Okres przedwiośnia jest bardzo dobrym czasem na piesze i rowerowe wędrówki szlakiem parków i pałacyków. W Gminie Rudnik znajdują się trzy interesujące obiekty w sołectwach: Jastrzębie, Szonowice i Strzybnik. Trzy różne pałace, trzy różne koleje losu i trzy światy.
Kompleks parkowo pałacowy w Jastrzębiu prezentuje się doskonale, obiekt przez wiele lat po wojnie pełnił funkcje prewentorium. Na pobyty sanatoryjne i uzdrowiskowe do jastrzębskiego pałacu kierowane były dzieci ze schorzeniami górnych dróg oddechowych z całej Polski. Specyficzny mikroklimat tego miejsca jest ponoć unikatowy w całej południowej części naszego kraju, a jego walory doceniane były już w okresie przedwojennym. Pałac po różnych perypetiach kilka dobrych lat temu znalazł godnego i majętnego gospodarza, co widać już na pierwszy rzut oka. Wyremontowany dach, lśniące wieżyczki, odnowiona elewacja pałacu i budynku gospodarczego, który niegdyś stanowił mieszkania dla służby, wypielęgnowany park i całe obejście. Właściciele mają wizję i cel dla tego obiektu. Przeznaczenie całego kompleksu, w niedalekiej już chyba przyszłości, stanowić będzie albo centrum szkoleniowo-konferencyjne, hotel, albo sanatorium-uzdrowisko. Tak mówią spacerujący w niedzielne popołudnie mieszkańcy Jastrzębia.
Pałacyk w Szonowicach z roku 1820, jak na brak lokatorów i gospodarza, nie wygląda źle, choć z roku na rok stan jego się pogarsza. Właścicielem całego terenu jest Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa z siedzibą w Opolu. Obiekt jest w zarządzie przedsiębiorstwa Agromax w Raciborzu. Zarządca dba o to by obiekt i jego otoczenie utrzymać w jak najlepszym stanie. Teren jest regularnie sprzątany i doglądany. Główną aleją wokół pałacu można pospacerować w pięknym i czystym otoczeniu. Ostatni lokatorzy opuścili pałac kilka lat temu. Było kilka prób sprzedania go przez agencję ale nie znalazł się nabywca. W pałacyku mieścił się kiedyś ośrodek zdrowia, przedszkole, biura Państwowego Gospodarstwa Rolnego oraz mieszkania pracowników gospodarstwa. Pałac jest we względnie dobrym stanie technicznym. Dach został zabezpieczony i wyremontowany, budynek jest zabezpieczony przed nieuprawnionym wejściem. Wokół pałacyku jest przepiękny, nieco zarośnięty samosiejkami park ze starodrzewiem. Cała lokalna społeczność podejmuje starania by obiekt znalazł dobrego gospodarza. Wielokrotnie temat ten trafiał pod obrady lokalnych rajców. Ci niestety nie przejawiali większego zainteresowania przejęciem i zagospodarowaniem terenu, choć pomysłów ze strony Rady Sołeckiej i Sołtysa wsi Szonowice było już naprawdę wiele. Jak mówią mieszkańcy, była próba przeznaczenia obiektu na cele mieszkaniowe dla repatriantów ze wschodu, czy na cele komunalne Gminy Rudnik. Ostatnie prośby i pisma sołtysa wsi to próba zainteresowania Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa by część pałacu przeznaczyć jako wkład własny w realizacji Rządowego Programu Mieszkanie PLUS. Drugi pomysł skierowany przez sołtysa wsi do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Rudniku to przeznaczenie części pałacu po byłym przedszkolu na realizację projektu utworzenia dziennego Domu Pobytu dla Seniorów czemu sprzyja i dobra lokalizacja, i spokojne, pełne zieleni, otoczenie pałacu. Rada Sołecka i Sołtys mają także pomysł jak pozyskać środki pozabudżetowe na rewitalizację starego zadrzewienia wokół parku. By zrealizować te wszystkie pomysły i zamierzenia potrzeba tylko i aż, dobrej woli Rady Gminy, a tej wobec pomysłów mieszkańców Szonowic brakuje od kilku dobrych lat. Może pałacyk doczeka nowych rajców, bardziej mu przychylnych, a co za tym idzie dobrego gospodarza?
Najmniej szczęścia spośród trzech odwiedzonych przeze mnie pałacyków, w całych powojennych losach miał kompleks parkowo pałacowy w Strzybniku. W mojej ocenie najciekawszy z nich. Po wojnie w pałacu, podobnie jak w Szonowicach były: przedszkole, świetlica wiejska i mieszkania dla pracowników Państwowego Gospodarstwa Rolnego. Dziś mimo ogromnych zniszczeń i zaniedbania widać dawną świetność i potencjał tego miejsca. Strzybnicki kompleks to nie tylko pałac i park to do dziś istniejące zabudowania gospodarcze: stara kuźnia, zegarowa wieża i kilka przepięknych spichlerzy, a w odległym zakątku parku mauzoleum z grobową kryptą. Dziś strzybnicki majątek to już totalna ruina łącznie ze zdewastowanym mauzoleum ale wbrew pozorom zagląda tu mnóstwo turystów, spacerowiczów i rowerzystów z całej południowej Polski. Każdy kto tu zawita jest oczarowany miejscem jednocześnie zadając sobie pytanie – kto jest winien temu, że obiekt aż tak podupadł? Trudno dziś szukać winnych, personalnie odpowiedzialnych za taki stan rzeczy. Niemniej, być może gdyby w porę ktoś zareagował, wystąpił z inicjatywą, petycją, zadbał o to by obiekt trafił w dobre ręce, dziś moglibyśmy podziwiać go tak jak ten w Jastrzębiu. W otoczeniu pałacu jest przecież cała wiejska społeczność z sołtysem i radnym na czele, to lokalni liderzy od których wiele w wiosce może zależeć. Po upadku Państwowego Gospodarstwa Rolnego w Strzybniku pałacyk wraz parkiem trafił w ręce prywatnego właściciela, który nie za bardzo przejmował się jego losem. Czy miejscowi decydenci przejmowali się bardziej niż właściciel? Wielka szkoda, że na czas nikt w porę nie zadziałał i zareagował. Trudno. Stało się jak się stało, nie jest to przecież odosobniony przypadek. Dziś prócz walących się murów, zawalonych stropów, wystających pni ścinanych naprędce, drzew, w całym parku zalegają hałdy śmieci, pampersów, worków, wykarczowanych z domowych ogródków roślin, plastikowych kanistrów, szkła i innych odpadów. Ktoś urządza tu sobie zwykłe śmietnisko. Co rusz można się potknąć o stary drut, sznur czy rozbitą butelkę. Niezrozumiałym jest taki widok. Czy to nikomu, z pobliskich mieszkańców, nie przeszkadza? Nie ważne kto jest właścicielem tego terenu. Te hałdy śmieci przypuszczam, że w 99% pochodzą z najbliższego otoczenia parku i pałacu. Obecnego właściciela, jak mówią mieszkańcy, nikt tu nie widział więc raczej tych śmieci ukradkiem tu nie podrzuca. Miejsce piękne. Przecudne okazy strych drzew: kilka kasztanów jadalnych, zabytkowy potężny klon czerwony, cisy, lipy, a wszystko ustrojone plastikowymi workami i hałdami nikomu niepotrzebnych odpadów.
Renata Sala