Wszystkim nam bez wątpienia imponują sprawnie i efektywnie funkcjonujące podmioty gospodarcze. Mówimy o nich DOBRA FIRMA, czasem chcielibyśmy tam pracować. Podziwiamy rozwój, ufamy marce, polecamy swoim znajomym.
Obserwując ostatnią intensywną debatę społeczną dotyczącą naszego Samorządu, a zwłaszcza falę krytyki kierowaną pod jego adresem, naszła mnie refleksja, czemu tak się dzieje. Dlaczego nie jesteśmy do końca zadowoleni z naszych władz samorządowych a ściśle mówiąc z efektów ich działalności? Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, podjąłem próbę porównania samorządu do komercyjnego przedsiębiorstwa. Bo przecież samorząd jest swego rodzaju przedsiębiorstwem. Posiada swój znak firmowy, przepisy, w oparciu o które funkcjonuje, pokaźny majątek, na którym gospodaruje, przychody i wydatki, posiada wykwalifikowaną kadrę powołaną do realizacji specyficznych zadań, a w końcu posiada swego lidera, czyli Prezydenta, Wójta czy też Starostę. Rozważmy, co cechuje dobrą firmę. Zazwyczaj określa ona swoją wizję funkcjonowania, na jej fundamencie wypracowuje misję w podstawowych aspektach działalności, by z kolei na tej podstawie tworzyć strategię działalności i rozwoju, którą konsekwentnie realizuje, nie zapominając, że jest to dokument żywy i należy go modyfikować w miarę zmian w otoczeniu. Dobra firma posiada też pracowników z odpowiednimi kwalifikacjami i predyspozycjami, a wiedząc, że są oni jej największym kapitałem, dba o ich rozwój.
Nasuwają się tutaj pytania. Czy samorządy (bo sprawa nie dotyczy przecież tylko naszego, raciborskiego) mają wolę myśleć tak, jak czyni to dobra firma, czyli: „dziś budujemy swoje jutro i wiemy jak to zrobić”, czy też raczej nakierowane są na krótkofalowe a najlepiej efektowne działania, mające właściwie na celu zaspokajanie bieżących bolączek, co w konsekwencji powinno zapewnić reelekcję? Czy samorządy w pełni wykorzystują posiadany potencjał ludzki i materialny, jak to mają w zwyczaju czynić dobre firmy?Odpowiedzieć wprost na te pytania nie jest łatwo, ale można zastanowić się, bazując na naszym lokalnym podwórku, czy miasto Racibórz posiada swoją wizję i misję. Czy ktoś pokusił się określić dokąd tak właściwie zmierzamy? Czy chcemy być miastem przemysłowym, przemysłowo – rolniczym, centrum handlu trans granicznego, ośrodkiem uniwersyteckim, czy też może będziemy celem turystyki sentymentalnej i taka rola nas satysfakcjonuje? Czy posiadamy długofalową strategię działalności i rozwoju we wszystkich aspektach funkcjonowania organizmu miejskiego? Czy jest ktoś, kogo można by bez zmrużenia oka nazwać LIDEREM – Prezydenta, Starostę a może jeszcze kogoś innego… kogoś, kto potrafi zobaczyć to miasto takim, jakie będzie za lat 20 czy 50, kogoś, kto potrafiłby wykorzystać potencjał nas wszystkich dla realizacji wspólnych ambitnych celów?Na tak sformułowane pytania moja odpowiedzieć brzmi: NIE, na razie jeszcze nie…
Funkcjonowanie wielu samorządów w niczym nie przypomina funkcjonowania sprawnego przedsiębiorstwa. Skupiają się one na realizacji bieżących zadań, realizowaniu dyrektyw wymuszających pewne inwestycje w infrastrukturę, a nade wszystko na hermetyzacji własnego środowiska i utwierdzaniu się we własnej nieomylności. Ta pasywność w działaniu ma swoje głębokie uzasadnienie. Przecież jeśli robi się niewiele, trudniej popełnić błąd lub narazić się komukolwiek, a zwłaszcza swemu potencjalnemu wyborcy. Zjawisko to wprost przenosi się na cała rzeszę urzędników, których potencjał jest wykorzystywany w niewielkim stopniu, bowiem każdego kolejnego Prezydenta czy Starostę traktują oni nie jak lidera, ale kolejnego szefa, któremu przede wszystkim nie należy się narazić. W urzędach znajdziemy wielu świetnych fachowców w różnych dziedzinach, jednak ich kreatywność ogranicza się do urzędniczej pracy, bycia solidnym i niewiele ponad to. Zdrowa rywalizacja pomiędzy współpracownikami nie jest chyba w tych instytucjach mile widziana. Można by to dość szybko zmienić wprowadzając odpowiednie narzędzia motywacyjne, jak chociażby zarządzanie przez cele, zadaniowy system premiowania, wartościowanie pracy czy okresowe oceny pracownicze. Wymaga to jednak pewnej zmiany mentalności – swoje bieżące zadania każdy powinien wykonywać w ramach obowiązków, a dodatkowych gratyfikacji lub wysokiej oceny powinien się spodziewać dopiero po wykreowaniu nowych idei, zrealizowaniu dodatkowych zadań, osiągnięciu celów ustalonych na początku roku, wytworzeniu mierzalnej wartości dodanej dla instytucji, w której pracuje. Sądzę, że gdyby co drugi urzędnik wypracował jedną śmiałą inicjatywę, zainicjował jeden ambitny projekt w ciągu roku i gdyby połowa z nich została zrealizowana, nie mielibyśmy właściwie na co narzekać. Aby jednak tak się stało, potrzebne jest wypracowanie stosowanego systemu i wdrożenie go w życie, a to już jest bezsprzeczna rola Lidera.
Przeglądałem w ostatnim czasie BIP różnych gmin i miast. Interesowały mnie zwłaszcza ogłoszenia o naborach na wolne stanowiska urzędnicze. Uderzające było to, że w większości przypadków wcale nie szukano fachowców z różnych dziedzin a wymagano biegłej znajomości ustaw związanych z działalnością samorządu. Swoistym kuriozum był zaś fakt, że od kandydatów prawie zawsze wymagano doświadczenia na stanowisku urzędniczym w jednostkach administracji samorządowej! Czyli co? Obawiano się dopływu świeżej krwi do urzędu, obawiano się nowego spojrzenia na zastane tam sprawy, czy może realizowano swoisty transfer urzędników pomiędzy poszczególnymi urzędami? Osobiście uważam to za poważny błąd, takie ograniczenia mnie dziwią, żeby nie powiedzieć: bulwersują. Uważam, że to właśnie w interesie urzędu jest zatrudnienie kogoś nowego, najlepiej z zewnątrz, kogoś, kto jest w stanie wnieść nowe umiejętności i kompetencje nabyte w czasie pracy w innych instytucjach. Wielość kultur organizacyjnych, wybranie z nich tego co najlepsze może bowiem stworzyć swoistą mieszankę napędzającą rozwój.
Marzy mi się samorząd, marzy mi się urząd zorganizowany na wzór sprawnie i efektywnie funkcjonującego przedsiębiorstwa. Marzą mi się samorządowi liderzy oraz urzędnicy kreujący pomysły i idee, wiedzący, że jakość i efektywność ich pracy będzie oceniona po tym, ile środków zdołają pozyskać, a nie po tym, czy te posiadane wydatkują w zgodzie z przepisami, bo to jest ich zwykły obowiązek. Marzy mi się organizacja urzędu nakierowana na szukanie oszczędności w każdym obszarze działania, poczynając od samej siebie i powszechna świadomość, że suma wielu malutkich oszczędności może dać wielkie pieniądze na inwestycje chociażby… Jestem głęboko przekonany, że nie są to marzenia nierealne!
Piotr Ćwik
Samorządowcy, przedsiębiorcy… na scenie podczas Gwiazdki Serc 2009 – zobacz zdjęcia!
[b]NaM – PRZEDSIĘBIORCZY SAMORZĄD[/b]. Pod takim hasłem NaM chce promować swoją strategię dla Raciborza. W autorskim programie stowarzyszenie stawia m.in. na innowacje, przedsiębiorczość, rozwój oraz dialog społeczny.
Jeżeli stowarzyszenie stawia na innowacje, przedsiębiorczość, rozwój oraz dialog społeczny ,to niezbędnym jest ,,podziękowanie,, dotychczasowej grupie, jako ,,jedynej przewodniej sile ,,Raciborza z o d w i e c z n y m Przewodniczącym Tadeuszem Wojnarem, jako głównym hamulcowym i destruktorem wszelkich nowatorskich pomysłów /vide / pomysł ,zagospodarowanie raciborskiego odcinka Odry ,który utrącił samodzielnie /tak uważam/ i wiele innych!
Pan Piotr zaimponował mi trafną oceną sytuacji samorządowej w naszym mieście. Znając od wielu lat Piotra zawsze uważałem,że umie trafnie oceniać sytuacje gospodarcze, samorządowe i inne dziedziny naszego życia społecznego. Myślę, że nabył doświadczenia przy kierowaniu dużą grupą ludzi w sytuacji o wiele trudniejszej, niż praca w urzędzie. Moim zdaniem zarządzanie w dobrej firmie (a za taką uważam firmę, w której pracuje pan Piotr) to już pierwsza liga. Nie mamy szczęścia do kwalifikacji włodarzy. Szanuję nauczycieli, ale zarządzanie miastem to nie nauczanie młodzieży. Zywym przykładem jest reakcja prezydenta na interpelację radnej na temat stajni huzarskich na Ostrogu. Nic dodać nic ująć. Jeżeli pan Piotr startował by na prezydenta to włączę się w tę akcję.
O, kolejny felieton naszego miasta. Co wy w tym NaMie, jakieś szkolenie
w pisaniu felietonów mieliście? I egzamin państwowy zdajecie?
Słyszalem, że podpisując deklarację wstąpienia do stowarzyszenia
czlowiek zobowiązuje się do napisania jednego felietonu rocznie, prawda
to? A że koniec roku się zbliża, to ci leniwsi gorączkowo wyrabiają
normę, chyba stąd ten zalew wszystkich raciborskich portali literacką
twórczością czlonków NaM. Ćwik, Mysliwy, Waclawczyk, Fita, Wyka,
Marchwiak, Dominiak, sorry jak kogoś pominąłem. Podobno prognozy pogody
przewidują że na święta zamiast śniegu będą padać wydrukowane felietony
NaMu. Niech może jakiś portal zamieści sondę który NaMowiec uraczy nas
następny swoją twórczością. Podpowiem pare typów
Robert Myśliwy
Jakub Michalak
Piotr Ćwik
Robert Myśliwy
Krzysztof Melnerowicz
Piotr Ćwik
Robert Myśliwy
Magdalena Strzelczyk
Robert Myśliwy
Sławomir Kowalczyk
Piotr Ćwik
Leszek Szczasny
Robert Myśliwy
a jako nagroda dla zwycięzcy limitowany tomik felietonów zebranych z ręcznie wypisaną sentencją:[b] „NaM – PRZEDSIĘBIORCZY SAMORZĄD[/b]. Pod takim hasłem NaM
chce promować swoją strategię dla Raciborza. W autorskim programie
stowarzyszenie stawia m.in. na innowacje, przedsiębiorczość, rozwój
oraz dialog społeczny”
[b][/b]
[b]Każda strategia będzie lepsza od tej MIROWSKO – TADZIOWSKIEJ ! Ich strategią jest więcej kasy, kasy, kasy, na własnym koncie. Miro 13 700zł. to n a j d r o ż s z y Prezydent na Ślasku ! TADZIO 23 700zł. to najdroższy Prezes spóldzielni mieszkaniowej w c a ł y m kraju. Niech jadą robic interesy do Warszawy tam jest największa kasa dla takich jak oni![/b]
Temu, co to woli wybierać znane już od dawna persony do samorządu, proponuję aby się zamknął, tak jak trzeba zamknąć dotychczasowe zgniłe układy w tym mieście. Nareszcie jakieś ugrupowanie myśli o prawdziwych wyborach ludzi, poznanych z ich osobistej działalności lub posiadających jakąś wizję dla tego miasta. Wolałbym takich ludzi, którzy potrafią pokazać swoje walory na własnym przykładzie choć równie cenne mogą być felietony. Wyborcy sami ocenią, co jest mrzonką a co jest możliwe do zrealizowania, takich wyborów do samorządu oczekują wyborcy. Polemizowałbym z autorem felietonu, czy analogia samorządu i przedsiębiorstwa jest właściwa. Mowa jest o zgranym zespole ludzkim w przedsiębiorstwie, gdy tymczasem w samorządzie po wyborach zasiadają różni ludzie, czasami z negatywnymi intencjami – bo takie jest spectrum wyborców. Martwi jednak, że NAM nie wskazał, jak dotychczas, platwormy porozumienia z istniejącymi ugrupowaniami, istotniejszym w takich analizach będzie deklaracja, z kim NAM nie będzie wchodził w koalicję. Jak wiemy, stara to taktyka p. TW, że obce sobie ugrupowania nagle po wyborach się integrują, tworząc koalicję. Pouczającą lekcją jest „metamorfoza” dobrze zapowiadającego się p. Jarosza w poprzednich wyborach.
Nie zazdrosc tylko sam pisz, jak jestes taki dobry 😉