…gdy wychodzi z Obory. A co dopiero gdy mowa nie o jednym, a o stu dzikach? Właśnie takie stado pustoszy pola w okolicy Markowic, znajdując spokojne schronienie w Arboretum. Problem sygnalizuje radny Mandrysz.
Już teraz areał upraw jest mocno niszczony, strach pomyśleć co będzie się działo, gdy stado stanie się jeszcze liczebniejsze. Jak prognozuje Franciszek Mandrysz, zbójecki proceder może się jeszcze nasilić, gdyż zdolności rozrodcze dzików pozwalają na reprodukcję dwa razy w ciągu roku. Dziki sprowadziły się do Obory z powiatu rybnickiego i bardzo im się spodobało. Tym bardziej, że są praktycznie nietykalne, bo dyrekcja Arboretum nie pozwala na odstrzał ani inne formy zakłócania im komfortu.
Poszkodowani rolnicy poskarżyli się Mandryszowi. – Dla nich jest to tragedia, a postępowanie odszkodowawcze trwa bardzo długo i nie zawsze uda się wyegzekwować odszkodowanie – mówił prosząc o interwencję urząd miasta i inne służby. Słowa Mandrysza potwierdził Tomasz Kusy, kolejny radny mieszkający w okolicy, który widział dziki nawet na przystanku autobusowym w Oborze.
Prezydent przyznał, że zna problem i jest on rzeczywiście trudny. Na temat dzików już rozmawiał z mieszkańcami Markowic. Najlepiej byłoby wygonić dziki z lasu i tam poprosić o odstrzał koła łowieckie. Na razie miasto pomagało rolnikom rozdając różne odstraszacze, substancje zapachowe, itp. W tym roku tego zaniechano, ale jak obiecał prezydent, tego rodzaju pomoc będzie wznowiona gdy tylko zajdzie taka potrzeba.
/ps/