Porozumienia sierpniowe – to już 35 lat

Szczecin, Dąbrowa Górnicza, Jastrzębie – Zdrój i Gdańsk. To tam w sierpniu 1980r. podpisano porozumienia, które rozmontowały system komunistyczny.

W 1956r. Herbert napisał: Oczywiści Ci, którzy stoją na szczycie schodów, oni wiedzą. Oni wiedzą wszystko. Co innego my szarzy zamiatacze placów, zakładnicy lepszej przyszłości, którym co ze szczytu schodów ukazują się rzadko.Zawsze z palcem na ustach". W sierpniu 1980r. Ci ze szczytu schodów musieli odsunąć palce od suchych już od powtarzania wiecznie wygodnych kłamstw ust. Zakłady miały stanąć. Praca miała zatrzymać się w czasie. Robotnicy powiedzieli "dość" Dość kłamstwu. Dość propagandzie. Dość kolejkom. Dość pogardzie. Dość ignorancji. Sytuacja gospodarcza Polskiej Rzeczpospolitej była u progu lat 80. dramatyczna. Dług publiczny rósł z dnia na dzień. Ceny żywności galopowały. Produkcja leciała na łeb na szyję. W sklepach królował ocet i pustki. A milicja biła i biła… Do mieszkań ludzi uznanych przez władze za opozycję (czyli bardzo często takich, którzy po prostu mieli swoje, dość krytyczne zdanie o reżimie) pukali ubecy. Na nieprawomyślnych czekały szykany, zwolnienia z pracy, "wilcze bilety". Zbyt często czekało na nich Okęcie, albo mały fiat. I emigracja.

- reklama -

 

 

W sierpniu 1980r. wystarczyła iskra, by podpalić tę beczkę prochu. Ogień podłożono w Gdańsku. Władza postanowiła pozbyć się zwykłego człowieka, która zbyt często się "stawiała". Anię Walentynowicz. Aparat zastosował klasyczną metodę – zwolnienie z pracy. Bogdan Borusewicz, Jerzy Borowczak, Lucjan Felski, Ludwik Prądzyński i Lech Wałęsa podjęli decyzje, by powiedzieć "nie".  Tym razem jednak okazało się, że Ci, którzy stoją na szczycie schodów stanęli naprzeciw zwartej, silnej, żelaznej konsekwencji i woli uporu tych, których od zawsze uważano jedynie za nieme i posłuszne instrumenty. W stoczni zaczął się strajk okupacyjny. Robotnicy zażądali realizacji i własnych propozycji na polepszenie swojego bytu. Niech Ania wróci do pracy. I dajcie podwyżkę, taką podwyżkę, żeby móc jakoś żyć w czasie tej drożyzny. Dyrekcja zakładu zgodziła się szybko. Aparat wie, że są takie granice, których nie wolno przekraczać. Przywódcy związkowców wiedzieli, że ta zgoda to oznaka słabości, że to moment, w którym trzeba upomnieć się o więcej. Protestujący pokazali światu swoje żądania – 21 postulatów. Znieść cenzurę. Zagwarantować wzrost płac. Ponownie zatrudnić zwolnionych z powodów politycznych. Obniżyć wiek emerytalny. Zapewnić pracującym kobietom miejsca w żłobkach dla dzieci. Wprowadzić 3-letni płatny urlop wychowawczy. Znieść przywileje milicji i ubecji. Wprowadzić soboty wolne od pracy.

 

 

Strajk szybko rozlał się po całym kraju. Władza musiała zgodzić się na ustępstwa. Po raz pierwszy w blisko 40 letniej historii usiąść i negocjować. W Gdańsku po jednej stronie Lech Wałęsa, po drugiej Mieczysław Jagielski. W Szczecinie Marian Jurczyk i Kazimierz Barcikowski. Niedaleko nas, w Jastrzębiu Zdroju, Jarosław Sienkiewicz i Aleksander Kopeć. W Dąbrowie Górniczej Zbigniew Kupisiewicz i Franciszek Kaim. Negocjacje przyniosły sukces stronie robotniczej. Władze zgodziły się na przygotowanie reformy gospodarczej. Władze zgodziły się na ustawę ograniczającą cenzurę. Władze zgodziły się na przyjęcie do pracy zwolnionych z przyczyn politycznych. I najważniejsze – władze zgodziły się na akceptację Niezależnych Samorządnych Związków Zawodowych "Solidarność".

 

Radość z osiągniętego konsensusu nie trwała długo. Już rok później odezwały się pałki i karabiny. Zaszczekały milicyjne psy. Zagrzmiały ubeckie wrzaski. Władza wprowadziła stan wojenny.

 

 /l/

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj