Co robią młodzi ludzie w nocy z piątku na sobotę? Bawią się, odpoczywają, śpią. Niektórzy wsiadają w pociąg, by po dotarciu do celu wsiąść w kolejny, a potem jeszcze kolejny. I jeszcze.

Kolej to dość niszowe hobby. Z drugiej strony, nawet w Raciborzu można znaleźć osoby, które zajmują się fotografowaniem pociągów, budują makiety, dbają o zapomniane linie czy prowadzą portal na temat transportu. Reakcja na informację o zainteresowaniu kolejnictwem to najczęściej zdziwienie. Pociągi? Te brudne, hałasujące maszyny, które ciągle się spóźniają albo każą stać 10 minut przed zamkniętymi szlabanami? Co w nich takiego niezwykłego?

- reklama -

Choć zakochana w pociągach jestem od dwóch lat, dopiero niedawno zaczęłam interesować się imprezami dla pasjonatów. Pięciolecie Kolei Śląskich, Dolnośląskie Zakamarki III, Dzień Kolejarza w Krakowie… Niespodziewanie pojawiła się propozycja, by pojeździć po pograniczu polsko-czesko-niemieckim, a następnego dnia uczestniczyć w ostatnim przed remontem przejeździe linią z Jeleniej Góry do Lwówka Śląskiego. Koleje Dolnośląskie nazwały ten pociąg Ostatnim Leniwcem – powodem jest kilka odcinków, które pociąg pokonuje z prędkością 10 km/h.

Piątek, 9 grudnia. Wskazówki zegara zaraz wskażą północ, a ja czekam na przyjaciela, który ma mnie zawieźć na dworzec w Kędzierzynie-Koźlu. Trochę zazdroszczę kolegom z redakcji, z którymi kilka godzin wcześniej relacjonowałam Gwiazdkę Serc, że mogą odsapnąć. Mnie czeka nieprzespana noc i cała sobota na nogach. W pociągu dołączam do Karola, który od jakiegoś czasu jest moim stałym towarzyszem w kolejowych wyprawach. Wysiadamy we Wrocławiu.

Wrocław Główny, który zazwyczaj tętni życiem, jest opustoszały. SOK-iści budzą chłopaka, który zasnął, leżąc pod ścianą w holu. My postanawiamy przejść się po mieście, spacer w zimowej temperaturze dobrze nam zrobi. W spożywczaku natykamy się na pijanego znanego aktora. Jednak ciekawiej jest na stacji. Na IC Mieszko dwie lokomotywy – czy zawsze jeździ w podwójnej trakcji? I jaką jednostką dostaniemy się do Szklarskiej Poręby? W pociągu mamy chwilę na sen. W Jeleniej Górze dosiadają się do nas znajomi Karola, Jadwiga i Maciej.

Widoki za oknem sprawiają, że w końcu się rozbudzamy. Góry, lasy, doliny, nawet pojawia się słońce. W Szklarskiej Porębie Górnej, która jest charakterystyczną stacją z powodu skalnej ściany tuż przy torach, przesiadamy się do szynobusu do Liberca. Im bliżej granicy, tym więcej śniegu, wiele osób podróżuje z nartami. Język polski miesza się z czeskim. Liberec okazuje się ładnym miastem, na rynku trwa akurat jarmark świąteczny. Wspaniale wygląda też góra Ještěd. Najwięcej zdjęć powstaje jednak na stacji. Przed 16:00 wsiadamy do pociągu, który zawiezie nas do Zittau, a stamtąd pojedziemy do Görlitz. Po niemieckiej stronie spędzamy niespodziewanie dużo czasu. Nie zatrzymało nas jednak piękne miasto i panująca w nim świąteczna atmosfera – pociąg jadący do Jeleniej Góry, gdzie mamy nocleg, spóźnił się ponad godzinę.

Niedzielę rozpoczynam od tournée po sklepach spożywczych. Kiedy wsiądę w pociąg przed 10:00, wysiądę z niego dopiero o 15:30 we Wrocławiu. A w przeciwieństwie do pociągów specjalnych uruchamianych przez miłośników, na pokładzie Ostatniego Leniwca nie będzie WARS-ika ani cateringu, choć przygotowano specjalne atrakcje. Zainteresowanych więc nie brakowało – na dworcu przywitała nas ogromna kolejka do kas.

Pierwszy przystanek – Jeżów Sudecki. Z pociągu wylał się tłum podróżnych z aparatami. Każdy z postojów został wydłużony i przekształcony na coś w rodzaju fotostopu, czyli sytuacji, w której pociąg zatrzymuje się w ciekawym miejscu i pasjonaci mogą go sfotografować. W przypadku imprez typowo dla miłośników fotografujący rozumieją się bez słów – nikt nikomu nie wchodzi w kadr, każdy zajmuje miejsce i stara się zrobić jak najlepsze ujęcie. W tym przypadku fotostopy charakteryzowały krzyki, przekleństwa, walka o miejsce, a maszynista z kierownikiem musieli poganiać podróżnych, by jak najszybciej wracali do środka. Zwykli pasażerowie pewnie nie raz zastanawiali się, co jest grane. Nikt jednak nie narzekał na niską temperaturę ani deszcz.

Kiedy szynobus toczył się szlakiem Doliny Bobru, przewoźnik zadbał o to, by nikt się nie nudził. Można było usłyszeć historię i ciekawostki związane z linią, które przedstawiał dr inż. Bogusław Molecki, czy zajrzeć do kabiny maszynisty. Każdy z pasażerów otrzymał kartonowy bilet, smycz, przypinkę i krówki z logiem KD, a dzieci mogły złożyć z tektury model SA135, czyli pociągu podobnego do tego, którym jechaliśmy.

Ponad 100 lat temu trasę z Jeleniej Góry do Lwówka Śląskiego parowozy przemierzały w godzinę. W niedzielę jechaliśmy ponad dwa razy dłużej. Jednak było warto. Przejazd był historyczny i nie wiadomo, kiedy pociągi wrócą na tę linię. Oby nie podzieliła losu „naszych”, jak np. 177 do Głubczyc, gdzie ostatni planowy pociąg pasażerski przejechał w 2000 roku.

Katarzyna Przypadło

- reklama -

2 KOMENTARZE

  1. Hobby fajne ale ma swój urok, praktycznie rzadko jeżdżę pociągiem ale ostatnio jechałam PR do Krakowa i fajnie byłby sobie przypomnieć jaka to wygoda

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj