Do tej pory prywatne laboratoria musiały przekazywać informacje jedynie na temat liczby wykonanych testów. Dziś wchodzą w życie nowe przepisy.
Ministerstwo Zdrowia przygotowuje codzienne statystyki dotyczące liczby zakażonych i wykonanych testów w oparciu o dane, które trafiają do państwowego systemu teleinformatycznego. Według rozporządzenia Rady Ministrów z 9 października laboratoria przekazywały jedynie liczbę wykonanych komercyjnie testów, bez ich wyników: „Medyczne laboratoria diagnostyczne wykonujące diagnostykę zakażenia wirusem SARS-CoV-2 są obowiązane przekazywać informację o liczbie wykonanych testów diagnostycznych w kierunku SARS-CoV-2 finansowanych ze środków innych niż środki publiczne, każdego dnia do godziny 10.00, za okres poprzedniej doby, do systemu teleinformatycznego, o którym mowa w ust. 3 pkt 1, a w przypadku braku dostępu do tego systemu, w postaci elektronicznej, do ministra właściwego do spraw zdrowia”. Ministerstwo mogło więc raportować o dużej liczbie wykonanych testów, uwzględniając zarówno te wykonane za publiczne pieniądze, jak i prywatnie, jednak wśród zakażonych podawano wyłącznie osoby badające się za publiczne pieniądze.
Portalowi Onet.pl potwierdzili to pracownicy m.in. warszawskiego sanepidu, którzy przekazali, że przy raportowaniu przypadków zakażeń przy testach wykonywanych komercyjnie panowała pełna dowolność. Osoba, która przychodziła prywatnie przebadać się na obecność koronawirusa i okazywała się zakażona, dostawała wynik i na tym jego pobyt w systemie się kończył – nikt nie musiał raportować o tym przypadku zakażenia do centralnego systemu teleinformatycznego.
23 października zmieniono sposób raportowania o testach komercyjnych oraz zakażeniach wykrytych w ich wyniku. Dzień po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, który wywołał masowe protesty na ulicach, Rada Ministrów przygotowała kolejne rozporządzenie covidowe. Według niego od 26 października laboratoria nie musiały już donosić o liczbie wykonanych testów odpłatnych, jednak od dziś, 5 listopada, będą musiały codziennie raportować o tym, ile zakażeń wykryto w ich wyniku: „Medyczne laboratorium diagnostyczne wykonujące diagnostykę zakażenia wirusem SARS-CoV-2 wprowadza do systemu teleinformatycznego, o którym mowa w ust. 3 pkt 1, informację o pozytywnym wyniku testu diagnostycznego w kierunku SARS-CoV-2 finansowanego ze środków innych niż środki publiczne oraz informacje o osobie, której dotyczy badanie diagnostyczne, w tym informację o numerze telefonu do bezpośredniego kontaktu z tą osobą”.
– Jaki może być efekt? Dane te – dotąd nieuwzględniane w codziennych statystykach MZ – „zasilą” ogólną liczbę zakażonych. W konsekwencji przy mniejszej liczbie wykonanych każdej doby testów – ze statystyk odpadną te komercyjne – liczba zakażonych będzie większa. Statystycznie, bo realnie większa była już wcześniej, tylko przypadki wykryte w komercyjnych testach nie były raportowane do ogólnopolskiego systemu. Ta zmiana w życie wejdzie 5 listopada. To dokładnie dwa tygodnie po tym, jak zaczęły się masowe protesty po wyroku TK. Zaś 14 dni to ogólnie przyjęty i utrwalony w świadomości społecznej okres, w którym następuje zakażenie koronawirusem – informuje Onet.
Ministerstwo zdrowia zapytane przez portal o te zmiany zapewnia, że są techniczne. Przedstawiciele resortu wyjaśniają, że wybór daty 5 listopada na wejście w życie nowych zasad raportowania przez laboratoria wynika wyłącznie z kwestii porządkowych. Wskazują też, że zakażeni zdiagnozowani komercyjnie byli uwzględniani w codziennych raportach MZ. – Nie jest jednak tak, że dotąd zachorowania zidentyfikowane w oparciu o testy komercyjne nie były raportowane – laboratoria mają obowiązek sprawozdawania takich przypadków do sanepidu, a podawane do publicznej wiadomości liczby zachorowań uwzględniają wyniki pozytywne zarówno testów finansowanych publicznie, jak i komercyjnie – piszą przedstawiciele resortu zdrowia.
– Lekko mnie ta informacja zaszokowała – powiedział Onetowi wirusolog dr hab. Tomasz Dzieciątkowski z Katedry Mikrobiologii Lekarskiej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Nie mieści mi się w głowie, że rządzący mogliby świadomie i celowo coś takiego zrobić. W takim przypadku należałoby zadać sobie pytanie, po co Ministerstwo Zdrowia takie kombinacje robi? W mojej opinii takie działanie byłoby swoistym politycznym makiawelizmem i rodzajem inżynierii społecznej. Problem w tym, że takie przypadki kreatywnej księgowości już się w różnych krajach podczas pandemii COVID-19 zdarzały – mówi wirusolog.
Dr Dzieciątkowski przypomina, że na początku września minister zdrowia nagle zdecydował, że testowani na koronawirusa mają być wyłącznie ci, którzy mają cztery konkretne objawy choroby. Bezobjawowych nie testowano. – Po co to było? Odpowiedź jest oczywista. Resort chciał przede wszystkim wiedzieć, ile osób z objawami może wymagać hospitalizacji, czy zająć łóżka respiratorowe oraz jaki jest stan zagrożenia dla bezpieczeństwa zdrowotnego kraju. To było działanie kompletnie chybione z punktu widzenia epidemiologii i zdrowia publicznego, bo ministerstwo mogło w ten sposób przeoczyć ogromne liczby przypadków osób, które nie mając objawów, zakażały dziesiątki, jeśli nie setki innych – powiedział wirusolog.
– W ogóle działania i wypowiedzi rządzących dotyczące pandemii coraz częściej wprawiają mnie w osłupienie. – podkreśla lekarz. – W sobotę, przykładowo, premier Mateusz Morawiecki stwierdził, że szczepionka na koronawirusa może pojawić się w styczniu. Skąd takie przekonanie, skoro szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wprost powiedziała kilka dni wcześniej, że kwiecień lub maj 2021 r. to najwcześniejszy moment dla krajów Unii Europejskiej? Nie wiem, ale wiem, że rozbudzanie takich nadziei bez żadnych podstaw nie jest działaniem wiarygodnym. Tym bardziej, że również kilka dni wcześniej pojawiły się doniesienia prasowe, że nawet gdyby szczepionka pojawiła się już wiosną przyszłego roku, to wyszczepienie większości mieszkańców UE nastąpić może nawet dopiero w 2022 roku. Po co więc takie słowa premiera? Nie potrafię sobie odpowiedzieć – kwituje dr Dzieciątkowski.
oprac. /kp/
pis łże jak tvp.
Powoli koniec bo psudo przyjaciel trampek wylądował na śmietniku historii.