Nastolatkowie najczęściej skarżą się na brak kontaktu z rówieśnikami i zbyt duże obciążenie materiałem. Piszą też o braku warunków w domu, o bezdusznym traktowaniu przez nauczycieli i braku specjalistycznej pomocy psychologicznej.
Dwoje osiemnastolatków z Dolnego Śląska, Julian Wąsek i Maja Reda, zapytało 20 363 uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych z całej Polski o samopoczucie w czasie pandemii i o to, jak radzą sobie ze zdalną nauką.
Na pytanie „Czy twoje samopoczucie zmieniło się w trakcie nauczania zdalnego” najwięcej – aż 38% badanych – odpowiedziało, że ich samopoczucie zmieniło się na gorsze. – Po przeliczeniu ilości odpowiedzi daje nam to aż ponad 7000 uczennic i uczniów. A pamiętajmy, że badaliśmy tylko 20 000. Ciężko wyobrazić sobie, jaką ilość osób uzyskalibyśmy, pytając całą społeczność szkolną, jeżeli utrzymałby się wynik 38%. Powołując się na dane dostępne na dane.gov.pl, w Polsce jest 3 412 575 uczennic i uczniów w wieku 10-19 lat. Przy zachowaniu 38% odpowiedzi „Tak (na gorsze)” uzyskalibyśmy ponad 1 200 000 dzieci i młodzieży, na których samopoczucie zdalne nauczanie wpłynęło negatywnie. A pamiętajmy, że że aż 31% badanych wskazało, że nie jest w stanie określić, czy samopoczucie uległo zmianie, co ciężko jest nam zinterpretować, natomiast też jest ciekawym zjawiskiem – tłumaczą autorzy badania.
Nastolatkowie najczęściej skarżą się na brak kontaktu z rówieśnikami. – Jest to niestety problem, który ciężko rozwiązać w trakcie pandemii ze względu na to, że oprócz zamknięcia placówek oświatowych zamknięte są również np. galerie handlowe czy kawiarnie, które bardzo często były miejscem spotkań młodych osób i stanowiły podstawowe destynacje wyjść integracyjnych. Wpływ na taki wynik mają często również rodzice i opiekunowie prawni dzieci i młodzieży, którzy ze względu na strach przed zarażeniem uniemożliwiają kontakty z rówieśnikami lub znacząco je utrudniają. Musimy pamiętać, że spotkanie online to nie jest to samo – podkreślają Julian Wąsek i Maja Reda.
Uczniowie narzekają także na zbyt duże obciążenie materiałem, brak warunków w domu do nauki na odległość czy problemy w rodzinie. Coraz więcej uczniów i uczennic w polskich szkołach boryka się też z problemami, które są na tyle poważne, że potrzebna jest konsultacja ze specjalistami – psychologami i psychiatrami. Okazuje się jednak, że korzystanie z takiej pomocy spotyka się z wyśmiewaniem ze strony innych, a jej jakość bywa niska.
– Problemem, który dodatkowo zaobserwowaliśmy, jest częste dehumanizowanie uczennic i uczniów. Nauczyciele często podchodzą do nich w sposób zero-jedynkowy. Wystarczy spóźnić się na lekcję 2 minuty, przez realne problemy z łączem, a otrzymuje się spóźnienie, a nierzadko również nieobecność. Niestety nauczyciele przez to, że sporo osób wykorzystuje zdalne nauczanie do ściągania czy niechodzenia na lekcje, traktują w następstwie wszystkich uczniów przez pryzmat tych pierwszych, zapominając, że faktycznie może nie działać komuś mikrofon, kamerka albo może wyrzucić go w nieodpowiednim momencie lekcji ze względu na niestabilne połączenie internetowe – zauważają autorzy.
Raport o stanie zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży w związku ze zdalnym nauczaniem.
oprac. /kp/