Zakład Karny w Raciborzu w pigułce [FOTOREPORTAŻ]

Zakład Karny w Raciborzu w pigułce
Zakład Karny w Raciborzu w pigułce

9 lutego na Zamku Piastowskim odbyły się Wojewódzkie obchody Święta Służby Więziennej. Z tej okazji dzieje raciborskiego więzienia przypominamy z Władysławem Margiczokiem, byłym funkcjonariuszem, pasjonatem lokalnej historii i więziennictwa.

- reklama -

Zakład Karny w Raciborzu to zakład typu zamkniętego dla recydywistów penitencjarnych z oddziałem terapeutycznym dla skazanych z niepsychotycznymi zaburzeniami psychicznymi lub upośledzonych umysłowo. Na jego terenie znajdują się także oddziały dla tymczasowo aresztowanych oraz oddział dla skazanych pierwszy raz odbywających karę pozbawienia wolności zatrudnionych na zewnątrz. Jednostka w Raciborzu zaliczana jest do kategorii pierwszej, tzn. odbywają tu karę skazani na krótkotrwałe, jak i najsurowsze kary pozbawienia wolności. Kadra zakładu liczy obecnie ponad 250 funkcjonariuszy i pracowników cywilnych.

 

Zakład powstał w pierwszej połowie XIX wieku. Kamień węgielny wmurowano w 1843 r. Prace budowlane trwały od 1843 do 1851 r. Został on wybudowany w stylu neogotyckim. Projekt więzienia (autorstwa architekta Busse, ucznia K. F. Schinkla) wzorowano na tego typu obiektach w Berlinie i we Wrocławiu. Zakład ma kształt równoramiennego krzyża z podstawą. Zaczął funkcjonować 25 sierpnia 1851 r., a już 2 lata później przebywało w nim 700 skazanych. Do dziś jest to górna granica przebywających tu osadzonych (pojemność jednostki została określona na 815 miejsc), choć jak wspomina Władysław Margiczok, który przepracował w raciborskim więzieniu ponad 20 lat, były i takie czasy (pierwsza połowa lat 80-tych XX wieku), że za murami przebywało naraz nawet 1800 osób! Margiczok pracował tam w latach 1978-1999, był zaopatrzeniowcem. Wcześniej pracował tam jego ojciec, zresztą cała rodzina mieszkała w bloku 2 przy ul. 1-go Maja 14, a więc w budynku należącym do więzienia.

Życie Władysława Margiczoka od najmłodszych lat toczyło się koło więzienia, obok którego mieszkał i w którym pracował jego ojciec. Na zdjęciu z matką i siostrą, więzienie w tle.

Pan Władysław jest już od dawna na emeryturze, ale jako pasjonat lokalnej historii, a w szczególności z racji wykonywanego wcześniej zawodu więziennictwa, cały czas utrzymuje z jednostką kontakt. Zgodził się opowiedzieć nam, jak za jego czasów wyglądało więzienie.

Józef Margiczok, ojciec Władysława, pracował w ZK Racibórz w latach 1946-77. Służbę kończył w stopniu porucznika.

W latach gdy zaczynał, w zakładzie rozpoczęto generalny remont. Wymieniono wówczas podłogi z desek na parkiet oraz doprowadzono instalację sanitarną i grzewczą do cel mieszkalnych, w wyniku czego polepszyły się znacznie warunki bytowe osadzonych. Jako że był odpowiedzialny za wyżywienie więźniów, przypomina iż jeszcze 30 lat temu zakład był pod tym względem w dużym stopniu samowystarczalny. Miał własną piekarnię, hodowlę świń, a wewnątrz murów znajdowała się 1,5 hektarowa działka, na której sami skazani uprawiali warzywa.

Zmieniło się to dopiero po upadku PRL. Wtedy w ogóle służba więzienna przeszła gruntowne zmiany. Przede wszystkim sam sposób traktowania więźniów. Za komuny nie do pomyślenia były np. telewizory w celach. Wcześniej jedynym urozmaiceniem „odsiadki” były zajęcia w świetlicy, a i tak trzeba było na nie zasłużyć dobrym zachowaniem. Po 1989 roku do przeszłości przeszły także sposoby dyscyplinowania takie jak np. kara twardego łoża, czyli nocleg w celi na gołej drewnianej pryczy. Dopasowano standardy powierzchni przypadającej na jedną osobę (Dziś średnia powierzchnia cel zakładu wynosi 7–8 m2. Powierzchnia, jaką obejmuje to ponad 94 tys. m2. Łączna powierzchnia cel mieszkalnych wynosi ponad 2600 m2).

10 września 1990 roku. Rejestracja związków zawodowych w sądzie w Warszawie. Władysław Margiczok czwarty od prawej w drugim rzędzie.

Na własne oczy, choć spoza murów, obserwował też pamiętny bunt więźniów w pierwszej połowie lat 80-tych XX wieku. Grupa więźniów po ucieczce z wytwórni odzieży opanowała wieżę, a następnie mury. Protest rozprzestrzenił się. Osadzeni domagali się poprawy warunków socjalnych i amnestii, mieli nawet dość spore poparcie wśród społeczeństwa. Przy pacyfikacji buntu pomagały oddziały służby więziennej ściągnięte z innych jednostek, użyto dużej ilości gazu łzawiącego, sytuacji wokół zakładu pilnowała milicja obywatelska. Był to jeden z trzech buntów w raciborskim więzieniu, ale jedyny zakończony pacyfikacją. Pozostałe udało się uspokoić dzięki negocjacjom.

W historii raciborskiego Zakładu Karnego nie było spektakularnych ucieczek. Starsi funkcjonariusze opowiadali o jednej, zaraz po wojnie, gdy budowano obiekt administracji. Była też próba zakończona niepowodzeniem z powodu pęknięcia liny. Jeśli już komuś udało się uciec, to raczej przez nieuwagę konwojentów i na krótko. W zakładzie do lat 20-tych wykonywano wyroki śmierci (w wolnej Polsce w dawnej celi śmierci urządzono kaplicę). W 2005 roku do tutejszego aresztu trafił Ryszard Niemczyk, ps. Rzeźnik, jeden z najgroźniejszych polskich przestępców, skazany później na 25 lat pozbawienia wolności. Warto też wspomnieć, że w 1945 roku przez krótki czas funkcję naczelnika sprawował osławiony Salomon Morel, funkcjonariusz bezpieki, komunistyczny zbrodniarz. W grudniu 1992 r. obiekt został wpisany do rejestru zabytków województwa katowickiego.

Zobacz także: Wojewódzkie obchody Święta Służby Więziennej na Zamku Piastowskim [ZDJĘCIA]

/ps/

fot. archiwum Władysława Margiczoka, Adrian Szczypiński

- reklama -

3 KOMENTARZE

    • Nie.Piwnice są pod całym zakładem ale i tak są ogromne . Za moich czasów tylko w jednym skrzydle przechowywano 150 ton ziemniaków, 20 ton kapusty kiszonej itd.

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj