Felieton: Bóg truchleje. Ma granice nieskończony

Felieton
Fot. Ireneusz Burek

1. Pieniędzy, spełnienia marzeń, by kolejny rok był jeszcze lepszy od tego. Niech się Wam szczęści, niech dzieci rosną zdrowo, niech w pracy się powodzi. Niech będzie jeszcze piękniej, jeszcze intensywniej, jeszcze lepiej. Jak w święta, ale nie tylko od święta. Bądźcie jednak świadomi, że święta różną przybierają twarz.

Najpierw rozkoszni, rumiani, pulchni – z buziami umorusanymi konfiturami i łapami lepkimi od brudu, z włosami mierzwionymi przez kochających rodziców. Niedługo potem, zdecydowanie za szybko – zbuntowani, z papierosem w ustach, winem w kieliszku, z dłońmi zatopionymi we włosach swoich ukochanych. Wkrótce dorośli, z własnymi rodzinami, na własne lub nie, swoje (lub nie) życzenie – zamykają w swoich dłoniach drobne dłonie swoich zakochanych w nich pociech. W okamgnieniu – dziadkowie, których zgrabiałe dłonie co dzień skrywają miętusa dla ukochanego wnuka. I nagle już tylko: żyli długo i szczęśliwie. Spełnieni. I tyle. Koniec.

O tym, co dalej, nie mówi się, wspominając rodzinne dzieje. O tym, co dalej, nie pamięta się, oglądając zdjęcia z poprzednich świąt. Tych świąt, kiedy babcia zapomniała zdjąć kapustę z gazu i zakopciła całą kuchnię, więc kolacja była później niż zwykle. Tych, kiedy dziadek wyszedł z domu na pasterkę i nie wrócił na noc, bo zapomniał, gdzie mieszka, więc trzeba było go szukać. Kiedy zrobiła awanturę, bo nie poznała wnuczka siedzącego na kolanach, więc nie dało się w spokoju śpiewać kolęd. Kiedy nie zdążył wstać od stołu na czas i trzeba było myć go pod prysznicem, więc mama poplamiła białą bluzkę. Kiedy zapomniała przepisu na kutię, którą robiła od lat, więc na deser były mrożone od lipca lody. Kiedy drżącymi dłońmi, tak bardzo kiedyś kochanymi, ktoś wylał na biały, świąteczny obrus krwisto czerwony barszcz, więc trzeba było podjąć odpowiednie kroki. Postanowiono. Kiedyś ktoś. Teraz nikt. Nie ma go już. I tyle. Koniec.

O tym, co dalej, nie mówi się w przy okazji Bożego Narodzenia. W czasach, w których nowe rozwiązania technologiczne tak dzielnie służące oszczędności czasu błyskawicznie zastępowane są przez nowsze, a zdrowa żywność bio mająca zapewnić jak najdłuższe długie życie przetwarzana jest tak, że można ją przechowywać latami, mówi się o początkach. O ironio – mówi się o wieczności. Milczy się o końcu. Nie mówi się o tych, których czas już minął. Którym skończyła się data przydatności do użycia. Koniec.

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj