Dar życia wprost z Eko-Okien

Adam Bulenda z Raciborza dołączył do grona dawców szpiku kostnego. Po dwóch latach oczekiwania odnalazł swoją „bliźniaczkę genetyczną”.

- reklama -

Dawcy komórek macierzystych dają chorym najcenniejszy dar – życie. Jednak prawdopodobieństwo odnalezienia swojego „bliźniaka genetycznego” jest bardzo niskie. Niewielu osobom się to udaje. Adam już wie, że jego „bliźniaczka” mieszka w Stanach Zjednoczonych. Ma 64 lata i jest ciężko chora.
 
Rejestrując się w bazie dawców nawet nie przypuszczał, że już dwa lata później odbierze telefon i dowie się, że to właśnie od niego zależy życie innej osoby. – Na pytanie czy dalej jestem gotów poddać się zabiegowi odpowiedziałem, że „oczywiście, że tak”. Byłem w szoku. Później szok przerodził się w ogromną radość. Cieszyłem się, że mogę pomóc – mówi Adam Bulenda, który na co dzień pracuje w firmie Eko-Okna S.A. Wpis do bazy dawców komórek macierzystych fundacji DKMS wydał mu się czymś zupełnie naturalnym. – Kilkanaście lat temu ktoś pomógł mojemu ojcu. Żyje dzięki przeszczepowi serca. Teraz mogłem się za to odwdzięczyć – dodaje.   

 

W Polsce co godzinę ktoś dowiaduje się o tym, że choruje na białaczkę. Diagnozę słyszą zarówno rodzice małych dzieci, młodzież jak i dorośli. Zachorować może każdy. Dla wielu słowo „nowotwór krwi” brzmi jak wyrok. Wówczas często jedynym ratunkiem okazuje się przeszczep szpiku kostnego. Nie jest to jednak takie proste. Aby przeszczep był udany musi istnieć znaczna zgodność dawcy i biorcy w zakre

sie antygenów zgodności tkankowej. Specjaliści oceniają natomiast, że układ ten może występować w około 5 miliardach kombinacji.  

Im więcej osób znajdzie się w bazie potencjalnych dawców szpiku tym większe prawdopodobieństwo na to, że ktoś w odpowiednim czasie otrzyma pomoc. Sama rejestracja jest niezwykle prosta. – Wystarczy zarejestrować się na stronie internetowej fundacji DKMS, wypełnić formularz zgłoszeniowy, pobrać wymaz z ust i przesłać próbki. To wszystko – opowiada Adam. Później pozostaje czekać. Może zdarzyć się tak, że telefon zadzwoni za kilka miesięcy, a może być i tak, że nigdy nie poznamy swojego „bliźniaka genetycznego”.

 

Adam czekał dwa lata. Po dwóch latach okazało się, że od niego zależy życie ciężko chorej 64-latki. Nie wahał się ani chwili. – Często cały proces przygotowania do przeszczepu trwa bardzo długo. U mnie wszystko działo się bardzo szybko, bo stan pacjentki był dość poważny. Oddałem krew do badań, a za kilka dni leżałem już w klinice w Krakowie i oddawałem szpik – opowiada. Adamowi komórki macierzyste pobierano z krwi obwodowej. Trwało to około 6 godzin. – Dobrze wspominam te chwile. Personel był bardzo pomocny. Na oddziale panowała bardzo miła, sympatyczna atmosfera. Personelowi należą się duże gratulacje – wspomina.  Później Adam dowiedział się, że jego komórki macierzyste lecą do Stanów Zjednoczonych, czyli tam gdzie mieszka jego „bliźniaczka”.

Słysząc o przeszczepie myślimy o bólu. – To nie boli – ucina plotki Adam.  – Co więcej nie trzeba nawet zostawać w szpitalu. Wystarczy parę godzin. Wszystko wygląda niemal identycznie jak w przypadku oddania krwi, ale trwa trochę dłużej – uspokaja Adam i namawia wszystkich do rejestracji. To nic nie kosztuje, nie boli, a może uratować komuś życie.

Regeneracja organizmu po przetoczeniu krwi trwała zaledwie jeden dzień. Już dwa dni po zabiegu Adam stawił się do pracy. – Jesteśmy z niego bardzo dumni. Cieszymy się, że mógł pomóc. Na pewno każdy z nas zachowałby się w jego sytuacji tak samo – mówi Grzegorz Urban, kierownik działu aluminium Eko-Okna S.A., którego pracownikiem jest Adam. 

Eko-Okna
publ./ic/

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj