Film "Laura", którego premiera w kinie "Bałtyk miała miejsce 24 marca, został fantastycznie przyjęty przez raciborzan. Przeczytaj lub wysłuchaj wywiadu, jakiego udzielił naszej redakcji reżyser filmu, Radosław Dunaszewski.
Paulina Krupińska – Kilka lat temu mieliśmy okazję oglądać "Katastrofy górnicze" w Pana reżyserii. Teraz stworzył Pan "Laurę". Skąd zainteresowanie tą tematyką? Czy ma to związek z tym, że pochodzi Pan ze Śląska?
Radosław Dunaszewski – Trochę tak. Chociaż nie będe ukrywał, że pomysł na "Laurę" pojawił się w trakcie kręcenia serialu o katastrofach górniczych. Nie myślałem o tym, aby mój debiut fabularny opiewał właśnie tą tematykę. Wyszło to w taki naturalny sposób. Pracując przy serialu poznałem Zbyszka Nowaka i podczas bardzo długiej rozmowy z nim zdałem sobie sprawę, że jest to materiał na duży film. Historia ta warta jest tego, aby dotarła do wszystkich. Opowiada o życiu, nadziei i głębokiej wierze w to, że można być ocalonym w sytuacji wydawałoby się beznadziejnej. Tą siłą która wtedy potrafi ocalić człowieka jest właśnie miłość. Pomyślałem, że jest to film, który warto zrobić. Nie chciałem zrobić filmu ciężkiego, w którym oglądalibyśmy to wszystko co oglądamy co roku, kiedy dochodzi do kolejnej katastrofy górniczej. Chciałem zrobić taki film, który mimo tego, że opowiada o katastrofie to daje ludziom nadzieję. Wychodzą oni z tego filmu pełni wiary i nadziei. Chciałem, żeby ten film dał coś widzom, coś takiego co pozwoli im radzić sobie ze swoimi własnymi problemami. To ta historia pociągnęła mnie do zrobienia tego filmu, a nie jakieś założenie. Natomiast to, że wychowałem się na śląsku, studiowałem na śląsku, później mieszkałem w Dąbrowie Górniczej sprawia, że problemy tego terenu są mi doskonale znane i nie mam problemu z odnalezieniem się w tej rzeczywistości.
P.K. – W "Katastrofach górniczych" grali zawodowi górnicy i ratownicy. Dlaczego do filmu "Laura" postanowił zaangażować Pan aktorów?
R.D. – "Katastrofy górnicze" były fabularyzowanym dokumentem. Ten gatunek rządzi się innymi prawami. Z jednej strony mamy tam wypowiedzi prawdziwych bohaterów, a z drugiej strony ilustrację obrakową, w której w fabule oglądamy to co się wydarzyło. W takim wypadku aktor znany psuje ten cały wymiar dokumentu, bo film staje się mniej wiarygodny, popularna twarz przeszkadza nam w odbiorze. Natomiast "Laura" to film fabularny, pełnometrażowy, film który rządzi się innymi prawami i mimo tego, że oparty jest na pewnej historii to w dużej mierze jest fikcyjny. W filmie znajdują się wymyślone sceny, które razem ze scenarzystą Piotrem Fede napisaliśmy. Jest to taki film, który ociera się o pewną rzeczywistość, ale nie doszukujmy się w nim retrospekcji wydarzeń, bo nie ma on takich ambicji. Jest pewną wymyśloną historią, ale oczywiście opartą na faktach. Jeżeli chodzi o aktorów, to wszystkie sceny podziemne są scenami z udziałem ratowników. Wkomponowani są w to prawdziwi aktorzy, ale otoczeni są prawdziwymi "chłopami z dołu".
P.K. – Gdzie kręcony był film?
R.D. – Zdjęcia naziemne były kręcone na terenie Rudy Śląskiej w kopalni "Wirek polska". Natomiast zdjęcia pod ziemią kręciliśmy w kopalni "Królowa Luiza"- jest to skansen. Mieliśmy idealne warunki, bo cała kopalnia była do naszej dyspozycji. Mogliśmy scenograficznie robić co chcemy. Dzięki temu, że kopalnia ta jest niegłęboka mieliśmy łatwość realizacyjną. Podczas zdjęć czas jest bardzo ważny.
P.K. – Która ze scen była najtrudniejsza do nakręcenia?
R.D. -Najtrudniejsza scena do nakręcenia pod ziemią to była scena zawału Zbyszka. Nie używaliśmy w niej prawie żadnych efektów komputerowych. Oczywiście są tam pewne grafiki komputerowe np. pewnego rodzaju dymy, drobne zawały. Jednak wszystko to, co oglądamy to jest realizm. Wszystko to co się wali Krzyśkowi Respondkowi na głowę to wali mu się naprawdę. To nie są żadne teksturowe zastawki. Scena zawału była dużym przedsiewzięciem, była kręcona cały dzień do 3 w nocy. Wszyscy byli wykończeni. Krzysiek to przetrwał i wyszedł z tego cały i zdrowy. Jestem z tej sceny dumny. Robi ona ogromne wrażenie, gdyż jest bardzo realistyczna.
P.K. – Kiedy "Laurę" będzie można obejrzeć w telewizji?
R.D. – Film "Laura" powstawał z myślą o kinie. Niestety później głównie z powodów budżetowych okazało się, że będzie on filmem telewizyjnym. Jednak ja nie dzielę filmów na telewizyjne i kinowe, tylko na dobre i złe. Film narazie będzie puszczany w kinach. Mam nadzieję, że zostanie zakwalifikowany do festiwalu filmowego w Gdyni. Dopiero na jesień "Laurę" będzie można oglądać w telewizji TVN.
P.K. -Zazwyczaj kręci Pan seriale i filmy telewizyjne. Nie chciałby Pan nakręcić jakiejś wielkiej produkcji kinowej?
R.D. – Myślałem o tym, ale dobrze czuje się w kameralnych i prostych filmach. Polska nie jest krajem w którym powstają wielkie produkcje kinowe. Filmy, które mamy okazję oglądać są dosyć kameralne i proste. Czy chciałbym nakręcić taki film? Nie wiem. Narazie pracuje nad scenariuszem do filmu o Januszu Świtaju. Walczy on w Polsce o prawo do eutanazji, mieszka w Jastrzębiu Zdroju. Historia ta będzie znów prosta i kameralna. Myślę, że robie takie filmy, które sam lubię oglądać.
P.K. – Dziękujemy za rozmowę.
Czytaj również:
Opowiedzieli historię o górniku cudem z Halemby ocalonym