26 sierpnia, w miejscu, w którym zginął mł. kpt. Andrzej Kaczyna i dh Andrzej Malinowski, lokalne władze, strażacy oraz leśnicy złożyli hołd ofiarom tragicznego pożaru z 1992 r. Zobacz video i zdjęcia.
Był 26 sierpnia 1992 r. Ogień, który pojawił się około godziny 14:00 wzdłuż linii kolejowej Kędzierzyn-Racibórz sprawiał z początku wrażenie kolejnego, niewielkiego pożaru, z jakim w ciągu ostatnich miesięcy mieli do czynienia strażacy. Rzeczywistość okazała się jednak o wiele bardziej dramatyczna. Wysoka temperatura powietrza oraz silny wiatr spowodował, że ogień szybko wymknął się spod kontroli służb gaśniczych. Płomienie przeskakiwały po koronach drzew, przenosząc ogień na coraz to nowe obszary lasu. W kilka godzin po rozpoczęciu akcji gaśniczej, okoliczną ludność obiegła straszna wiadomość: w ogniu śmierć poniosło dwóch strażaków. Na pamiątkę tego dramatycznego wydarzenia, co roku na terenie kompleksu leśnego przy symbolicznych mogiłach strażaków, odbywają się uroczystości, mające przypomnieć dramat sierpniowych dni.
– Chcemy uczcić dziś pamięć poległych strażaków, a także oddać cześć i hołd wszystkim tym, którzy chronią naszego życia i mienia, walcząc z żywiołem – powiedziała na wstępie do zgromadzonych na leśnej polanie burmistrz Rita Serafin. – Dobrze, że są takie formacje, które z dużą troską i dużym oddaniem dbają o nas, chronią nasze zdrowie – dodała.
Kilka słów do obecnych na uroczystościach (zwłaszcza do strażaków i leśników) skierował poseł Henryk Siedlaczek: – Myślę, że my, którzy wywodzimy się z tej ziemi, każdego roku na swój sposób przeżywamy to, co miało tutaj miejsce 18 lat temu. Warto pamiętać o tych, którzy zawsze są gotowi stanąć w pierwszym szeregu po to, abyśmy mogli bezpiecznie żyć i pracować. Zdaniem parlamentarzysty, ten dzień jest jednym z wielu w ciągu minionych 18 lat, kiedy to pamięcią wraca się do dramatu tamtych sierpniowych dni.
– Dziś jesteście tutaj, w ubiegły weekend na Memoriale im. Kaczyny i Malinowskiego. To wspaniała rzecz, gdyż pokazujecie, jakimi jesteście strażakami, jakimi jesteście ludźmi i, że pamiętacie o swoich kolegach, którzy odeszli – powiedział z kolei Adam Hajduk. Starosta raciborski zwrócił też uwagę na to, że w wyniku pożaru, ogromne straty ponieśli wówczas leśnicy, gdyż na ich oczach paliło się coś, co było miejscem ich pracy. A praca leśnika – jak zaznaczył A. Hajduk – to też służba i powołanie.
Następnie u stóp krzyża, ustawionego w miejscu śmierci mł. kpt. Andrzeja Kaczyny, kapelan strażaków o. Marceli Dębski odmówił ekumeniczną modlitwę, a delegacje (w tym strażacy z opolszczyzny i zaprzyjaźnionych z gminą Kuźnia Raciborska czeskich Bolatic) złożyli wiązanki kwiatów i zapalili znicze.
Pożar, który pochłonął wówczas blisko 10 tys. hektarów lasu, na długo pozostał w pamięci osób, biorących udział w akcji gaśniczej. O dramacie tamtych dni opowiada asp. szt. Stefan Kaptur z Państwowej Straży Pożarnej w Raciborzu:
– Na miejscu byłem niemal od samego początku. To było około godziny 14:15. Pamiętam, że było wtedy bardzo gorąco; temperatura powietrza wynosiła 33-34 st. C. Początkowo wydawało się nam, że będzie to pożar, jak wiele innych. I kiedy byliśmy pewni, że ogień udało się opanować, okazało się, że płomienie – po koronach drzew – przedostały się na obszar, znajdujący się po drugiej stronie drogi. Działania bardzo utrudniał nam porywisty i zmienny wiatr. To on sprawił, że szybko przestaliśmy nad żywiołem panować. Najgorszy dzień – poza pierwszym, kiedy to zginęli strażacy – to był 27 sierpnia. Wówczas nastąpił największy przyrost spalonego obszaru. I teraz, kiedy oglądam w telewizji relacje z pożaru w Rosji, to przyznam, że znów mam przed oczami te dramatyczne chwile, których byłem świadkiem 18 lat temu.
W relacji dowódcy jednostki ratowniczo-gaśniczej warte odnotowania jest jeszcze to, co zobaczył po zakończeniu akcji gaśniczej. – Najgorsze dla mnie było to, co było po pożarze. We wrześniu, kiedy przyjechałem na teren lasu (a właściwie na teren tego, co było lasem) i mając w pamięci to, co było przed pożarem, poczułem się jak na wielkiej pustyni, na której – aż po widnokrąg – stały tylko spalone kikuty drzew. To był księżycowy krajobraz, któremu towarzyszyła niesamowita, przerażająca cisza. To było straszne… I, gdy patrzę na medialne doniesienia z Rosji, to przypomina mi się nie tyle sam pożar i ogień, który był już na masce mojego samochodu, ale to, co zobaczyłem po pożarze – kończy Stefan Kaptur, wówczas zastępca dowódcy jednostki gaśniczej.
/BaK/