Dramatyczna sytuacja w woj. śląskim. Minister zdrowia zapowiada specjalne rozwiązania

Koronawirus
Zdjęcie poglądowe

– Na sytuację na Śląsku wpływają przede wszystkim trzy czynniki: gęstość populacji, nieprzestrzeganie przez obywateli obostrzeń i opanowanie populacji przez wariant brytyjski koronawirus – uważa prof. Tomasz Wąsik.

Minister Zdrowia Adam Niedzielski podczas wczorajszej konferencji prasowej zwracał uwagę na to, że sytuacja związana z epidemią koronawirusa w poszczególnych regionach kraju jest zróżnicowana. Jak mówił, są regiony, gdzie sytuacja jest bardzo trudna jak w województwie śląskim, gdzie sytuacja z przeciętnej w skali kraju szybko się pogorszyła.

- reklama -

– Dynamika zachorowań na Śląsku jest bardzo ważnym zagadnieniem i ona doprowadziła do tego, że praktycznie w ciągu ostatnich dwóch tygodni województwo śląskie z pozycji średniej w Polsce stało się liderem liczby zachorowań w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców. Dlatego też sytuacja na Śląsku będzie wymagała stosowania specjalnych rozwiązań. Być może transportu pacjentów poza region. Nad takimi rozwiązaniami obecnie pracujemy – powiedział minister.

Na drugim biegunie jest województwo warmińsko-mazurskie, które – jak podkreślał szef resortu zdrowia – jest dobrym przykładem tego, jak działają obostrzenia. – To pierwszy region w skali Polski, gdzie liczba zachorowań z takiego przeciętnego poziomu, który jeszcze dwa tygodnie temu wynosił powyżej 900 zachorowań dziennie, spadła poniżej 840. To nie jest jeszcze duża zmiana, ale widać, że jest tam pewnego rodzaju przesilenie – powiedział.

– To bardzo niepokojące dane – mówiła w środę PAP rzeczniczka wojewody Alina Kucharzewska. – Wojewoda śląski Jarosław Wieczorek podkreślał podczas wczorajszej i dzisiejszej wideokonferencji z samorządowcami i dyrektorami szpitali, że czekają nas wszystkich dwa bardzo trudne tygodnie. Prosił ich o wzmożenie wysiłków w celu uruchamiania kolejnych łóżek – powiedziała. Wojewoda skierował do ministra zdrowia wniosek o uruchomienie kolejnego modułu szpitala tymczasowego w Katowicach. Liczba miejsc wzrośnie tam z 292 do 404. Maksymalnie placówka może przyjąć 500 chorych.

Zdaniem prof. Tomasza Wąsika, kierownika Katedry i Zakładu Mikrobiologii i Wirusologii z Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, na sytuację w woj. śląskim wpływają przede wszystkim trzy czynniki: gęstość populacji, nieprzestrzeganie obostrzeń przez mieszkańców i opanowanie przez wariant brytyjski koronawirusa. – Z badań, w których biorę udział wynika, że 70% zakażeń w regionie to obecnie wariant brytyjski, który rozprzestrzenia się bardzo szybko. To wszystko daje mieszankę wybuchową. Dlatego na Śląsku mamy teraz ogromny pożar – zauważył w rozmowie z portalem onet.pl.

– Najlepszym wyjściem jest całkowity lockdown. Wprowadzenie, dopóki wszyscy się nie wyszczepimy, stanu klęski żywiołowej. Ograniczanie przemieszczania się i handel tylko w sklepach spożywczych, aptekach i drogeriach. Musimy przeczekać, bo inaczej będzie źle. To, co zaprezentował pan premier z panem ministrem, jest niewystarczające. W mojej opinii to decyzje spóźnione przynajmniej o dwa tygodnie – skomentował.

Naukowiec dodał, że wobec zbliżających się świąt decyzja o pozostawieniu otwartych kościołów jest fatalna. – W trakcie godzinnej mszy, nawet w odległości dwóch metrów między wiernymi, w wariancie brytyjskim, który obecnie dominuje, wiele osób się zakazi. To są mikro ogniska. Takimi ogniskami były żłobki, przedszkola, a przedtem szkoły. Podobnie komunikacja – tramwaje, pociągi podmiejskie, autobusy, metro. Wystarczy, że jeden chojrak, który jest bezobjawowym nosicielem będzie bez maseczki i mamy kilkanaście osób zakażonych w ciągu 5-10 minut. Autobus jedzie pół godziny. Proszę policzyć – podkreślał prof. Tomasz Wąsik.

oprac. /kp/

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj