Zdaniem radnego (PiS) – ograniczenie kadencyjności prezydentów, wójtów i burmistrzów jest nie tylko korzystne, ale wręcz konieczne.
Dawid Wacławczyk
RSS Nasze Miasto (PiS)
Młodość i ciągła jeszcze niedojrzałość naszej demokracji oraz skomplikowany system prawny połączony z niesprawnym wymiarem sprawiedliwości stworzyły warunki idealne to tworzenia się klik i układów, które są w praktyce bezkarne. W gminach małej i średniej wielkości mnóstwo jest „dworów”, których głowy świetnie wykorzystują to, że na samorządowym garnuszku pracuje często 1/4 i więcej aktywnych zawodowo mieszkańców gminy. Poprzez umiejętne sterowanie podległymi jednostkami i finansowe uzależnianie od siebie rozlicznych dyrektorów, naczelników, kierowników oraz liderów społecznych, a także współpracę z wybranymi przedsiębiorcami i układanie się z lokalnymi mediami – powstają betonowe układy, które przypominają struktury quasi-mafijne, a przynajmniej księstwa udzielne.
Kolejnym plusem takiego rozwiązania jest też to, że politycy sprawujący drugą kadencję zostaną zwolnieni z „ciśnienia wyborczego” tj. z konieczności walki o głosy, co często oznacza populizm, kupowanie poparcia i szastanie pieniędzmi na bezsensowne wydatki, które cieszą oko zamiast wzmacniać aktywa i potencjał gminy w ujęciu długookresowym. Racibórz jest najlepszym przykładem wszystkich wymienionych powyżej patologii.
Czasowe ograniczenie sprawowania władzy na jednym stanowisku ma głęboki sens także na płaszczyźnie zarządczej. Wystarczy przyjrzeć się korporacjom i wielkim przedsiębiorstwom. Żaden prezes ani dyrektor nie pracuje dłużej na jednym stanowisku niż 5, 8, maksymalnie 10 lat. Po tym czasie powinien albo rozwinąć się i awansować, albo odejść. Czasami dostaje „kopa w bok” i może sprawdzić się w realizacji innych zadań. Tak samo każdy burmistrz czy prezydent po 8 latach pracy przestaje być kreatywny i innowacyjny. Nawet jeśli jest obiektywnie dobry – to na jego miejsce na pewno znajdą się lepsi. A on – jeśli na to zasługuje – poradzi sobie w sektorze prywatnym, albo na wyższych szczeblach samorządu czyli w powiecie, województwie, sejmie lub europarlamencie.
Pamiętam, że pierwszy raz pomysł ten pojawił się zresztą w środowisku Platformy Obywatelskiej, około dziesięciu lat temu. Nie jest to więc pomysł nowy. Po prostu ktoś w końcu postanowił wprowadzić go w życie. Uważam, że słusznie.
Czytaj również:
Nowa ordynacja wyborcza wg PiS. Koniec prezydenta Lenka?
Artur Wierzbicki o kadencyjności: Pomysł nie jest zły. Ale…
For. RSS Nasze Miasto
publ. /j/
Kto wymyślił tytuł o „ograniczeniu kadencyjności”? Sam duży prezes czy jakiś inny redakcyjny geniusz?