O emocjonalnych wystąpieniach radnego miejskiego Leszka Szczasnego wie każdy, kto choć w niewielkim stopniu interesuje się lokalną polityką. Z całkowicie odmiennego zachowania słynęła dotychczas wiceprezydent Raciborza, Irena Żylak. Ostatnie posiedzenie miejskiej komisji gospodarki pokazało jednak, że cierpliwość ma swoje granice.
Atmosfera trwającej kampanii wyborczej udziela się zarówno władzom miasta, jak i radnym – głównie opozycyjnym. Na internetowych forach trwa spektakl, którego głównymi aktorami są hejterzy, a w sali kolumnowej raciborskiego magistratu coraz częściej dochodzi do nerwowych dyskusji i obrzucania się wszelkiej maści zarzutami.
Tym razem kością niezgody między politycznymi stronami w radzie miasta było odrzucenie przez radnych koalicyjnych wniosku o dopuszczenie do głosu znanego działacza proekologicznego, Bogusław Siwaka. Raciborzanin chciał podzielić się swoimi spostrzeżeniami związanymi z walką ze smogiem. Przeciwko jego wystąpieniu opowiedzieli się Krzysztof Myśliwy, Dariusz Doleżych, Marcin Fica, Janusz Loch i Eugeniusz Wyglenda, co Leszek Szczasny uznał za próbę zamykania ust mieszkańcom miasta. Jak ocenił, rządzącym wydaje się, że wiedzą wszystko, a co gorsze – nie liczą się ze zdaniem raciborzan. Zarzucił im również brak podstawowej kultury i przyzwoitości, ponieważ – jak pouczał – jeśli już ktoś pofatygował się do urzędu, powinien zostać wysłuchany.
Kolejne minuty posiedzenia pokazały, że w obecnej radzie miasta już dawno nie ma miejsca na poważną oraz przede wszystkim stonowaną wymianę poglądów. Radni, reprezentujący swoich wyborców, zamiast merytorycznej dyskusji wybierają krzyk i zachowanie, które bardzo często nie przystoi osobom pełniącym publiczne funkcje.
Oliwy do ognia dolał Krzysztof Myśliwy (jeden z radnych klubu prezydenta; w najbliższych wyborach wystartuje jednak z listy Roberta Myśliwego), który nie chciał dłużej słuchać perory Szczasnego. Zmierzając do wyjścia usłyszał od tego ostatniego, że może opuścić salę i już nigdy do niej nie wracać. – Jest pan wybitną osobistością tego miasta. Dziękuję – odgryzł się wiceprzewodniczący rady, i tyle go widziano.
Gęstą atmosferę próbowała rozładować Irena Żylak, przekonując Leszka Szczasnego, że każdy z obecnych w magistrackich ławach rajców ma prawo do własnego zdania. Radny, który nie startuje w najbliższych wyborach, nie krył jednak poirytowania, a także rozczarowania postawą wiceprezydent. – Pani ma chyba klapki na oczach! Wierzyłem, że pani, jako jedyna z tej trójki zarządzającej miastem, nie jest zepsuta tym, co się tutaj od wielu lat dzieje! Jestem zniesmaczony, że pani tego próbuje bronić. Lepiej się przyznać, skulić i pójść do domu jak radny Myśliwy, ale nie bronić! – wykrzyczał Szczasny, co rozzłościło Irenę Żylak, która równie donośnym głosem odparła, że to nie miejsce na tego typu przemowy.
Po zamknięciu ostatniego posiedzenia komisji gospodarki mijającej kadencji, przewodniczący Marcin Fica zaproponował rajcom wspólne zdjęcie. Na fotografii nie chcieli znaleźć się jednak wiceprezydent oraz radni z ugrupowania Lenka – Krzysztof Myśliwy i Dariusz Doleżych.
Wojciech Kowalczyk