Po co się szczepić, skoro wciąż tyle niewiadomych? Jest przynajmniej jeden ważny powód – szczepienia chronią przed objawowym i ciężkim przebiegiem choroby, podobnie jak szczepienia przeciwko pneumokokom czy rotawirusom.
W Polsce jest 4 728 nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Pochodzą one głównie województw: mazowieckiego – 744, pomorskiego – 554 i wielkopolskiego – 484, w śląskim jest 393 nowych zakażeń. Zmarło 93 chorych na COVID-19 – spośród nich 33 nie miało tzw. chorób współistniejących. Wykonano ponad 31,3 tys. testów. Bilans epidemii koronawirusa w Polsce to 1 550 255 zakażonych, zmarło 39 087 z nich, wyzdrowiało 1 307 161. Wykonano w sumie 1 641 158 szczepień.
W powiecie raciborskim jest jedno nowe zakażenie.
Wciąż nie ma pewności czy zaszczepienie przeciwko COVID-19 daje bezpieczeństwo nie tylko osobie zaszczepionej, ale i tym, z którymi ona się styka. Dlatego nawet po przyjęciu dwóch dawek szczepionki dalej wszystkich będzie obowiązywała ostrożność w kontaktach i nakaz noszenia maseczki.
Specjaliści zwracają uwagę, że zazwyczaj badania nad szczepionkami trwają ok. 10 lat, podczas gdy nad preparatami przeciwko COVID-19 pracowano zaledwie przez rok. To oznacza, że naukowcy pominęli wiele etapów, skupiając się na dwóch najważniejszych: czy szczepionka jest bezpieczna i czy jest skuteczna. Badania wykazały, że jest bezpieczna – m.in. po jej podaniu nie występują ciężkie działania niepożądane oraz skuteczna – po jej podaniu ludzie nie chorują na COVID-19 z ciężkim przebiegiem. Ale wciąż otwarte jest pytanie, czy szczepionka jest w stanie neutralizować wirusa z błony śluzowej jamy ustnej i nosa, uniemożliwiając tym samym jego transmisję.
– Na zdrowy rozum niemożliwe jest, aby organizm zareagował w pierwszych sekundach po zaszczepieniu. A to oznacza, że kaszel czy kichnięcie może przenieść wirusa na osoby nieszczepione i zarażać je. Dlatego obecne wytyczne mówią, że osoby zaszczepione nadal muszą nosić maseczki i zachowywać dystans. Nie ma znaku równości między szczepieniem a zawieszeniem działań profilaktycznych. Dotyczy to także zaszczepionego personelu medycznego, ponieważ pielęgniarka czy lekarz, którzy mają kontakt z pacjentem covidowym, mogą przenosić wirusa na zasadzie mechanicznej na skórze czy fartuchu – wyjaśnia dr Paweł Grzesiowski, doradca Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19.
Póki co wiadomo, że dopuszczone w Unii Europejskiej szczepionki chronią w ok. 95% przed zachorowaniem na pełnoobjawowy COVID-19. Czy także przed samym zakażeniem SARS-CoV-2, które nie daje objawów, będziemy wiedzieć dopiero za jakiś czas. – Oczywiście w badaniach klinicznych obserwowaliśmy zaszczepione osoby i ich rodziny i te badania pozwalają mieć na to nadzieję, ale to wciąż były tylko badania kliniczne, a my potrzebujemy sprawdzić to w życiu – mówi lekarz.
Zdaniem specjalistów dopiero uzyskanie odporności populacyjnej spowoduje, że będzie można zrezygnować z maseczek. Przy czym też trzeba być bardzo ostrożnym, bo już dzisiaj słyszymy o mutacjach, które mogą być mniej wrażliwe na nabytą odporność. A biorąc pod uwagę, że nie można mieć pewności, który wariant wirusa może zaatakować, jest za wcześnie, aby uznać, że szczepienie wyeliminuje inne formy ochronne przed wirusem.
Po co się szczepić, skoro wciąż tyle niewiadomych? Jest przynajmniej jeden ważny powód. – Szczepienia chronią nas przed objawowym i ciężkim przebiegiem choroby, podobnie jak szczepienia przeciwko pneumokokom czy rotawirusom. Dzięki nim liczymy na to, że osoba zaszczepiona nie trafi do szpitala i nie umrze z powodu zakażenia. Ale na odpowiedź, czy zaszczepieni będą nadal brali udział w łańcuchu zachorowań, wciąż nie umiemy odpowiedzieć – podsumowuje dr Grzesiowski.
oprac. /kp/