Te liczby porażają! 32,8 mln godzin roboczych – tyle szacunkowo przepracowali Polacy, którzy w latach 1939-45 trafili na roboty przymusowe do Rzeszy Niemieckiej. – Mamy nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek domagać się od Niemiec odszkodowań za straty poniesione w czasie II Wojny Światowej – uważa poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS), zaś jego kolega z KUKIZ15 Marek Jakubiak nie owija w bawełnę: – Nie cukiereczki i koraliki jak dla murzynów w koloniach, tylko pieniądze na stół! Wtedy będziemy rozliczeni.
2 marca na zamku piastowskim odbyło się spotkanie z posłami Arkadiuszem Mularczykiem i Markiem Jakubiakiem, zorganizowane przez stowarzyszenie Dobro Ojczyzny. Jego tematem były reparacje wojenne od Niemiec, o które od niedawna zaczął się upominać rząd Zjednoczonej Prawicy. Spotkanie rozpoczęło się od 4-minutowego filmu prezentującego ogrom zniszczeń i zbrodni będących dziełem Niemców w Polsce w czasie wojny i okupacji. Następnie Mularczyk, który stoi na czele zespołu parlamentarnego mającego oszacować straty i ewentualne odszkodowania, przytoczył liczby (jak sam zaznaczył, mocno szacunkowe i prawdopodobnie niedoszacowane): Polska w wyniku II Wojny Światowej straciła blisko 1/3 swojej populacji. 13 mln obywateli zostało straciło życie bądź zostało w inny sposób poszkodowane. Polska straciła 220 obywateli na każdy 1000 mieszkańców, co jest największą liczbą na świecie (dla porównania – USA to 3 osoby na 1000 mieszkańców). Wywołana przez Niemców wojna kosztowała Polskę utratę 38% majątku narodowego (w stosunku do dochodu z 1939 roku). Dodać należy, że wyliczenia te nie obejmują terenów utraconych po wojnie na Wschodzie oraz tzw. ziem odzyskanych, a więc tylko strat powstałych na ok. 50 % dzisiejszego terytorium. Na podstawie powojennych badań oszacowano te straty na ówczesnych 258 mld zł, czyli 50 mld dolarów. Po rewaloryzacji na dzisiejsze czasy jest to 850 miliardów dolarów, a więc 3 bilony złotych! Niemcom zawdzięczamy także setki tysięcy zniszczonych fabryk, sklepów, gospodarstw rolnych, obrócone w gruzy miasta z Warszawą na czele i wiele innych, trudnych do oszacowania strat materialnych.
– Choć są to kwoty porażające, ich wypłata rozłożona na wiele lat nie zrujnuje budżetu Niemiec, co sugerują niektórzy tzw. zwolennicy pojednania – zauważył Mularczyk dodając, iż Niemcy bardzo się denerwują słysząc o odszkodowaniach, bo mają świadomość iż są one jak najbardziej zasadne. I na nic tu powoływanie się na rzekome zrzeczenie się reparacji przez Bieruta i radę ministrów w 1953 roku. Dokument ów w świetle nie tylko dzisiejszego, ale nawet ówczesnego prawa trudno traktować poważnie jako podstawę wzajemnych relacji.
– Dlaczego wracamy do tego dopiero 70 lat po wojnie? Bo wcześniej nie było takiej woli i nikt w tej sprawie nic nie robił. RFN utrzymywał, że nie chce sponsorować PRL-owskich władz, po 1989 roku wymyślono polsko-niemieckie pojednanie, by tylko przykryć temat reparacji. A my nawet nie mamy z Niemcami traktatu pokojowego, w którym kwestia ta w naturalny sposób musiałaby wypłynąć. Zamiast tego wolano traktaty o dobrym sąsiedztwie i tym podobne – relacjonował Mularczyk
W jego opinii upominanie się o zadośćuczynienie za wyrządzone krzywdy jest obowiązkiem państwa polskiego, którego rozwój Niemcy i wywołana przez nich II Wojna Światowa na długie dekady zahamowały. Jeszcze dosadniej komentował to Jakubiak: – Polacy muszą zdać sobie sprawę, że upominanie się o swoje to nie jest żaden wstyd. Upominanie się to nie jest zło. Złem byłoby, gdybyśmy się nie upominali – mówił za co został nagrodzony gromkimi brawami. Poseł ugrupowania Kukiz15 proponuje prosty przelicznik zastosowany przez Amerykanów: 1 ofiara = 1 milion dolarów odszkodowania.
Zaraz po wojnie, zgodnie z ustaleniami z Poczdamu, Polska miała otrzymywać 15% sum wypłacanych przez RFN jako odszkodowania dla ZSRR. Tych środków nigdy nie wypłacono, mało tego. Skończyło się na tym, że na wschód przez lata trafiał po zaniżonych cenach węgiel wydobywany w polskich kopalniach. – Wielką bezczelnością są głosy domagające się reparacji od ZSRR. Spokojnie, nadejdzie i na to czas. Na razie załatwmy sprawę z Niemcami – tłumaczył polityk PiS, który nie ma wątpliwości, iż Niemcy na rozmaite sposoby będą torpedować polskie dążenia wykorzystując m.in. zdominowane przez nich unijne gremia czy budowane przez lata wśród polskich elit strefy wpływów politycznych i gospodarczych.
W części przeznaczonej na pytania od publiczności poruszono także inne bieżące tematy, jak np. znowelizowana niedawno ustawa o IPN czy stosunki z Ukrainą. Jeśli chodzi o te ostatnie, to zgodni dotąd goście zaprezentowali różne poglądy. – Jak będziemy traktować Ukrainę jako państwo specjalnej troski, jak chcą niektórzy posłowie PiS, to bierzemy sobie na plecy bagaż którego nie jesteśmy w stanie udźwignąć. Ukraińcy mają coś w sobie, że pielęgnują swoją krwiożerczość, zwłaszcza wobec Polaków których traktują jako wyzyskiwaczy – mówił Jakubiak. Dla niego niekorzystną sytuacją jest ściąganie setek tysięcy pracowników zza wschodniej granicy. Wolałby stworzyć takie warunki, by korzystniej byłoby zatrudniać Polaków, np. wracających z zagranicy. Mularczyk widzi to inaczej: napływ Ukraińców to nie zagrożenie, ale szansa na rozwój gospodarczy.
/ps/
A wy te pieniądze na co przeznaczycie? No chyba że dostaną je spadkobiercy po zabitych?
Akurat w Raciborzu reparacje wojenne od Niemiec dziwnie brzmia bo za co….u nas reparacje powinny byc od warszawy
jak się głosowało na drach nach osten to nie ma co ubolewać nad niemieckim ratiborem
Tak, tak – ja chcę volkswagena. Tak do 10 lat starego. Za reparacje.