Pociągi przegrały z ciężarówkami. Dlaczego żwiru nie transportuje się linią kolejową z Olzy do Markowic?

lubomia pkp
Nieczynny przystanek kolejowy w Lubomi w 2017 r.

– W 100 minut naliczyłem 130 ciężarówek. Wiadomo, że nie w każde miejsce można i nie każdą ilość towaru warto pchać po torach. Ale wyobraźcie sobie, że średnio raz na tydzień z Krzyżanowic wysyła się 4000 ton żwiru pociągami, zaś dowozi go z Nieboczów do Krzyżanowic ciężarówkami, haratając po 10 km publicznych dróg, za których remont oczywiście zapłacimy w podatkach – pisze Jan Psota z TEK-u.

Co jakiś czas wraca temat nieczynnej linii kolejowej nr 176 Racibórz Markowice – Olza, która mogłaby posłużyć do wywozu żwiru wydobywanego na terenie dawnych Nieboczów. – Jej niewykorzystywanie jest tym bardziej bulwersujące, że nawet ta część wydobywanych kopalin, którą wysyła się pociągami, wpierw przejeżdża pod naszymi oknami – podkreślają mieszkańcy ul. Granicznej i Asnyka w Lubomi, którzy żądają w petycji ograniczenia ruchu ciężarówek na drogach.

- reklama -

Problem zauważa także Jan Psota, wiceprezes Towarzystwa Entuzjastów Kolei, który przy ul. Asnyka naliczył 130 ciężarówek w ciągu 100 minut. – Wiadomo, że nie w każde miejsce można i nie każdą ilość towaru warto pchać po torach. Ale wyobraźcie sobie, że średnio raz na tydzień z Krzyżanowic wysyła się 4000 ton żwiru pociągami, zaś dowozi go z Nieboczów do Krzyżanowic ciężarówkami, haratając po 10 km publicznych dróg, za których remont oczywiście zapłacimy w podatkach – ponad 1/4 wydatków z prawie 2 mld budżetu województwa idzie na drogi! A przecież są inni hurtowi odbiorcy tego surowca, do których można by dostarczać towar koleją – tłumaczy.

Transport ciężarówkami jest jednak tańszy. Dlaczego? – Tory remontuje się z pieniędzy zebranych od przewoźników (…). Jeżeli [zarządca infrastruktury] nie uzyska obietnicy, że remont toru mu się zwróci, każe przewoźnikowi spadać na drzewo. A kto płaci za remont drogi? „Ci państwo płacą” – jak leciało w reklamie (…). Droga KR3 powinna wytrzymać od 40 do 200 tirów dziennie na pas. Na Asnyka w Lubomi przejeżdża ich ponad 600, gdyby jeździły 8 godzin na dobę, a widuje się je przed 5:00 i po 15:00, czyli bliżej 800 tirów/dobę. To po 400 na pas. Wniosek: ta droga, przy wielkim szczęściu, będzie wymagać remontu po 10 latach, zamiast po 20. W artykule „1e6” 8 lat temu przepowiedziałem zresztą taki los drogom od Pszowa do Bukowa. I dzisiaj z Pszowa na Kokoszyce mamy drogę koleinową, jak za starożytnych Greków… po 10 latach od remontu – pisze Jan Psota.

Pełna treść listu poniżej.

To (już) nie potrwa długo

„Pytałeś żwirownie, czy są zainteresowane wożeniem żwiru pociągami i jakoś żadna nie była. Nie dało Ci to do myślenia?” — zapytała znajoma. „Czemu mieliby być zainteresowani wożeniem za swoje pieniądze, jeżeli mogą za moje???” (właściwiej byłoby odpowiedzieć „za nasze”, ale tak to leciało)

Na początek, drogi czytelniku, odpowiedz na pytanie: czy wolałbyś mieszkać przy drodze, po której co 45 sekund przejeżdża tir, czy przy torach, po których co godzinę przejeżdża pociąg? Pod pojęciem tira będziemy rozumieć zestaw ciągnika siodłowego z naczepą lub ciężarówkę z 3 albo 4 osiami. To samo mam na myśli pisząc tu o „ciężarówkach”.

Tych 45 sekund nie wymyśliłem — zrzucając węgiel w Lubomi przy Asnyka, w 100 minut naliczyłem 130 ciężarówek. Godzinę odstępu między pociągami wyliczyłem mając w pamięci słowa naczelnika Leona Fili „tu jeździły pociągi po dwa tysiące brutta” (choć mógł też powiedzieć „2400”), co znaczyło, że na pociąg można _tu_ załadować 1500 ton (1800), czyli dla wykonania takiej pracy przewozowej, jaką wykonuje 600 40-tonowych ciężarówek z 25 tonowym ładunkiem, potrzeba 10 pociągów na dobę (założyłem tu, że będą jeździć tylko za dnia – tak, jak widuję tu ciężarówki ze żwirem — stąd 10 godzin). Tych ciężarówek tyle samo jechało w obie strony, czyli połowa było pustych, ale nie zaburza to naszych wyliczeń — połowa z tych 10 pociągów też pojedzie „po próznu”.

Wiadomo, że nie w każde miejsce można i nie każdą ilość towaru warto pchać po torach. Ale wyobraźcie sobie, że średnio raz na tydzień z Krzyżanowic wysyła się 4000 ton żwiru pociągami, zaś dowozi go z Nieboczów do Krzyżanowic ciężarówkami, haratając po 10 km publicznych dróg, za których remont oczywiście zapłacimy w podatkach — ponad 1/4 wydatków z prawie 2 mld budżetu województwa idzie na drogi! A przecież są inni hurtowi odbiorcy tego surowca, do których można by dostarczać towar koleją. Sam kojarzę Lubar i betoniarnię Matuszka. Pierwszy z zakładów oglądam z okien pociągu, drugi zaś z perspektywy drezyny. Oba, jak widać, o rzut beretem od torów.

Pomińmy na razie wpływ obu tych środków transportu na przyrodę i komfort człowieka, a skupmy się na ekonomii. Skoro wożą ciężarówkami — znaczy, że tak taniej. I jest! A zastanowiliście się, dlaczego? Otóż tory remontuje się z pieniędzy zebranych od przewoźników. Przewoźnik taki płaci określoną kwotę za przejechanie kilometra toru (zależnie od masy pociągu). Stawki te wylicza zarządca infrastruktury. Jeżeli nie uzyska obietnicy, że remont (położenie) toru mu się zwróci, każe przewoźnikowi spadać na drzewo. A kto płaci za remont drogi? „Ci państwo płacą” — jak leciało w reklamie. Droga powiatowa KR3 (klasa ruchu 3) ma wytrzymać od 0,5 mln do 2,5 mln osi przeliczeniowych przez 20 lat pomiędzy remontami. Ciężarówka (wszystko jedno, czy pusta, czy załadowana) to 1,6 osi przeliczeniowej. Wychodzi, że droga KR3 powinna wytrzymać od 40 do 200 tirów dziennie na pas. Na Asnyka w Lubomi przejeżdża ich ponad 600, gdyby jeździły 8 godzin na dobę, a widuje się je przed 5:00 i po 15:00, czyli bliżej 800 tirów/dobę. To po 400 na pas. Wniosek: ta droga, przy wielkim szczęściu, będzie wymagać remontu po 10 latach, zamiast po 20. W artykule „1e6” 8 lat temu przepowiedziałem zresztą taki los drogom od Pszowa do Bukowa. I dzisiaj z Pszowa na Kokoszyce mamy drogę koleinową, jak za starożytnych Greków …po 10 latach od remontu.

Ale wróćmy do obliczeń (od których nie uciekniemy, bo zależy mi, byście _zrozumieli_, a nie _uwierzyli_). Niech ciężarówka przejeżdża 1,6 mln km w swoim 30 letnim życiu. To 50 tys. km rocznie. Tyle samo otrzymujemy zakładając przebieg 200 km dziennie (wiedza od użytkowników) i mnożąc to przez 250 dni roboczych w roku — mając tę możliwość, warto się upewnić, że przyjmujemy właściwe założenia. Jeżeli droga ma szczęście wytrzymać założone 2,5 mln osi (to górny pułap), to podzieliwszy 2,5 mln osi przez 1,6 osi/ciężarówkę otrzymujemy 1,6 mln przejechań ciężarówką. To oznacza, że w ciągu swojego 30-letniego „życia” ciężarówka ta dewastuje nawierzchnię 1 pasa na odcinku 1 km. Można sobie to wyobrazić jako przejechanie 1 km odcinka asfaltu 1,6 mln razy — tym sposobem zużyjemy jednocześnie i ciężarówkę i nawierzchnię. Skoro tak, to 30-letni podatek od ciężarówki powinien wystarczyć na remont 1 km jednego pasa drogi. A taka wymiana nawierzchni, to minimum 1 mln zł za 2 pasy ruchu na 1 km (choć okoliczne remonty wychodzą około 4 mln/km ^6), czyli 0,5 mln zł za 1 pas. Podzielmy teraz 0,5 mln przez 32 lata — wychodzi ponad 15 tys. zł / rok. Ale właściciel ciężarówki płaci około 3 tys. zł / rok, czyli 5-krotnie mniej. Czy rozjaśniło się Wam już, dlaczego „opłaca” się wozić żwir ciężarówkami? I skąd sformułowanie, że to my płacimy za masowe przewozy ciężarówkami? Przypomnijmy: ponad 1/4 budżetu województwa to remonty dróg…

Dlaczego więc nikt u sterów nie przekalkulował, że lepiej najpierw wydać pieniądze na remont torów, niż potem o rząd więcej na remonty dróg? Bo to idzie z innej kieszeni! Tory „płaci” (remontuje) PLK, zaś drogi województwo. I nie pytajcie mnie, dlaczego nie znalazł się nikt myślący, który udałby się do Tarnowskich Gór do PLK-i z propozycją: „Damy wam 2 miliony, zróbcie tam remont byle się te pociągi mogły toczyć, aż cały ten żwir wybiorą, dzięki czemu nasze drogi za 20 milionów wytrzymają o 10 lat dłużej.”

Nie rozwodziłem się tu nad aspektami ochrony środowiska i bezpieczeństwa, bo wydaje mi się, że to akurat dla każdego jest dość jasne. Gdyby kogoś ciekawiło, to nowoczesny zestaw potrafi palić jakieś 30l / 100km przy 25 tonach ładunku, a pociąg 400l / 100 km przy 1000 ton (a na 2000 ton podobnie) — czyli parokrotnie mniej.

U radnego Wolnego w Lubomi jest możliwość podpisania petycji tej treści:
My, mieszkańcy ulicy Granicznej i Asnyka w Lubomi, żądamy ograniczenia ruchu ciężarówek na drogach pod naszymi domami!

Cel ten łatwo osiągnąć przerzucając transport większości żwiru wydobywanego na terenie dawnych Nieboczów na kolej — równolegle do naszych ulic biegnie linia kolejowa z Olzy do Raciborza Markowic. Jej niewykorzystywanie jest tym bardziej bulwersujące, że nawet ta część wydobywanych kopalin, którą wysyła się pociągami (Google: najcięższy pociąg Krzyżanowice), wpierw przejeżdża pod naszymi oknami.

Ulica | Numer domu | Nazwisko i imię | Podpis
[…]

Jeśli więc, czytelniku, przekonałem Cię, że można roztropniej wydać nasze pieniądze, masz okazję to zamanifestować. Gdyby zaś ktoś doczytał dotąd zastanawiając się nad tytułem (jak ja, kiedy to czytałem „Lot nad kukułczym gniazdem”, a w połowie książki jeszcze słowa o lotnikach nie było…) – już tłumaczę: kiedy 9 lat temu w artykule „1e6” nawoływałem do oszczędności, naukowcy uważali, że ocieplanie można jeszcze odwrócić. Teraz są bliżsi twierdzeniu, że już pozamiatane. Tzn. już moje pokolenie będzie mogło zaobserwować, jak trąba powietrzna wyrywa kostki brukowe… Jeśli zaś wskutek osłabnięcia prądów na Atlantyku pogodę będziemy mieć jak pod Moskwą – zadepcą nas ci, którym u siebie będzie za ciepło. Tak czy inaczej – nie zdążymy jeszcze wybudować tych wszystkich nowoobiecanych dróg, kiedy pochłoną nas koszty łatania tego, co mamy. Jedyna szansa, gdybyśmy rozważyli, co możemy zrobić _my sami_ i to od razu, żeby zmniejszyć konsumpcję (paliw i mięsa w pierwszej kolejności) i produkcję odpadów (choćby wybierając spożywkę w szkle zamiast w plastiku) i wdrożyli to _na dniach_. Sposobów jest tyle, że to temat na osobny artykuł, w którym chętnie nakreślę Wam zagadnienie profilowania (to z inżynierii programowania, ale warto stosować je w każdej dziedzinie, by wiedzieć, na którym odcinku się koncentrować). A na początek spróbujcie wybrać się czasem do pracy rowerem, wysikać pod drzewo (zamiast poprawiać całym rezerwuarem wody) i w zimie zagrzać w chałupie do 19 st.C, zamiast do 24, a za chwilę nie będziecie wiedzić, co z forsą robić 😉 (opał to jedno, ale przy mniejszym kontraście między mieszkaniem, a dworem, rzadziej się choruje).

Jan Psota
wiceprezes TEK – Towarzystwa Entuzjastów Kolei

oprac. /kp/

- reklama -

53 KOMENTARZE

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj