowości gna do przodu, i to nie tylko tych wielkich pokroju Wrocławia, ale też małych wiosek jak Bałtów, opisywany niedawno w felietonie przez Piotra Dominiaka. Racibórz zaś pod wieloma względami tkwi w średniowieczu. W wymiarze samorządowym przepustką do XXI wieku nie są wcale ronda i puste, zaściankowe galerie handlowe, ale umiejętność dialogu społecznego i świadomość własnej omylności, które wydatnie przekładają się na skuteczność działań.
Krytyka i konstruktywne głosy sprzeciwu są udowodnionymi w wielu dziedzinach czynnikami wspierającymi podejmowanie coraz trafniejszych decyzji. Ordynarność, zapiekłość i głuchota na argumenty nie służą nikomu, nawet tym którzy takie cechy posiadają. Pozytywne ścieranie się może zaś służyć wszystkim, również w lokalnej polityce. Szkoda, że nie mamy z tym do czynienia w Raciborzu… Wszak opozycji i krytyki potrzebuje nawet najlepsza władza, nie mówiąc o najgorszej, która potrzebuje jej najbardziej!
dr Leszek Szczasny
[i]Władza czyni głupim.[/i]
W swoim programie RSS Nasze Miasto stawia m.in. na DIALOG SPOŁECZNY rozumiany jako budowanie przede wszystkich w sprawach trudnych i strategicznych porozumienia wśród członków wspólnoty gminnej Raciborza na rzecz współodpowiedzialności za zrównoważony rozwój społeczeństwa obywatelskiego w mieście i dobrobyt jego mieszkańców. NaM – PRZEDSIĘBIORCZY SAMORZĄD.
Podobno [i]prawdziwa cnota krytyk się nie boi.[/i] 🙂
Zabawne jak pojawia się jakiś tekst a na wszystkich portalach i spontaniczne pod nim komentarze: http://infobot.pl/r/1z6u Więcej wiary w inteligencję Raciborzan!
Szanowny Panie Doktorze,
pozwalam sobie na sformułowanie małej uwagi dotyczącej Pańskiego felietonu. Nie odnoszę się do meriitum Pana wywodów, ponieważ są one po prostu oczywiste – to jasne, że władza powinna uruchamiać mechanizmy komunikowania się ze społeczeństwem.
Natomiast, Panie Doktorze, zasmuciło mnie użycie przez Pana zupełnie nietrafnego argumentu, że mianowicie miarą upadku naszego miasta pod różnymi względami miałoby być podobieństwo do czasów …średniowiecza. Napisał Pan dokładnie tak: „Racibórz zaś pod wieloma względami tkwi w średniowieczu”. O, gdybyż tak było, Panie Doktorze! Przecież nasze miasto byłoby wtedy stolicą księstwa, powstawałyby w naszym grodzie wybitne dzieła, autorstwa tak genialnych twórców jak o. Wincenty z Kilelczy (autor hymnu „Gaude Mater Polonia”, dwóch żywotów św. Stanisława, ważnej kroniki itd.), o. Peregryn z Opola (jego kazania popularne były w całej Europie), Wawrzyniec z Raciborza (znakomity teollog) i wielu innych, poziom kapitału społecznego byłby bardzo wysoki, bo przecież społeczeństwo średniowiecznego miasta to ogromnie sprawna i efektywna struktura, która również dla nas dzisiaj może być wzorem organizacji społeczności lokalnej (samorząd został stworzony właśnie wtedy, czy trzeba takie oczywistości przypominać?!).
Nie używajmy w poważnej debacie kompletnie fałszywych stereotypów o „ciemnym” i „zacofanym” średniowieczu.
Pozdrawiam i życzę Panu Doktorowi radosnych Świąt Narodzenia Pańskiego!
tak, to prawda,w ferworze polemicznym uzyłem bardzo niefortunnego sformułowania, ma Pan rację; zgadzam się w stu procentach, zresztą ja sam jestem zwolennikiem prostowania stereotypów; przepraszam, będę na przyszłosć ostrożniejszy, pozdrawiam równie serdecznie i odwzajemniam życzenia świąteczne
,,Władza,, to bardzo poważna choroba, zainfekowani władzą ,są niezdolni do racjonalnych poczynań! To nie Prezydent powinien się ubiegać o reelekcję , to zadowoleni wyborcy, powinni mu proponować dalszy udział w zarzadzaniu miastem! Niestety, parwniusze nie mają o tym pojcia!
Daremna frekwencja wyborcza świadczy o porażce demokracji z niedojrzałym społeczeństwem które w swojej nieopisanej głupocie nie idzie do urn wyborczych – więc władzę mamy taką jaką wybierze nam zdyscyplinowana mniejszość – np. pracownicy Nowoczesnej.
Kniporode! Masz całkowita racje! DOPÓKI PRZEWODNICZĄCY NIE ZEJDZIE Z PREZESURY SPÓŁDZIELNI DOPÓTY NIE POZBEDZIEMY SIE TEGO PARWENIUSZA!