Pasje raciborzan: Michał Klicki, rycerz po godzinach

O roli kobiet, zajęciach współczesnych rycerzy, ranach, które zdarzają się podczas walk opowiada Michał Klicki, członek stowarzyszenia rekonstrukcji Cesarska Gwardia Wareska.

Paulina Krupińska – Opowiedz coś o grupie do której należysz. Co to za grupa?

- reklama -

Michał Klicki – Odtwarzamy Cesarską Gwardię Wareską. Jest to grupa wojów z X wieku. Zakreślamy się od Bizancjum po Turcję, Rosję, Polskę, Hiszpanię i wszystkie inne strefy wpływów średniowiecza. Na ziemiach raciborskich działają również inne grupy m.in. Drengowie znad Górnej Odry – to są wikingowie, Załoga Grodu Raciborskiego – oni zajmują się głównie ziemią raciborską, a także Drużyna Wareska "Czarny Krzyż", oni podobnie jak my zajmują się Bizancjum, tylko nieco wcześniej.

P.K. – Od kiedy interesujesz się rycerstwem i jak to zainteresowanie wygląda w praktyce?

M.K. – W obecnym bractwie działam od 5 lat, a interesuję się tą tematyką już 10 lat. Dokładnie tyle ile działa nasze bractwo. Obecnie w bractwie zajmuję się walkami. Na razie nie mam większych sukcesów na swoim koncie, chociaż ostatnio udało mi się wygrać dwa turnieje. Do turnieju przystępuje około 40 – 60 wojowników, więc jest to nie lada osiągnięcie. Wygrani w nagrody otrzymują tarcze, miecze, które później mogą wykorzystać w następnych walkach.

P.K. – Wasze walki zawsze wzbudzają duże zainteresowanie. Powiedz czy są one prawdziwe, czy miecze są ostre i czy zdarzają się jakieś rany?

M.K. – Rany naturalnie się zdarzają. Broń, której używamy podobnie jak w średniowieczu nie jest ostra. Przynajmniej tak było X wieku. Walki w żaden sposób nie są improwizowane. Odbywają się zgodnie z zasadami, określonymi przez organizatorów. Zabrania się pchnięć, a poza tym wszystko wygląda tak, jak w średniowieczu.

 

 
P.K. – Skąd pochodzą stroje i broń, której używacie?

M.K. – Wyposażenie częściowo jest wykonywane samodzielnie, a częściowo przez osoby, które się tym zawodowo zajmują. Niektóre stroje są zamawiane u krawców. Nasz strój składa się z butów, spodni w zależności od okresu odtwórstwa, tuniki oraz koszuli, które zazwyczaj samodzielnie szyjemy, ale zdarza się też, że zamawiamy u krawców. Nieco więcej problemu jest przy uzbrojeniu, bo o ile topór można zrobić samodzielnie to miecz już nie za bardzo, bo musi być tak wykonany, aby nikomu nie stała się krzywda. Hełmy i pancerze wykonują płatnerze, kowale oraz inni ludzie zajmujący się tym od wielu lat. Wszystko finansujemy sami, oczywiście pomagają też środki z pokazów, gdyż nie ukrywamy, że niektóre pokazy są odpłatne.

P.K. – Jak to wszystko wygląda "od kuchni"? Jak wyglądają przygotowania do walk?

M.K. – Treningi odbywają się średnio dwa razy w tygodniu i trwają od pięciu do sześciu godzin. Oprócz tego każdy z walczących przygotowuje się w domu. Niestety, żeby wytrzymać 3 lub 4 minuty, bo tyle zwykle trwa walka, w 50-cio kilogramowym pancerzu to trzeba potrenować. My obecnie trenujemy wraz z drużyną Drengów znad Górnej Odry w Gimnazjum nr 3 w poniedziałki, a także w prywatnym gronie w placówce kolegi.  

P.K. – Gdzie byliście najdalej na jakimś turnieju lub z pokazami?

M.K. – Zaczynając od Austrii, Francji, Włoch, kończąc na polskim Wolinie. Wszystkie wspominam miło. Każdy turniej jest inny i każdy kolejny turniej przynosi ze sobą nowe doświadczenia i kolejne wspomnienia. W ostatnim sezonie najmilej jednak wspominam turniej w Nysie, w której zająłem dość wysokie, drugie miejsce w turnieju bojowym.

 

Michał Klicki podczas tegorocznego finału WOŚP wcielił się w rolę 
łucznika. Fot. nowiny.pl

 

P.K. – Czym zajmuje się współczesny rycerz?

M.K. – Oprócz tego, że po godzinach jest rycerzem, to pracuje, uczy się. Kiedy się spotykamy to zaczynamy od tańców, wyrobów stroju, pisania gęsim piórem, później są walki, kuglarstwo. Bawimy się tak jak w średniowieczu, gramy w te same gry. Z dość ciekawych gier plebejskich, które obecnie praktykujemy to kręcioł. Gra ta polega na tym, że wojownik kładzie głowę na palu. Obraca się 20 lub 30 razy wokół własnej osi po czym musi pokonać tor przeszkód. Podobne gry to na przykład rzut zapałką. Gra ta pochodzi ze Szkocji. Polega na tym, że wojownik musi rzucić za siebie palem drewna warzącym około 20 kilogramów.

P.K. – Średniowieczni rycerze, wojowie mięli określone zasady. Jak to wygląda u was i czy na codzień też stosujecie te zasady?

M.K. – To jest zależne od tego, która grupa co odtwarza. Rycerzy, ogółem w Polsce jest bardzo niewielu. Na jednego rycerze, a właściwie na jego kopię przypada około 9 – 10 osób jego obstawy. My odtwarzamy wojów wczesnośredniowiecznych. Nas obowiązuj nieco inne zasady, których staramy się przestrzegać. Jest ich bardzo dużo.

P.K. – Dlaczego według Ciebie warto zajmować się rekonstrukcją historyczną?

M.K. – Rekonstrukcja historyczna przede wszystkim przybliża wszystkim ludziom, którzy nas oglądają historię. Jest także dość ciekawym sportem i dobrą rozrywką dla ludzi, którzy po prostu nie mają co robić w domu. Lepiej udać się na jakiś turniej, pozwiedzać zamczyska, różne grody średniowieczne niż siedzieć przed blokiem na ławce czy przy komputerze.

P.K. – Jak liczne jest wasze bractwo i jak wygląda jego struktura?

M.K. – Bractwo na dzień dzisiejszy liczy około 30 osób. Składa się z wodza, którym jest zazwyczaj założyciel bractwa. Jest nim tez osoba najstarsza, najbardziej zaprawiona w boju i najlepiej zna historię, którą odtwarzamy. Następnie sa członkowie rady, jest ich w zależności od okresu od 6 do 9. Członkowie rady to, że tak powiem niższa struktura, ale tez znają dobrze historię, również są zaprawieni w boju, są to osoby zazwyczaj nowe i młode, które nie towarzyszyły od początku wodzowi. Rada, do której ja również należę zajmuje się także naborem nowych czlonków. W bractwie są również osoby wolne. Są to osoby, które zdały nowicjat, które mają jakiekolwiek pojęcie o historii, podstawy walki, ale nie zasłużyły na wyższe stopnie. Najniżej są trale, niewolni. Oni dopiero rozpoczynają swoją przygode z bractwem. W późnym średniowieczu wyglądało to tak, że był rycerz, a pod rycerzem byli giermkowie, służba itd.

P.K. – Jakie warunki trzeba spełnić, żeby dostać się do waszego bractwa?

M.K. – Do bractwa dostać może się każdy, ale nie każdy może walczyć. Mamy także łuczników, tancerki, kuglarzy, więc mogą się tym zająć. Do walk wymagana jest jakaś krzepa i dobre chęci, a do całej reszty nieco mniej.  W ciągu ostatniego tygodnia do naszego bractwa zapisały się cztery nowe osoby, więc chyba nie jest tak trudno.

P.K. – Jaka jest rola kobiet w bractwie?

M.K. – Kobiety oprócz tego, że opiekują się obozem w trakcie wyjazdów to tańczą, wyszywają, piszą gęsim piórem. Nawet zdarzyło się kilka dziewczyn, które walczyły i szło im całkiem dobrze.

P.K. – Po remoncie zamku ma się tam znaleźć również miejsce dla bractw rycerskich. Czy i Cesarska Gwardia Wareska również będzie miała tam swój kąt?

M.K. – Tak, wraz z innymi bractwami z ziemi raciborskiej będziemy mieć swoje miejsce na zamku. Siedziby bractw podobno będą podzielone na miejsce spotkań i na zbrojownię, gdzie będziemy trzymali sprzęt wykorzystywany na treningach i podczas turniejów.

 

P.K. – Dziękuję za rozmowę.

- reklama -

1 KOMENTARZ

  1. proszę nie brać tych informacji na poważnie.
    Prawie wszystko co zostało wyżej napisane to stek bzdur.
    Zacytuję Stanisława Lema „Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.”

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj