– To najwięcej w skali UE, jeśli chodzi o nadmiarową umieralność. Jesienią można się spodziewać kolejnej fali, choć nie aż tak śmiertelnej – twierdzi Adam Czerwiński.
Do połowy lipca tego roku zmarło ponad 60 tys. osób więcej niż w porównywalnym okresie rok wcześniej – tak wynika z danych urzędów stanu cywilnego. W ciągu 28 tygodni tego roku zmarło 285 tys. osób, podczas gdy w porównywalnym okresie ubiegłego roku było to 224 tys. Tak duży wzrost, o ponad 60 tys., jest, jak podkreśla „Dziennik Gazeta Prawna”, która przytoczyła dane, efektem uderzenia koronawirusa w pierwszej połowie tego roku.
Największa różnica dotyczy przełomu marca i kwietnia. Wówczas umierało ponad 13 tys. osób tygodniowo, czyli o 5 tys. więcej niż rok wcześniej. Jeszcze lepiej skalę zgonów pokazują statystyki miesięczne, które zaprezentował GUS. W kwietniu zmarło ponad 20 tys. osób więcej niż rok wcześniej, a w marcu ponad 15 tys.
W zeszłym roku zgony z powodu COVID-19 stanowiły połowę nadmiarowych śmierci, natomiast w tym roku jest to 75%. – Albo w zeszłym roku więcej było zgonów związanych z brakiem dostępu do ochrony zdrowia i przeładowaniem systemu, albo znacznie polepszył się system wykrywania COVID-19 – wyjaśnia Adam Czerwiński z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Wiosenna fala pandemii w Polsce okazała się równie śmiertelna, co ubiegłoroczna jesienna. – To najwięcej w skali UE, jeśli chodzi o nadmiarową umieralność. Jesienią można się spodziewać kolejnej fali, choć nie aż tak śmiertelnej – twierdzi Adam Czerwiński.
„DGP” zaznacza, że liczba zgonów po wakacjach będzie zależała przede wszystkim od stopnia wyszczepienia społeczeństwa i odporności populacyjnej. A z tym na razie nie jest najlepiej. Dlatego – jak przypomina gazeta – rząd przygotował m.in. premie finansowe dla lekarzy rodzinnych, by zachęcali pacjentów do szczepienia się. Czytaj więcej:
oprac. /kp/