Klamka zapadła. Umowa na budowę aquaparku podpisana. Dyskusje o nieustalonych kosztach jego funkcjonowania, wyborze złej lokalizacji i braku analizy opłacalności tej inwestycji – definitywnie zakończone.
Opozycja ze swoimi wątpliwościami i pytaniami – skutecznie wysłana do kąta. W zasadzie nie pozostaje nic innego, jak się cieszyć. No i wierzyć w to, że wydarzy się jakiś ekonomiczny cud. Taki „cud nad Odrą”… Tak więc ja, jako mieszkaniec Raciborza i przyszły użytkownik tego ośrodka, autentycznie się cieszę! Naprawdę. Obserwowałem pewne nieporadne wysiłki obecnych władz, które nasze pytania o analizę kosztów funkcjonowania przyszłego obiektu starały się zakrzyczeć oskarżeniami w stylu „oto przeciwnicy rozwoju”, „oto wrogowie lepszej jakości życia mieszkańców”. To taki klasyczny w Raciborzu sposób na odwrócenie uwagi…
NaM też lubi bąbelki!
Czy NaM jest przeciwny budowie aquaparku? Co do zasady – nie! Sam w czasie ostatniej kampanii wyborczej dopingowałem Prezydenta Lenka, by wziął się do roboty i zrealizował własny program – tak byśmy wreszcie, wraz z XXI wiekiem dorobili się basenu, gdzie każdy może wejść i popływać. Byśmy poziomem życia dorównali do Kietrza, Gorzyc, Skoczowa czy Bochni. Bo nie móc popływać we własnym miejskim basenie (dwa istniejące są zamknięte dla przeciętnego mieszkańca) to delikatnie mówiąc: wioska i wstyd!
Niestety, nie miałem wtedy pojęcia o tym, że sprawa aquaparku po raz kolejny wyciągnie na wierzch niemal wszystkie negatywne strony raciborskiego samorządu: brak dyskusji ze społeczeństwem, permanentną głuchotę na głosy płynące spoza własnego gabinetu, łamanie zasad racjonalnej dyskusji, próby ośmieszania przeciwnika zamiast merytorycznej wymiany argumentów, manipulowanie faktami, forsowanie własnych widzimisię wbrew logice, przerost optymizmu i fantazji nad odpowiedzialnością i zasadami matematyki. Jako radny Rady Miasta Racibórz – nie jestem już taki ucieszony.
Matematyka głupcze!
Jako radny jestem głęboko zaniepokojony. Dlaczego? Bo widzę podejmowanie decyzji w oparciu o hasła i pomysły, a nie analizy finansowe i tabele. Nie mieści mi się w głowie, że można lekką ręką wydać 30 milionów złotych (a to wcale nie koniec kosztów) w oparciu o wyliczenia wykonane w ciągu 3 minut (podczas sesji) na kartce w kratkę. Bo nie rozumiem, jak Prezydent Miasta, który ma zaciągnąć 24 miliony komercyjnego kredytu może na interpelację Ryszarda Frączka, w której radny domaga się ujawnienia analizy opłacalności inwestycji, odpisać 2 zdania w stylu „robiliśmy analizy i wynika z nich, że powinno się opłacać”. Bo przeraża mnie, że w toku dyskusji nad największą inwestycją obecnej kadencji, przewodniczący komisji budżetu marszczy brwi, spogląda w lampę i po 5 sekundach odpowiada: „ to będzie nas kosztować maksimum 500 tysięcy rocznie”.
Jestem radnym tylko od roku. Na co dzień jestem małym przedsiębiorcą. Największą inwestycją mojej firmy w minionym roku była instalacja ogrzewania w lokalu, który przedtem ogrzewany był tylko kominkiem. Wartość inwestycji zamknęła się w okolicach 25 tysięcy złotych. Ale zanim wydaliśmy te pieniądze, spędziliśmy ze wspólnikiem kilka dni na dokładnych wyliczeniach: kosztów montażu danej instalacji i późniejszych zakupów drewna; ustaleniu ilości miejsc w zimnych dotychczas pomieszczeniach, które zyskamy dzięki ich ogrzaniu; corocznych kosztów serwisu, napraw; wartości pracy palacza, który będzie musiał przychodzić w godzinach rannych. Przeanalizowanie kosztów czterech różnych wariantów tej – jakże małej inwestycji – zajęło nam 2 miesiące.
Tymczasem odnoszę wrażenie, że aquapark za 30 milionów będzie zbudowany w oparciu o wnikliwe spojrzenie w świetlówkę i 3 minutowe wyliczenia z długopisem w dłoni. No i wielki optymizm. I choć sam uważam się za wielkiego optymistę, to w 1000 osób odwiedzających nowy basen w ciągu każdego dnia jednak trudno mi uwierzyć. Zwłaszcza, że bilet (przy dzisiejszych cenach wody i energii) musi kosztować średnio 10 zł za godzinę. Jeżdżę we wtorki rano do Gorzyc i bywa, że jestem w niecce basenowej sam, albo jest nas kilkoro. No, ale może w Raciborzu będzie lepiej. Może. Bo w kilkunastu innych miastach Polski – nie jest. Prawie wszystkie aquaparki w Polsce przynoszą straty – od kilkuset tysięcy do kilku milionów złotych rocznie. W Niemczech niektóre samorządy zdecydowały się już nawet na zamknięcie swoich aquaparków. Nie stać ich na ich deficytowe utrzymywanie …
Nie wszystko to ekonomia!
W tym miejscu wypada zaznaczyć, że wbrew temu, co napisałem powyżej – mam pełną świadomość tego, że samorząd to nie firma, a inwestycje gminne nie muszą przynosić zysków. Wiem, doskonale wiem, że nawet jeśli taki obiekt miałby być deficytowy – to musimy brać pod uwagę także zdrowe stawy i proste kręgosłupy raciborzan, wyższy komfort życia, lepsze samopoczucie mieszkańców. Przedsięwzięcia gminne nie muszą być dochodowe (a w Raciborzu wychodzi się z założenia, że jest to zakazane i niemożliwe). Rozumiem, że to, co dołożymy do basenu – zaoszczędzimy na leczeniu skolioz, stawów, miednic etc. Zgadzam się z tym, że Racibórz powinien się rozwijać. Ale wiem też, że miasta rozwijają się dzięki budowie dróg, mostów, fabryk i rozwojowi handlu, a nie dzięki kąpielom w bąbelkach. Najpierw potrzebna jest dobra i uczciwie płatna praca, a potem można wydawać na relaks, kino, basen i narty.
Tak więc, zanim wydałbym 30 milionów złotych, na które trzeba wziąć komercyjny kredyt (bajki sprzed kilku lat o możliwym dofinansowaniu z Ministerstwa Sportu nie są już powtarzane nawet w murach UM) – chciałbym znać analizę kosztów. Bo jeśli mamy dopłacać do obiektu trzy miliony złotych rocznie, to może warto zrezygnować z części urządzeń, 2 torów, kilku stanowisk ratowniczych – i dopłacać „tylko” milion złotych rocznie? Nie ma nic gorszego, niż wybudowanie 15 urządzeń rekreacyjnych, które zawsze będą wyłączone ze względu na oszczędności energii, tak jak w przypadku zjeżdżalni na basenie pod Oborą. Ale, żeby coś zmienić – trzeba wiedzieć, co można zmienić. Radni Miasta Racibórz takich informacji nie dostali, choć – mam wrażenie, że radnym koalicji wcale to nie przeszkadza. Bardzo mnie to dziwi. Bo ja, jako radny – pozbawiony takich danych i możliwości normalnej dyskusji – nie jestem w stanie podejmować racjonalnych i odpowiedzialnych decyzji. Nie jestem w stanie brać odpowiedzialności za wieloletnie zadłużenie miasta i skazanie go na spory kredyt, nie wiedząc, czym ten eksperyment zaowocuje. Mirosław Lenk skwitował moje wątpliwości tym, że najwyraźniej za dużo od siebie wymagam. Być może. Choć równie prawdopodobne jest to, że w tej sprawie, to on za mało wymaga od siebie, swoich radnych i swoich współpracowników. Bierze wszystko na siebie i wydaje się mówić słowami, którymi kończył expose swojej pierwszej kadencji: „Nie ma innego wyjścia. Musi się udać”. Oby…
Aquaparkiem w piłkarzy!
W temacie aquaparku, pojawiła się także kwestia jego lokalizacji. Wojciech Krzyżek, zastępca Prezydenta, uparł się, że aquapark będzie zbudowany na OSiR, przy ulicy Zamkowej. Najpierw dyskusji nie było, a potem było na nią za późno. Jak zawsze. Na końcu Pan Prezydent stoczył cichą jednoosobową walkę ze wszystkimi. Z komisją, piłkarzami, OSIR-em (nieoficjalnie) i radnymi opozycji. I wygrał.
Na nic zdały się nieśmiałe argumenty Komisji Oświaty i Sportu, że w tym miejscu mało miejsca na parking, sam wjazd w ul. Zamkową od strony mostu – z niewygodnego lewoskrętu, a ulica jednokierunkowa. Na nic raport ekspertów od ruchu drogowego, którzy alarmują, że skrzyżowanie z ul. Bosacką jest u kresu swojej wytrzymałości i już teraz skończyła się jego przepustowość. To nic, że 3 letnia budowa (ciężki sprzęt) pociągnie zniszczenie drogi obok nowego zamku, że trzeba będzie przejeżdżać obok szkoły. Na nic zdały się argumenty piłkarzy, którym miasto zabierze najstarsze klubowe boisko na Śląsku, a co ważniejsze – jedyne boisko treningowe w mieście. Oczywiście – to zniszczone boisko, pełniące zarazem funkcję miejsca na imprezy plenerowe – trzeba będzie odbudować. Kosztów nie wyliczono. Ale biorąc pod uwagę budowę podobnych obiektów przy szkołach – śmiało można dodać do kosztów budowy aquaparku – przynajmniej 1,5 miliona złotych. Do tego trudny dojazd dla osób spoza Raciborza.
A przecież rozważano także lokalizację aquaparku w Oborze. Jej entuzjastą był (oczywiście nieoficjalnie) nawet dyrektor OSiR-u. W miejsce chaszczy i nierentownych domków można było wstawić aquapark, tworząc letni kompleks basenów otwartych i zamkniętych. Rodzice mieliby blisko na zakupy lub na spacer. Przed lub po basenie – piękne arboretum, z ogrodem „japońskim”, mini zoo, a w przyszłości – z grodem rycerskim. Miejsce do biegania i uprawiania nordic-walking. Miejsc parkingowych mnóstwo, choćby przy marketach. Goście przyjeżdżający z kierunku Rybnka, Wodzisławia i Pszowa – mają świetny dojazd, nie gubią się w centrum i nie korkują go. No i nie zostawiają nam w centrum spalin, a tylko pieniądze z biletów 😉
No, ale… na ostatniej sesji Rady Miasta Pan v-ce Prezydent Krzyżek wyciągnął jakieś tajemnicze „badania”, z których wynika, że w Oborze na aquapark nie ma szans, bo teren za grząski, a lustro wody za wysoko. Trzy potężne hipermarkety obok udało się ustawić bez problemu. Domów ponad setka. Ale aquaparku by się nie dało. Cóż. Musimy wierzyć…
Bawmy się! Cieszmy się!
Bank udzielający Miastu Racibórz kredytu – ucieszy się na pewno. Lokalne firmy budowlane (dobrze, że przynajmniej pieniądze zostaną w Raciborzu) – też. Zakład Wodociągów i Kanalizacji – a jakże! A my? Cóż. Cieszyć, albo martwić będziemy się za 4-5 lat, kiedy poznamy rzeczywiste koszty utrzymania aquaparku. Może zabrzmi to niecodziennie, ale… obym się w swoich wątpliwościach mylił! I piszę to zupełnie serio! Wolę za cztery lata przyznać się do błędu i nadmiernej ostrożności, niż krzyczeć głośno „a nie mówiłem”. Oby nie działo się to w czasie dyskusji nad tym, którą szkołę lub przedszkole trzeba będzie zamknąć, by opłacić kolejną ratę kredytu albo uregulować rachunek za wodę czy prąd.
Nie chciałbym też przyglądać się temu, jak Prezydent Lenk po zakończeniu budowy zrobi sobie zdjęcie przed pięknym aquaparkiem, wjedzie na tym zdjęciu do sejmu czy gdzie tam sobie zamarzy, a płacenie rachunków pozostawi swoim następcom.
Dawid Wacławczyk
Pan Wacławczyk ma zupełną rację. Ja osobiście mam obawy, że ta budowa do całkowitego ukończenia pod klucz będzie się ślimaczyła albo w pewnym momencie zabranie pieniędzy i tych unijnych i miejskich. Polska wolno zmierza do bankructwa finansowego. Miasto, jak mówi prezydent już ma dziurę budżetową. A co do konsultacji społecznych to w Raciborzu jest gorzej niż robi to premier i rząd. Prezydent w otoczeniu swoich urzędników i znajomych podejmuje arbitralnie ważne decyzje za realizację których zapłacą mieszkańcy. Zamiast skupić się na realizacji skutecznej strategii gospodarczej i rozwoju miasta w tym kierunku to prezydent realizuje swoje marzenie aby się chociaż tym wykazać na koniec kadencji.
No i będzie jak ze stadionem narodowym!!
Nasi włodarze działaja, jak w całym kraju: jakoś to bedzie.