Czytelnicy piszą: Media, władza i my

Media mają swoje za uszami, czyli skarga i (daremne) żale obywatela na Naszą Samorządową Administrację.

Skąd biorą się nasze żale, pretensje, a może i frustracje. Gdy prześledzimy wypowiedzi internautów na stronie raciborz.com.pl, łatwo zauważymy, że nasza obecna władza samorządowa nie wzbudza ani zaufania, ani szacunku, a nasze młode pokolenie, bo takie najczęściej wypowiada się w komentarzach, nie chce ani  o tym mówić, ani nie ma wiary, że cokolwiek się zmieni.  Nie zamierza uczestniczyć w czymkolwiek, co związane jest z obecną i przyszłą sytuacją polityczną czy społeczną – a zatem z wszelką aktywnością, w tym samorządową. Nic nie ma sensu, bo i tak nic się nie zmieni. A podobno jesteśmy wspólnotą – również samorządową?

- reklama -

Tymczasem powracając do źródeł i podstaw funkcjonowania samorządu terytorialnego należy przypomnieć, nie tylko  młodym ludziom, ale też samym samorządowcom, kilka oczywistych faktów. Po pierwsze w prawie krajowym funkcjonowanie samorządów regulowane jest aktami prawnymi, stosowną ustawą na czele z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej ( w rozdziale VII Samorząd Terytorialny). W  perspektywie wyborów do UE przypomnieć warto, że rozstrzygnięcia prawne dotyczące naszego polskiego samorządu są zgodne z Europejską Kartą Samorządową ( 26 kwiecień 1993 r.). Czy zatem założenia zawarte choćby w Preambule tego dokumentu są realizowane? Gdyby odpowiedź była pozytywna, to nie powinno być tylu rozżalonych obywateli, tak wiele osób nihilistycznie nastawionych do obecnej rzeczywistości, czy wylewających swoje żale, skargi na wszystkich i wszystko. Ktoś powie, że takich nigdy nie brakuje. To tak, jak w szkolnej klasie. ¾ to średniaki, a po jednej trzeciej to  zdolniachy i nieuki. Tymczasem  zapisane w Preambule założenia, to super przepis na sukces samorządowy i to nie zadłużając się bardziej, dopłacając do unijnych dotacji kolejnymi kredytami: traktowanie społeczności lokalnej jako podmiotu w działaniach samorządowych, a także danie obywatelom możliwości uczestniczenia w zarządzaniu sprawami miasta czy regionu, przyniosłyby pożądany skutek, a sama władza byłaby bliżej obywatela i może bardziej by rozumiała te żale, pretensje i skargi, a może i udałoby się zrobić trochę więcej niż kilka skwerów upiększających miasto i kilka obiektów nie przynoszących dochodów, nie dających kilkaset miejsc pracy.

Umiemy czy nie nauczyliśmy się jeszcze

Pierwsze pytanie pod rozwagę skierowane do nas samych: na ile sami chcemy uczestniczyć  w codziennym życiu miasta? na ile nasza bierność i oczekiwanie, że oni (czyli ci przy władzy) zrobią coś za nas, bez nas i dla nas są słuszne? Konsekwencje biernej postawy rodzą frustrację, niezadowolenie i oczywiście w konsekwencji niską frekwencję uczestniczących w  wyborach. która est także wyrazem mizernego zainteresowania nas samych jak polityków, tym co dzieje się wokół. A tu pytanie zadam istotne: ilu z nas uczestniczy w różnych spotkaniach z samorządowcami, jak kształtuje się nasza aktywność w różnych organizacjach, kółkach, rodzinach radia itp.?  Ilu z nas uczestniczy choćby w licznie dziś funkcjonujących tzw. wspólnotach mieszkaniowych, gdzie jak w naszym samorządzie, zapadają decyzje mające wpływ na nasze życie i otoczenie? Z moich obserwacji wynika, ze najpierw unikamy tego wszystkiego, a  potem narzekamy na wszystko i wszystkich. Ta sytuacja dobitnie pokazuje, że pan J. Regulski miał rację w swojej ocenie nas Polaków (Samorząd i demokracja lokalna. Osiągnięcia, zagrożenia i dylematy. Warszawa 2002) „Ludzie nie nauczyli się sposobu uczestniczenia w sprawowaniu władzy. (…) Ludzie dotychczas aktywni, wycofują się z życia publicznego, zmęczeni i zniechęceni trudnościami. Szczególnie groźna jest odmowa udziału przez młode pokolenie”.

 

Czego zatem brakuje?

Jak słusznie opiniuje pan Leszek Iwulski (Gazeta. Informator.pl nr8 z 16.04.2014r.) powodem jest brak informacji, a prościej kontaktu i interakcji władzy z nami – mieszkańcami i media nie są tu bez winy. Skoro zatem czynnik wyborczy nie przejawia inicjatywy, a świat  wybierający jest bierny, na tapecie pozostają media, których polityka informacyjna powinna nie tylko wnikać w problemy władzy, ograniczać swój byt prasowy do komentowania bieżących wydarzeń czy sensacji i sensacyjek, a skupić więcej swojej uwagi na odpowiedzialność za dobro wspólne, które nie zawsze rozumieją czy realizują prezydenci i radni miast oraz posłowie. Jak wynika z ocen wypowiedzi czytelników i komentatorów, na jednym jak na razie niezależnym portalu raciborskim, nikłe jest zaangażowanie w partycypację władzy. Brak zaangażowania, a gdzie tu mówić o jakiejkolwiek kontroli społecznej nad tym, co się udało,  a czego nie zrobiono, a można było zrobić. Media zatem nie aktywizują, nie ożywiają, nie prowadzą dyskusji nad istotnymi bolączkami, a maja taką możliwość nie tylko przed wyborami. Może wystarczy powiedzieć o tym, ile razy dany radny spotykał się ze swoimi wyborcami w trakcie kadencji, o czy mówił, a czego nie przekazał. Nie sztuka chwalić się tylko sukcesami, czasem trzeba powiedzieć, dlaczego tak nie robimy. Pokażmy ile ten nasz radny poświecił mieszkańcom cennego czasu w ramach tzw. dyżurów, w ilu posiedzeniach uczestniczył aktywnie, co zaproponował z tego, co obiecywał przed wyborami. Ile razy była informacja, ile razy był kontakt z wyborcą, ile było dyskusji czy konsultacji społecznych. Sprytnie to realizuje pan Prezydent, ale najczęściej przed wyborami ,a  przecież oni powinni o nas dbać i przed nimi, i w trakcie ich trwania, i po nich.

Badania CBOS- u z listopada i grudnia 2002 roku potwierdzają, że na zmiany w swoim mieście po wyborach samorządowych nie liczyło 42% ankietowanych, 55% liczyło na zmniejszenie korupcji, a 59% nie wiedziało jaka partia polityczna sprawowała władzę – i może to nie najgorsze, ale dane z października 2002 roku ilustrują jak krytyczne oceniono pracę radnych, gdzie większość stwierdza, iż radni w swojej aktywności samorządowej kierują się swoim interesem, a dalej dobrem swoich znajomych, krewnych oraz partią, która dała im władzę. Panowie dziennikarze rozliczajmy nie tylko Prezydenta czy polityków kandydujących do UE i goszczących na naszej ziemi raz na pięć czy co cztery lata, ale rozliczajmy głównie  naszych radnych.

Potrzebujemy dowartościowania

Nasze miasto, mieszkańcy, czytelnicy  potrzebują dowartościowania. Pod rozwagę przytoczę obserwacje medialne dotyczące umiejętności tworzenia wizji dialogu ze społeczeństwem, koncepcji informowania o tym, jak jest naprawdę choćby dwóch ugrupowań, których nie tylko słupki wyborcze rosną – mam tu na myśli Ruch Narodowy czy Kongres Nowej Prawicy (dawniej Unia Polityki Realnej). Te opcje polityczne postawiły na mówienie tego, czego nie mają odwagi powiedzieć inni, bo im poprawność polityczna nie pozwala, ale przede wszystkim mogą być wyrazem tej grupy społecznej, która ucieka od tego, co ich otacza i postaw obywatelskich. Obserwatorzy wolnego dziennikarstwa nazywają ich lemingami. Na koniec tak dla orzeźwienia i przedwyborczej rozrywki proponuję czytelnikowi  sprawdzenie swoich poglądów poprzez anonimowy udział w dość ciekawym teście na stronie ewybory.ue w zakładce „test wyborczy”, który pokaże czytelnikowi, czego oczekuje i może choć trochę go dowartościuje.

 

Aleksander Bojnicki

 

 ——————————————————–

 

zobacz także:

 

Nie bądźmy ani lękliwi ani dekadenccy ale wojowniczy

Czytelnicy piszą: Dajmy sobie szansę, a może i tym którzy ja widzą, mają wizję i odwagę być kierownikiem naszych losów w tym mieście.

 

- reklama -

12 KOMENTARZE

  1. Pierwszy samorzadowiec Raciborza 5-ta kADENCJA -TADEUSZA WOJNARA , jako Przewodniczacego Rady Miasta i nikt nie jest w stanie przywołać Go do porządku mimo , ze razaco narusza zasady dbałości o spółdzielcze mienie[img]upload/small_8ScreenShot076.jpg[/img][img]upload/small_39ScreenShot015.jpg[/img][img]upload/small_23ScreenShot016.jpg[/img][img]upload/small_37ScreenShot017.jpg[/img][img]upload/small_6ScreenShot131.jpg[/img][img]upload/small_14ScreenShot077.jpg[/img][img]upload/small_12ScreenShot075.jpg[/img] – pensja wzięta z….sufitu ,chyba
    34 000zł i niewiarygodnA NIEGOSPODARNOSC DOBREM SPÓLDZIELCZYM!

  2. miedzy poslami
    – czemu płaczesz starego pyta poseł młody
    -wstajesz siadasz nic wiecej gdzie to łez powody
    – tyś młody -odparł stary- wiec czujesz inaczejj. mnie od tedo du…. boli i dlatego płacze

  3. http://www.wolne-dziennikarstwo.pl/-323,O_chorobie_toczacej_polskie_media
    fragment

    Ostatnimi czasy wywiązała
    się interesująca debata dotycząca jakości oraz poziomu mediów w naszym kraju.
    Oskarżonymi są polscy dziennikarze oraz wydawcy współtworzący media w Polsce.
    Zarzuty: tabloidyzacja mediów oraz ogłupianie widzów poprzez niski poziom
    pokazywanych treści.[/b]

    Całą burzę wywołał wywiad
    udzielony ostatnio przez Mariusza Maxa Kolonko portalowi Onet.pl:

    [i]„Jadę do Polski i
    oglądam cięgiem wszystkie dzienniki telewizyjne w kraju. Jest albo sama
    polityka, albo totalne pierdoły. W newsowych stand-upach jakiś gówniarz z
    mikrofonem w ręku i miną wszechwiedzącego wieszcza mówi mi, jak mam żyć.
    Przełączam na telewizję śniadaniową i widzę relację z lodowego igloo z
    prowadzącą Królewną Śnieżką z nogami związanymi w supeł, której jedynym celem
    jest, by dobrze wypaść. Otwieram gazety i widzę „publicystów” skaczących sobie
    do gardeł o byle co. Czułem się jak Jack Nicholson w „Locie nad kukułczym
    gniazdem[/i].”

  4. [url=http://www.raciborz.com.pl/art35023.htm]Czytelnicy piszą: Media, władza i my[/url]
    Potrzebujemy dowartościowania
    Nasze miasto, mieszkańcy,
    czytelnicy potrzebują dowartościowania. Pod rozwagę przytoczę
    obserwacje medialne dotyczące umiejętności tworzenia wizji dialogu ze
    społeczeństwem, koncepcji informowania o tym, jak jest naprawdę choćby
    dwóch ugrupowań, których nie tylko słupki wyborcze rosną – mam tu na
    myśli Ruch Narodowy czy Kongres Nowej Prawicy (dawniej Unia Polityki
    Realnej). Te opcje polityczne postawiły na mówienie tego, czego nie mają
    odwagi powiedzieć inni, bo im poprawność polityczna nie pozwala, ale
    przede wszystkim mogą być wyrazem tej grupy społecznej, która ucieka od
    tego, co ich otacza i postaw obywatelskich. Obserwatorzy wolnego
    dziennikarstwa nazywają ich lemingami.

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj