M. Ruszkiewicz walczy z bezrobociem w Raciborzu [WIDEO]

Lokalne jarmarki ofert pracy, a w przyszłym roku targi pracy z prawdziwego zdarzenia – Mirosław Ruszkiewicz ma plan walki z bezrobociem w powiecie raciborskim. Zobacz wywiad wideo z nowym dyrektorem PUP>>> Mirosław Ruszkiewicz piastuje stanowiska dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Raciborzu od niespełna dwóch miesięcy. W tym czasie zdążyła już wypłynąć "afera" dotycząca rzekomej dyskryminacji w pośredniaku osób powracających z za granicy. Jaka jest odpowiedź dyrektora na te zarzuty? W jaki sposób zamierza wykorzystać napływające z rezerwy ministra środki na walkę z bezrobociem? Skąd pomysł na organizację jarmarków ofert pracy? Odpowiedzi na te pytania poniżej.

Wojciech Żołneczko: Powiatowe urzędy pracy wydatkując środki z rezerwy ministra muszą wykazać się przy ich alokacji 50 proc. skutecznością. Z tego powodu wiele "pośredniaków" boi się po nie sięgać. Czy Pan podziela te obawy? Czytaj również artykuł: PUP Racibórz: dodatkowe środki na aktywizację bezrobotnych.

- reklama -
Dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Raciborzu Mirsoław Ruszkiewicz: Nie boję się sięgać po te środki. Jest to po prostu kwestia zastosowania odpowiednich elementów rynku pracy. We wrześniu ministerstwo pracy wysłało do nas dodatkowe informacje, że jest jeszcze trzecia tura środków z rezerwy ministra do wykorzystania. Złożyliśmy projekt na kwotę 270 tys. zł, gdzie staraliśmy się pomóc grupie 45 osób bezrobotnych. Aby osiągnąć wymaganą skuteczność zastosowaliśmy różne elementy rynku pracy: staż, szkolenia, doposażenie stanowiska pracy, pomoc w podjęciu działalności gospodarczej. Problem polega na tym, że jeżeli mówimy np. o szkoleniach, to często nie są one tak bardzo efektywne, jakbyśmy sobie tego życzyli – po odbyciu szkolenia przez osobę bezrobotną, pracodawca nie ma obowiązku jej zatrudnienia. Staże muszą trwać dłuższy okres czasu i w warunkach zbliżającego się końca roku niemożliwe jest wykorzystanie środków w ten sposób. Jednakże jeśli projekt jest przygotowany w taki sposób, aby większość środków poszła na działalność gospodarczą, czy doposażenie stanowiska pracy, to wówczas efekt jest stuprocentowy i nie ma problemu z osiągnięciem 50 proc. skuteczności w alokacji środków. I tak właśnie zrobiliśmy. Po to, aby pieniądze, które moglibyśmy otrzymać na pomoc w walce z bezrobociem nie przepadły. Dodam jeszcze, że nadal dostępne są środki na podjęcie działalności gospodarczej. Osoba korzystająca z tej formy pomocy może liczyć na 20 tys.zł. Warto zaznaczyć, że z naszych badań wynika, że 80 proc. powstałych w ten sposób mikroprzedsiębiorstw utrzymuje się na rynku dłużej niż wymagany rok. Moim zdaniem w szczególności z tej formy radzenia sobie z bezrobociem warto korzystać.

Co może Pan powiedzieć o organizowanym jarmarku ofert pracy? Czytaj również artykuł: Pośredniak rusza z nową inicjatywą dla bezrobotnych.

To jest nowy pomysł. Chciałbym, aby nasza oferta była jasna: będzie to wydarzenie typowo lokalne. Zaprosimy 5-6 pracodawców, którzy będą dysponować kilkudziesięcioma ofertami pracy. Natomiast w przyszłym roku planujemy zorganizowanie targów pracy z prawdziwego zdarzenia, gdzie samych pracodawców będzie kilkudziesięciu. To będzie naprawdę duże wydarzenie, nad którym aktualnie również pracujemy. Wracając do jarmarków ofert pracy: sprawa wygląda tak, że zbliża się koniec roku, a my wciąż posiadamy pewne zasoby finansowe, których ze względu na specyfikę schyłku roku nie możemy wykorzystać np. na płatne staże, które muszą trwać min. trzy miesiące. Z dniem pierwszego stycznia niewykorzystane środki zostałyby nam odebrane. Właśnie dlatego zamierzamy je wykorzystać organizując jarmarki ofert pracy. Jeśli uda się dzięki tym działaniom pomóc kilkudziesięciu lub więcej osobom to będzie, to duży sukces. Gdybyśmy tego wydarzenia nie zorganizowali, te pieniądze by przepadły i nie byłoby z nich żadnego pożytku.


Czy może Pan skomentować podaną przez jednego z radnych powiatu raciborskiego informację, jakoby istniał cichy układ pomiędzy pracodawcami i powiatowym urzędem racy, w ramach którego, na prośbę pracodawców, urząd dyskryminowałby osoby powracające z zagranicy i szukające zatrudnienia na miejscu?
Czytaj również artykuł: W pośredniaku szykanują powracających z zagranicy?

Nasi pośrednicy muszą opierać się wyłącznie na kwalifikacjach, wykształceniu i doświadczeniu zgłaszających się do nas osób. Tak więc nikt nigdy nie brał pod uwagę tego, że ktoś wrócił z Austrii, Niemiec, czy Anglii. Rozmawiałem ze swoimi pracownikami w ewidencji i pośrednictwie – nikt nie przypomina sobie takiej sytuacji. Pracownicy podpisali również oświadczenia, że nie przeprowadzili takiej rozmowy. Dla mnie nie można rozróżniać osób, które powracają z zagranicy i tych, które cały czas były na miejscu. Co więcej, osoby które wracają z zagranicy częstokroć są bardziej zmotywowane i ciekawe dla pracodawców, którzy właśnie ich poszukują. Co innego, gdy osoba wraca z zagranicy i zderza się z tym, co na miejscu pracodawcy oferują, np. niskim wynagrodzeniem, ale my na to wpływu nie mamy. W ciągu ostatniego roku w urzędzie pracy zarejestrowało się 645 osób, które powróciły z zagranicy. Z tej liczy w urzędzie pracy pozostało 266 osób, czyli praktycznie ok. 400 osób zostało w jakiś sposób zaktywizowanych zawodowo lub otrzymały one ofertę pracy. Należy również wziąć pod uwagę przypadki niestawienia się w wyznaczonym terminie lub rezygnacji z ewidencji w urzędzie na własną prośbę, co również się zdarza.

Artykuł pochodzi z Gazety-Informator nr 20 (124).

Czytaj więcej artykułów z ostatniego numeru Gazety Informatora>>>

/Wojciech Żołneczko/

- reklama -

2 KOMENTARZE

  1. polowa tych pracodawcow to agencji zatrudnienia czy pracy tymczasowej… taka daja prace ludziom w regionie ze musza oni wyjechac do niemiec albo holandii, swietna walka z bezrobociem, moze od razu ludzi do lasu wywozic, tez ich nie bedzie na miejscu a ze statystyk znikna…

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj