"Jestem przekonany, że akurat Kościół wypełnia swoją misję bez ograniczenia co do adresatów" – z Księdzem Biskupem prof. dr. hab. Janem Kopcem, nowym Ordynariuszem Diecezji Gliwickiej rozmawia dr Janusz Nowak.
Dr Janusz Nowak: Ekscelencjo, pragnę raz jeszcze w imieniu Pana Rektora, całej społeczności raciborskiej uczelni i swoim własnym, złożyć Księdzu Biskupowi wyrazy radości z powodu wyniesienia na tron biskupi w Gliwicach oraz życzenia wielu potrzebnych Bożych łask, wsparcia ze strony współpracowników i diecezjan, a także zwyczajnej ludzkiej satysfakcji, płynącej z faktu oglądania obfitych owoców pasterskiego posługiwania. Wierzymy, że nowe obowiązki nie przeszkodzą Księdzu Biskupowi w regularnym odwiedzaniu naszej wspólnoty akademickiej i wspieraniu nas swoim słowem i przyjazną obecnością.
Ks. bp Jan Kopiec: Serdecznie dziękuję. Otrzymałem od Pana Rektora piękne gratulacje i życzenia, za które oficjalnie podziękowałem. Z raciborską Państwową Wyższą Szkołą Zawodową jestem emocjonalnie związany, o czym świadczy chociażby fakt, że nie opuściłem dotąd żadnej inauguracji, kibicuję jej, życzę wszelkiej pomyślności, bo uczelnia ta jest wspaniałym fenomenem kulturowym i społecznym. Na tym wielokulturowym terenie, jakim jest ziemia raciborska, wyższa szkoła, która dostarcza młodym ludziom umiejętności rozumienia trudnych problemów rzeczywistości i rozwiązywania ich, jest niezwykle potrzebna. Jest oczywiste, że zaproszenie z Raciborza, z tamtejszej wyższej szkoły, zawsze będzie dla mnie ważne i miłe.
Dr Janusz Nowak: Dziękujemy Księdzu Biskupowi za tę deklarację. Księże Biskupie, ogromnie doceniając zgodę Księdza Biskupa na ten wywiad, pozwolę sobie na wykorzystanie sytuacji i zadanie pytań, dotyczących różnorodnych problemów związanych z aktualną sytuacją Kościoła i społeczeństwa na Śląsku. Proszę powiedzieć, jak postrzega Ksiądz Biskup wyzwania stojące przed Księdzem Biskupem po ingresie, czyli kanonicznym przejęciu diecezji gliwickiej?
Ks. bp Jan Kopiec: Jasne jest, że każde zadanie, które w Kościele mamy do spełnienia, jest zadaniem w zakresie wyjątkowo nieuchwytnym, bo duchowym. Jesteśmy nastawieni na to, by docierać do człowieka i pozwalać mu dochodzić do dojrzałości. Taka jest oczywiście nasza główna rola. Ponieważ też jesteśmy ludźmi, wobec tego musimy używać środków takich, jakimi potrafimy dysponować. A więc to, co sam Założyciel Kościoła przewidział – trzeba samemu najpierw dobrze zapoznać się z wszystkimi uwarunkowaniami, a potem, na miarę tego, cośmy potrafili dostrzec i zrozumieć, iść z tym do każdego bez wyjątku człowieka. Jestem przekonany, że akurat Kościół wypełnia swoją misję bez ograniczenia co do adresatów. Każdy bez wyjątku człowiek jest zawsze w Kościele podmiotem tego, co chcemy mu przekazać. Przekazać zaś w Kościele trzeba nade wszystko prawdy o człowieku, kim on jest, że jest mianowicie stworzeniem, które ma prawo być i szczęśliwe, i mieć bardzo dobrze ukształtowaną swoją wiedzę o świecie i o sobie, o wszystkich innych odniesieniach. I ma ten człowiek, jako stworzenie rozumne i obdarzone wolną wolą, być pociągane do działania, ale w duchu odpowiedniej dojrzałości, w tych ramach uczciwości, odpowiedzialności, prawdy, bo tylko to buduje. Myślę, że tutaj w tym wypadku Kościół od wieków jest także narażony, jasna rzecz, na wszelkiego rodzaju słabości, bo jak wszyscy ludzie różnym słabościom podlegamy. Stąd też od ingresu, od którego mija dzisiaj zaledwie sześć dni [wywiad został przeprowadzony 3.02.2012 roku – JN], cały czas jestem na etapie zdobywania najpierw wiedzy o tym rejonie, którym jest diecezja gliwicka. Oczywiście z pewnością znane jest to, że z tego rejonu się wywodzę. Wprawdzie tylko urodzony w Zabrzu, ale związany jestem z Bytomiem, bo tam od pierwszego roku życia przebywałem. To powiązane było z praca mojego Ojca na kopalni. I to, ten mój związek z tym miejscem, jest na pewno, nie ukrywam, dużym atutem. Nie czuję się dzięki niemu zupełnie obco. Jednak zdaję sobie sprawę, mam przecież wielu znajomych od czasów szkoły podstawowej i krewnych tu mieszkających, że akurat ten rejon przeżywa niezwykle trudne chwile. Wszystko, co było dotychczas związane z podstawą zarówno funkcjonowania, jak i tego społecznego odniesienia, było powiązane z kopalniami, hutami, z ciężkim przemysłem, a też, powiedzmy szczerze, z pewną zasobnością, z pewnym jakimś standardem życia dość ustabilizowanego. Dzisiaj się to wszystko rozsypuje. Wszelkie kwestie związane z takim odchodzeniem od dotychczasowego stanu posiadania przemysłu, zabezpieczenia ludziom odpowiedniego poziomu życia, choć także, nie wolno o tym zapominać, powiązanego z różnego rodzaju wyzwaniami, od nieszczęść na kopalniach rozpoczynając – to wszystko ulega dzisiaj daleko idącej modernizacji. Nie jesteśmy przecież samotną wyspą, przeciwnie, jesteśmy włączeni w całość problemów Kościoła, ale także i społeczeństwa jako państwa, gdzie akurat te restrukturyzacje i wyzwania płynące z innego rozplanowania zatrudnienia w przemyśle i pojawiających się zupełnie innych możliwości pracy – to wszystko, przynajmniej na obecnym etapie, owocuje, niestety, jedynie destabilizacją, takim dość trudnym do zaakceptowania obrazem, powiedzmy sobie bardzo szczerze, dewastacji środowiska i naszych wszystkich możliwości. Ja, mając przed oczyma Bytom sprzed lat pięćdziesięciu, jestem dzisiaj dość przerażony tym, jak miasto to wygląda, przed jakimi wyzwaniami stoją władze samorządowe, ale także Kościół. Trzeba usilnie ludziom tłumaczyć, a nie jest to łatwe, że warto pracować, warto jednak o coś zabiegać. Myślę, że jest to jeden z najtrudniejszych problemów natury nie tylko społecznej, ale przede wszystkim moralno-duchowej.
Dr Janusz Nowak: Dotknął Ksiądz Biskup niezwykle ważnych zagadnień związanych między innymi ze społeczną nauką Kościoła. Obecne niełatwe z wielu względów czasy stawiają wspólnocie katolickiej, a przede wszystkim, co oczywiste, pasterzom Kościoła, ważne pytanie: czy należy realizować, sprawdzoną w naszym kraju wielokrotnie, linię, którą nazwać można w uproszczeniu katolicyzmem masowym, ludowym, czy też może pójść, co obserwujemy od kilku dziesięcioleci w zachodniej Europie, w stronę religijności elitarnej, duszpasterstwa związanego z małymi grupami?
Ks. bp Jan Kopiec: Sądzę, że dzisiejsze uwarunkowania, nawet abstrahując tylko od uwarunkowań czysto polskich, zmierzają jednak w kierunku umiejętnego syntetyzowania jednego i drugiego spojrzenia. Na pewno w obecnych czasach nie da się już uratować tego spojrzenia całościowego, to znaczy że wystarczyło się tylko przed ludem pokazać i już mieliśmy w jakimś stopniu obraz całości. Dzisiaj, ze względu chociażby na pluralizm postaw, z uwagi na bardzo subiektywne traktowanie wszystkiego, w tym również spraw wiary, Kościół musi włożyć duży wysiłek w różnicowanie adresatów. I tu myślę, a raczej jestem przekonany, że Kościół, i to nie tylko w Europie (będąc kiedyś w Boliwii i w Peru, przekonałem się, że jest to problem Kościoła nawet w Ameryce Południowej) pracuje nad budowaniem pewnych wspólnot, grup elitarnych, ale oczywiście w tym pozytywnym znaczeniu, jako adresatów Objawienia Bożego, a także, a wręcz przede wszystkim, jako realizatorów zadań, które z tego płyną. To oznacza głównie przekaz wiary, ale i kształtowanie warunków politycznych, społecznych, docieranie z odpowiednimi zobowiązaniami co do wymienionych przeze mnie na początku postaw uczciwości, prawdy, odpowiedzialności. Myślę, że jest to obecnie dominująca tendencja, chociaż ogromnie doceniam to, co było przedmiotem wyjątkowej uwagi i błogosławionego Jana Pawła II i Benedykta XVI, i tak będzie, sądzę, zawsze – mianowicie, żeby nie rezygnować z takiego powszechnego podejścia i jakiegoś wychodzenia do ludzi, nie tworząc granic, nie tworząc barier, nie zamykając przed jednymi, a tylko zwracając się do drugich. Bo jestem przekonany, na podstawie wielu obserwacji, że bardzo łatwo zamknąć się gdzieś, np. w środowisku akademickim, w środowisku jakiegoś jednego czy drugiego zawodu, ale takie zamknięcie grozi dosyć mocnym wyjałowieniem, dlatego, że idzie się wówczas jedną stroną, unikając spojrzenie szerszego. Dlatego ja bym unikał drogi, polegającej na eksponowaniu tylko jakiejś jednej, konkretnej sytuacji egzystencjalnej danej grupy ludzi. Z tego powodu Kościół nie zrezygnuje nigdy z tego, co nazywamy owym masowym, powszechnym udziałem społeczeństwa i wiernych w życiu Kościoła. Natomiast widzę potrzebę – i będę się o to starał, na ile oczywiście będzie to możliwe – żeby także adresować nasze przesłanie do jakiejś określonej grupy poprzez takie dostosowywanie zarówno treści, jak i możliwości, do konkretnych potrzeb duchowych. Stad na przykład obecnie bardzo się rozwinęło duszpasterstwo poszczególnych grup zawodowych, czy duszpasterstwo ludzi chorych, co uważam za ogromnie ważną działkę, bo przecież wśród ludzi chorych są młodzi i bardzo dojrzali, są przedstawiciele tych warstw biedniejszych, ale są także chorymi ludzie bardzo zasobni nie tylko materialnie, ale również zasobni duchowo. Zatem trzeba odpowiednich sposobów podejścia. Dlatego ta synteza, o której wspominałem, gdyby się ją udało, wdrożyć, stosować w praktyce duszpasterskiej (a wymaga to oczywiście długiego czasu i nie jest to zadanie na jedno życie i na okres jednego pasterzowania), to myślę, że byłoby to z punktu widzenia i Kościoła, ale i takiego poczucia wiernych, że mają jakieś oparcie obiektywne, wsparcie, które jest zawsze i wszędzie aktualne.
Artykuł zaczerpnięto z Eunomii nr 2 (51) / luty 2012
Druga część wywiadu w najbliższym wydaniu Eunomii.
Czytaj również:
– inne artykuły związane z PWSZ
– inne artykuły zaczerpnięte z Eunomii
Dlaczego Kościół nie mianuje stałego, na odpowiednim poziomie uintelektualnym duszpasterza akademickiego dla wyższej uczelni w Raciborzu?
Bo takie duszpasterstwo niestety nie istnieje. Kilka prób utoworzenia duszpasterstwa akademickiego już było, ale jak widać, z kiepskim rezultatem.