Pozostawił setki zdjęć, dziesiątki skoroszytów, uporządkowane zbiory związane z rodziną, swoim rodowodem, historią Brzezia; opasłą bibliotekę…
Był nauczycielem z krwi i kości
Pracował w raciborskim „Mechaniku” w latach 1964 – 1995 jako nauczyciel przedmiotów zawodowych, głównie automatyki. Był absolwentem Technikum Przemysłowo-Pedagogicznego w Kluczborku oraz Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Katowicach. Uczył przede wszystkim przedmiotu aparatura kontrolno-pomiarowa i automatyka przemysłowa. Był współtwórcą, tworzonej od podstaw, pracowni automatyki.
Przez 13 lat (1964 do 1977) opiekował się samorządem szkolnym. Ponadto podejmował liczne działania promujące nowatorskie pomysły techniczne u uczniów. Był opiekunem wielu prac Szkolnego Klubu Techniki i Racjonalizacji przy ZSM w Raciborzu, który zajął w krajowej rywalizacji III miejsce w roku 1978/79, a rok później – II. Był przewodniczącym Szkolnej Rady Turnieju Młodych Mistrzów Techniki. Opiekował się pierwszą pracownią komputerową opartą na komputerach ELWRO Junior.
Za swoją pracę otrzymał: Nagrodę Kuratora Oświaty i Wychowania – w latach 1975, 1972, 1978 oraz Złoty Krzyż Zasługi – w 1978 roku. Wspominał: – W roku 1957 skończyłem Technikum Przemysłowo Pedagogiczne w Kluczborku, stając się nauczycielem, o czym nigdy nie marzyłem. Po dwóch latach pracy w szkole w Mysłowicach miałem do wyboru: obowiązkową służbę wojskową lub studia. Tak znalazłem się w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Katowicach. Na trzecim roku studiów na uczelni pojawili się przedstawiciele Kuratoriów Oświaty i Wychowania w poszukiwaniu nauczycieli, którzy po ukończeniu studiów podjęliby pracę w szkołach technicznych na terenie ich kuratoriów. Oferty obejmowały prawie całą Polskę południową. W ten sposób podpisałem umowę wstępną do pracy na terenie województwa opolskiego, a gdy wicekurator na zachętę dał stypendium fundowane do końca studiów (ze wskazaniem na Technikum Mechaniczne im. Arki Bożka w Raciborzu), wyraziłem zgodę. W tym czasie w Polsce obowiązywały tzw. nakazy pracy dla absolwentów szkól, rozumiane jako obowiązek udania się do wskazanego zakładu pracy bez prawa odmowy.
Szybko w szkole podjęliśmy się specjalizacji w nauczaniu przedmiotów zawodowych, zgodnie z własnymi upodobaniami. (…) Ze mną było trochę zamieszania, deklarowałem się na elektrotechnikę, technologię i rysunek techniczny, jednak potrzeby kadrowe wicedyrektora Wrzesińskiego były większe, stąd musiałem uczyć również innych przedmiotów pomocniczych, co trwało do momentu przybycia wymienionych kolegów do szkoły.
Szkoła uzyskała w Kuratorium w Katowicach zgodę na otwarcie atrakcyjnej specjalności: technik mechanik aparatury kontrolno-pomiarowej i mechanicznej automatyki przemysłowej, pod warunkiem, że w gronie etatowych nauczycieli znajdzie się nauczyciel, najlepiej inżynier, który jednoosobowo będzie za ten kierunek odpowiedzialny – chodziło w szczególności o zorganizowanie pracowni w tej szkole od 1963 roku. (…) Dyrektor Ireneusz Wrzesiński poprosił o mój indeks i ku mojemu zaskoczeniu znalazł tam zaliczenie z pracowni i egzamin z automatyki, tym samym wskazał na mnie jako tego, który będzie wychowawcą pierwszej klasy ”automatyka” i zajmie się przygotowaniem pracowni przedmiotowej. Zważywszy, że były jeszcze wakacje i za dwa tygodnie miałem podjąć tak trudne wyzwanie, nie dało się ukryć podniecenia. W dniu rozpoczęcia roku szkolnego nie wiem, kto przeżywał większy stres; uczniowie klasy I “automatyki”, czy ich wychowawca.
– Jest jeszcze sprawa tzw. „humanizacji techniki”, która na uczelni wpajano nam na każdym wykładzie, niezależnie, czy to była mechanika, elektrotechnika czy termodynamika. (…)
Marian Stoczek, starszy wiekiem kolega spowodował, że bardzo szybko dydaktyczna współpraca przeniosła się na wspólne działanie na polu społecznym. Przez długie lata udawało nam się (Stoczek zostaje prezesem Związku ZNP, ja zastępcą) znaleźć sposób na „paranoję tamtych lat”. Kolega Marian, wspólnie z dyrektorem Czerniejewskim obmyślali, jak z pożytkiem dla całego grona pedagogicznego wykorzystać czas przeznaczony na szkolenie ideowo-pedagogiczne, tj. płatny dzień, wolny od pracy. Obowiązkowe referaty, dostarczone przez „górę” materiały opracowywał z urzędu wiceprezes związku, funkcją tą obdarowano mnie, jako najmłodszego w zarządzie. Do mnie należało zadanie, jak z zalecanych na omówienie przez 3 godziny materiałów, zrobić referat na 20 minut, by można go było „wygłosić” w autobusie lub w przerwie na posiłek.
Dziś, z perspektywy czasu minionego, stwierdzam, że dzięki mądrości, rozwadze i roztropności dyrekcji i ZNP, nauczyciele mają co wspominać, bo atmosfera w szkole, na wyjazdowych konferencjach pozwoliła nam żyć własnym życiem, z dala od rygorów wszechwładnych ideologów. Marian Stoczek miał dar unikania sytuacji konfliktowych a wyjątkową zręczność wykazywał w stosunkach z „Komitetem”.
Cała szkoła, bez większych wyjątków, zasłużyła wtedy na miano, jak to w prasie ówczesnej nazwano „Politechniki Raciborskiej” – to był szczyt jej rozkwitu. Nie jestem pewny, czy to nie głównie zasługa umiejętności ówczesnego dyrektora Leopolda Czerniejewskiego. Osobiście odbieram rezultaty swojej pracy, jako coś, czego bym nie osiągnął, gdyby nie zachęcająca postawa dyrektora. Nie wiem, jaką motywację mieli wtedy inni koledzy, ale suma osobistych sukcesów dawała ów fenomenalny rozkwit – czytamy w jego wspomnieniach na łamach książki „60 lat raciborskiego „Mechanika”” (Racibórz, 2007).
Był patriotą zamiłowanym w polskim Brzeziu
Na emeryturze pochłonęła go pasja badania historii rodzinnego Brzezia nad Odrą. Od 1993 roku wraz z żoną Małgorzatą Rother-Burek oraz księdzem Józefem Copem współredagował pismo historyczno – religijne „BRZESKI PARAFIANIN”, na łamach którego przez niemal 20 lat publikował historyczne opracowania stanowiące ogromny wkład w swoistą monografię Brzezia. Często poruszał historię Powstań Śląskich, w których uczestniczył jego ojciec Karol Burek (założyciel koła TG SOKÓŁ w Brzeziu nad Odrą), historię walki o granice Polski powojennej oraz historię życia w Brzeziu w okresie powojennym.
To w wyniku wspólnych badań małżonków – regionalistów, w roku 1998 została udokumentowana data pierwszej wzmianki historycznej o Brzeziu nad Odrą (rok 1223). Opracował na rzecz pisma m.in. rycerską historię Brzezia, rodowody właścicieli ziemskich, historię kościoła i jego fundatorów, stworzył mapę historycznych nazw dzielnic i przysiółków. Wiele by wymieniać…
Był pasjonatem historii rodu
W osobistych zbiorach pozostawił segregatory z grzbietami opisanymi: Rodzina, Rodowód, Historia, Drzewo Genealogiczne… Przeglądając zdjęcia, wycinki gazet, własne publikacje i notatki, nie sposób odmówić mu jednego: niesamowicie skrupulatnie i dogłębnie starał się dokumentować, archiwizować i analizować materiały związane z tworzonym przez lata drzewem genealogicznym.
Był zafascynowany światem
Nie próbował zmieniać świata ale zawsze chciał go poznać i zrozumieć. Jako “inżynier ścisłowiec” był zafascynowany zmianami, jakie przez całe życie obserwował. Mawiał,
że miał szczęście żyć w czasach kiedy pojawiały się odbiorniki lampowe, tranzystory, komputery, internet…, jak globalizowała się Ziemia dzięki rozwojowi techniki. We wszystkich zmianach uczestniczył osobiście angażując się we wszystko co było nowe. W ostatnich latach studiował mechanikę kwantową, jeszcze kilka miesięcy przed śmiercią kupił nowego smartfona aby być na bieżąco z nowymi technologiami. Potrafił godzinami rozprawiać o aurze wokół człowieka, metafizyce, teorii wszechświata…, czym konsekwentnie próbował zaciekawić, mniej czy bardziej cierpliwych, wnuków.
Był moim ojcem
Wiele innych wspomnień zostawił mi po sobie.
Ireneusz Burek
„…bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie (Mt 24, 42-51).”
– Każdy z nas ma jakieś wspomnienia związane ze zmarłym. W mojej pamięci to przede wszystkim obraz człowieka, który przez ostatnie lata życia spędził blisko Jezusa. Pamiętam jego miejsce w kościele, które zajmował, jego codzienną mszę świętą, w której uczestniczył, comiesięczną spowiedź, cosobotnią adorację Najświętszego Sakramentu, często w niemal pustym kościele. Pamiętam z nim rozmowy, kiedy wstępował do kościoła w tygodniu. Kiedy rozmawialiśmy, pojawiały się takie szczegóły, które dziś może wydają się mało istotne, jednak zawsze były wyrazem ogromnej troski o relacje z Bogiem oraz o to wszystko co chciał zostawić dla przyszłych pokoleń – mówił ks. Bogdan Rek, proboszcz parafii pw. św. Apostołów Mateusza i Macieja w Raciborzu-Brzeziu podczas mszy pogrzebowej. – Miał świadomość przemijania czasu, tego, że trzeba będzie zostawić wszystko i stanąć przed trybunałem, tego, że przygotowuje się na spotkanie z Bogiem. I nie chciał niczego w tym oczekiwaniu przeoczyć – dodał w trakcie homilii. Florian Burek zmarł 27 września 2021 roku, pogrzeb odbył się 30 września na cmentarzu w Brzeziu.
/i/
fot. z pogrzebu Wojciech Żołneczko (Nowiny Raciborskie)