W ostatnich dniach znacznie wzrosła sprzedaż wody w butelkach. – Ludzie kupują po kilkanaście butelek. Niektórzy z nich po chwili wracają po następne. Pamiętają sytuację z 1997 roku, kiedy musieli stać w kilkometrowych kolejkach do beczkowozów – mówi ekspedientka jednego z raciborskich supermarketów.
Zatopione ulice, ewakuowane rodziny – mieszkańcy Raciborza i okolic nie dowierzają temu, co widzą i czekają na cud. Podtopione piwnice już nikogo nie dziwią, woda sparaliżowała funkcjonowanie całej raciborszczyzny. Niektórzy mówią, że nie ma się czego bać. Inni robią zapasy żywności i wody pitnej, która w ostatnich dniach stała się towarem numer jeden. Wystarczy wejść do jakiegokolwiek supermarketu, aby dostrzec spore ubytki na półkach z wodą mineralną. Ludzie kupują po kilkanaście butelek naraz. – Pamiętam powódź z 1997 roku. Na szczęście woda nie dostała się do mojego domu, jednak tak jak całe miasto byliśmy całkowicie odcięci od wody pitnej. Teraz wolę się zabezpieczyć, dlatego robię zapasy – powiedział jeden z mężczyzn stojących w kolejce do kasy. Właściciele sklepów szacują, że jeżeli sprzedaż wody nie spadnie, to zapasy, które mają w magazynach wystarczą na 2-3 dni.
/p/