To już kryzys czy chwilowa słabość? Pogarsza się sytuacja na raciborskim rynku pracy. Artykuł zaczerpnięty z aktualnego numeru (17 – 121) dwutygodnika Gazeta – Informator.
Mówiąc o rynku pracy w Polsce mówimy o "rynku pracodawcy". Oznacza to ni mniej ni więcej, że w relacjach pracownik (lub ewentualny pracownik) – pracodawca, stroną uprzywilejowaną jest ten ostatni. Jego przewaga wynika z większej możliwości wyboru spośród kandydatów do zatrudnienia. I choć pracodawcy skarżą się często, że w procesie rekrutacji, pomimo zgłoszeń wielu kandydatów, ciężko wybrać osobę z pożądanymi kwalifikacjami (co w dużej mierze jest rezultatem odpływu wykwalifikowanej siły roboczej do wielkich miast i za granicę), nie zmienia to faktu, że to oni dyktują warunki. Logicznym jest, że spośród osób ze zbliżonym wykształceniem, umiejętnościami i doświadczeniem, angaż dostanie ten, który zgodzi się na gorsze warunki płacowe (o rodzaju umowy nie wspominając). Tak dzieje się w większości polskich firm. Pozostali kandydaci, skazani na długotrwałe poszukiwanie pracy, w ogromnej części zmuszeni są pracować poniżej swych kwalifikacji i za mało satysfakcjonujące wynagrodzenie.
Czasy kryzysu gospodarczego nie rokują szybkiej poprawy sytuacji na rynku pracy. Wystarczy spojrzeć na nasz lokalny i co widzimy? Na pierwszy rzut oka nie wygląda najgorzej. Od paru lat bezrobocie w powiecie raciborskim waha się w zależności od miesiąca, ale w skali roku nie przekracza 10%. Dla przykładu, w roku 2011 i pierwszej połowie 2012 stopa bezrobocia mieściła się w widełkach od 7,2 do 9,1% (w najgorszych miesiącach). Możemy pochwalić się więc lepszą statystyką niż wynosi średnia wojewódzka (ta z kolei jest lepsza od krajowej), ale też wyprzedzamy pozostałe powiaty w podregionie rybnickim: na 6 powiatów mniejsze bezrobocie zanotowano tylko w Rybniku (miasto), ale to akurat nikogo nie powinno dziwić.
Czy jest więc się czego obawiać? W teorii, opierając się na statystykach dotyczących zatrudnienia, Racibórz znów ma przewagę nad większością śląskich miast. Udział bezrobotnych zwolnionych z przyczyn dotyczących zakładów pracy w ogólnej liczbie zarejestrowanych był u nas w ostatnich latach relatywnie niski. Jeszcze przed wakacjami Edmund Stefaniak, ówczesny dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Raciborzu, informował o planach zwolnień grupowych u kilku większych raciborskich pracodawców. Ostatecznie firmy z redukcji albo się wycofały, proponując pracownikom nieco gorsze warunki pracy i płacy (jak jeden z ubezpieczycieli), albo zredukowały zatrudnienie, ale nie aż w takim stopniu jak zapowiadały. Nie oznacza to jednak stabilizacji.
Pierwszy niepokojący sygnał nadszedł z PUP-u na początku września: w sierpniu jako bezrobotne zarejestrowało się 400 osób! Po raz pierwszy od lat mieliśmy więc do czynienia z sytuacją, w której bezrobocie wzrosło latem, kiedy to dzięki pracom sezonowym zawsze spadało. A prognozy mówią, że to nie koniec. Jako przykład można przytoczyć firmę handlową z Ostroga, dystrybutora materacy i artykułów zdrowotnych. Będąc centralą na Polskę międzynarodowego przedsiębiorstwa działała prężnie w Raciborzu przez 12 lat. Tymczasem przed wakacjami zaczęło się dziać źle. Część pracowników zwolniono, pojawiły się trudności z płatnościami, wreszcie pozostałemu personelowi oznajmiono, że firma zostanie zamknięta. Widmo bezrobocia zajrzało w oczy ok. 60 osobom. Na dodatek mają oni kłopot z wyegzekwowaniem zaległych wynagrodzeń i świadectw pracy, przez co w akcie desperacji postanowili okupować przez kilka dni siedzibę firmy. Bez rezultatu, w obiecanym przez kierownictwo terminie nie zobaczyli ani pieniędzy, ani dokumentów.
Ile takich firm funkcjonuje na lokalnym rynku, trudno powiedzieć. Niepokojący jest fakt, iż kłopoty to nie domena wyłącznie małych i średnich przedsiębiorstw. Dotykają również gigantów, o czym przekonuje aktualna sytuacja Rafako. Choć władze największego raciborskiego pracodawcy uspokajają, iż problemy kontrolującego większościowy pakiet akcji PBG nie będą miały przełożenia na sytuację firmy, cały mariaż odbija się czkawką. Jeszcze w ubiegłym roku mówiło się o inwestycjach, spalarni biomasy, etc. Dziś nieoficjalnie pojawiają się sygnały o czasowym zaprzestaniu produkcji i wysłaniu części załogi na tzw. postojowe. Ile w tym prawdy, pokaże przyszłość, niemniej nie brakuje ludzi kreślących najczarniejsze scenariusze z upadkiem włącznie. – Jeśli tak by się stało, będzie to dla Raciborza tragedia – komentuje krótko prezydent Mirosław Lenk w odniesieniu do Rafako.
Co zatem robić, aby nie dopuścić do degradacji gospodarczej Raciborza? Na pewno nie lada wyzwanie stoi przed Powiatowym Urzędem Pracy, którego nowy dyrektor na "dzień dobry" musi zintensyfikować starania, by urząd mógł stawić czoła pogarszającej się sytuacji (wywiad z Mariuszem Ruszkiewiczem na str. 6). Władze miasta wielką nadzieję pokładają w raczkującej właśnie na Ostrogu strefie ekonomicznej. Czy szereg udogodnień ściągnie do Raciborza inwestorów, okaże się już wkrótce, gdy ruszy aktywna promocja strefy. Prezydent Lenk liczy na rozwój sektora małych i średnich przedsiębiorstw, a jako zachętę w otwieraniu własnej działalności pomimo kryzysu podaje przykład reaktywowanego właśnie Domgosu. Jedno jest pewne, nie można tych kwestii pozostawić samym sobie i liczyć, że wolny rynek sam je ureguluje. Bez aktywnego zaangażowania władz miasta i powiatu nie ma co liczyć na jakąkolwiek poprawę.
Paweł Strzelczyk
——————————————————
ZOBACZ WIDEO
Zdesperowani pracownicy okupowali siedzibę firmy