Odkryty w Indiach wariant koronawirusa Delta rozprzestrzenia się gwałtownie na całym świecie, głównie za sprawą znoszenia obostrzeń w kolejnych krajach. Jak przestrzegają eksperci, mutacja ta może być źródłem kolejnej epidemii jesienią.
W Wielkiej Brytanii aż 90% przypadków zakażeń spowodowanych jest przez Deltę. Statystyki wskazują, że rezerwuarem nowej mutacji koronawirusa w tym kraju są szkoły. To budzi podejrzenie, że teraz to głównie populacja dzieci i młodzieży będzie chorować z powodu COVID-19. – Będziemy coraz częściej mówili o tym, że koronawirus szerzy się wśród dzieci – bo to jest populacja niezaszczepiona. Zaczynamy wychodzić z przypadków zachorowań wśród dorosłych, właśnie dlatego, że mamy świeżych ozdrowieńców i bardzo dużo zaszczepionych – tłumaczy dr Łukasz Durajski, pediatra i konsultant WHO, w rozmowie z portalem abcZdrowie. – W związku z tym jest więcej pacjentów zabezpieczonych, a populacja dziecięca, o której mówiliśmy dotychczas, że nie wiemy, czy chcemy ją szczepić – nie jest. I to właśnie dowód na to, że warto, należy i trzeba szczepić dzieci. Będziemy mieli coraz więcej przypadków zachorowań wśród tej grupy i to nie jest związane stricte z wariantem Delta, bo akurat ten teraz dominuje. Pod koniec wakacji pewnie będzie w Polsce w szerszym zakresie, ale faktem jest, że to dzieci są doskonałym wektorem przenoszenia wirusa bez względu na mutację, która akurat krąży – podkreśla lekarz.
Dr Durajski nie sądzi, by nowy wariant koronawirusa był dużo bardziej groźny dla dzieci, choć problemem jest jego zakaźność – jest wyższa o około 50% w porównaniu do wariantu Alfa. – Wariant Delta jest rzeczywiście groźny dla populacji, choć nie widzimy, by był groźniejszy od innych w kontekście populacji dziecięcej. Dużo łatwiej się przenosi i z tego powodu mamy coraz więcej problemów. Przykład Wielkiej Brytanii nam pokazuje, że ten wirus dominuje, ale dominuje właśnie wśród populacji niezaszczepionej bądź zaszczepionej pierwszą dawką – tłumaczy.
Prof. Tim Spector z King’s College London, kierownik badania Zoe COVID Symptom, alarmuje, że objawy, jakie dotychczas wiązaliśmy z COVID-19, są obecnie rzadsze, pojawiają się za to nowe. Jako typowe dla nowego wariantu dolegliwości wskazuje ból głowy, katar i ból gardła. Zdaniem doktora Durajskiego to sprawi, że odróżnienie COVID-19 od przeziębienia czy innych infekcji sezonu jesiennego w gabinecie lekarskim podczas rutynowej wizyty z dzieckiem, będzie wręcz niemożliwe. – Ten wariant w bardzo niecharakterystyczny sposób przypomina zwykłe przeziębienie – mówi lekarz.
Lekarz ostrzega także, że nawet mimo łagodnego przebiegu choroby dzieci mogą być narażone na wystąpienie bardzo groźnego powikłania, jakim jest PIMS. Dotychczas diagnozowany jest bardzo rzadko, u ok. 1 na 1000 dzieci, jednak wieloukładowy zespół zapalny pozostaje realnym zagrożeniem. – Dziecko z łagodnym przebiegiem nie jest bezpieczne – bardzo niebezpieczna sytuacja dotyczy braku rozróżnienia. Łagodny przebieg COVID-19 nie chroni dziecka przed PIMS – mówi dr Durajski.
oprac. /kp/