18 października niespodziewanie zmarł Grzegorz Pieronkiewicz. Jako sportowiec, a następnie działacz, zapisał piękną kartę w historii polskich i raciborskich zapasów. Odszedł przedwcześnie. Miał zaledwie 41 lat.
Jest rok 1997. Trwają Mistrzostwa Polski w zapasach. W finale najwyższej kategorii wagowej na macie stają naprzeciwko siebie Andrzej Wroński i Grzegorz Pieronkiewicz. Obydwaj chłopy na schwał, obdarzone znakomitymi warunkami fizycznymi, z jedną różnicą: ten pierwszy to utytułowany multimedalista Mistrzostw Europy i Świata, dwukrotny mistrz olimpijski. Drugi to 22-latek, dotychczas z sukcesami głównie w kategoriach młodzieżowych. Faworyt może być tylko jeden. Wroński chce potwierdzić dominację (rok wcześniej zdobył swoje drugie olimpijskie złoto). Mimo to pojedynek jest niezwykle ciekawy, wyrównany i zacięty, mistrz wygrywa 1:0 dopiero po dogrywce. Grzegorz Pieronkiewicz, zawodnik Unii Racibórz, zdobywa srebrny medal Mistrzostw Polski Seniorów. Sukces ten w swojej karierze powtarzał jeszcze dwa razy. W sumie w swoim dorobku sportowym wywalczył trzy tytuły wicemistrza Polski seniorów i trzy tytuły międzynarodowego wicemistrza Polski seniorów, 15-krotnie zdobywał mistrzostwo Polski w kategoriach młodzieżowych, 2-krotnie zajął czwarte miejsce Mistrzostw Świata Juniorów oraz raz czwarte miejsce Mistrzostw Europy Juniorów.
Pogrzeb Ś.P. Grzegorza Pieronkiewicza odbył się w sobotę 22 października. w Bazylice oo. Franciszkanów w Katowicach – Panewnikach odprawiono nabożeństwo żałobne. Zmarłego żegnali rodzina, przyjaciele, znajomi. Hołd oddał mu cały zapaśniczy świat, z największym rywalem z zapaśniczych mat Andrzejem Wrońskim, przyjacielem z raciborskiej Unii Ryszardem Wolnym i brązową medalistką z Rio Moniką na czele. – Nie ma słów, by opisać cierpienie. Byłeś dla nas bratem, żeglarzem, sterem i okrętem – mówił Grzegorz Brudziński, szef PZZ. – Pamiętam jak pierwszy raz pojawił się na treningu na Unii Racibórz. Nieśmiały i grzeczny. Odszedłeś cicho, bez słów pożegnania. Dbałeś o wszystkich tylko nie o siebie. Nie mówimy żegnaj, tylko do zobaczenia. Na pewno jeszcze wystąpimy wspólnie na zawodach – wspominał Ryszard Wolny. Grzegorza Pieronkiewicza pochowano na cmentarzu przy ul. Piłsudskiego w Rudzie Śląskiej. Grzegorz Pieronkiewicz jako prezes Polskiego Związku Zapasów dał się poznać jako znakomity organizator. Do obowiązków podchodził w sposób niezwykle sumienny. Wizytował kluby, mocno interesował się szkoleniem młodych pokoleniem adeptów zapasów.
Grzegorz Pieronkiewicz urodził się 8 kwietnia 1975 roku w Katowicach. W tamtejszym GKS rozpoczynał karierę zapaśnika w stylu klasycznym. W 1992 przeniósł się do Raciborza, gdzie występy w Unii Racibórz łączył z nauką w tutejszym „Mechaniku”. Walczył w najcięższych kategoriach wagowych – do 100, +100 i 130 kg. Z zapasami związał swoje dalsze życie również po zaprzestaniu czynnego uprawiania sportu. W latach 2004-2008 był członkiem Zarządu Polskiego Związku Zapasów, gdzie pełnił funkcję Przewodniczącego Komisji I Ligi Drużynowej. W 2004 roku został Wiceprezesem Śląskiego Związku Zapaśniczego, a od 2008 roku pełnił funkcję wiceprezesa Polskiego Związku Zapasów. Ukoronowaniem zaangażowania w rozwój polskich zapasów jako działacz było objęcie w 2012 roku funkcji prezesa PZZ. Wybory odbyły się w listopadzie podczas Sprawozdawczo – Wyborczego Walnego Zjazdu Delegatów PZZ. Ś.P. Grzegorz Pieronkiewicz okazał się najlepszy z 5 kandydatów. otrzymał 62 głosy, podczas gdy główny kontrkandydat Andrzej Supron – 31. Funkcję tę pełnił aż do swej przedwczesnej śmierci.
Od 2002 roku stał też na czele MKZ Unia Racibórz. Jako prezes dał poznać się jako znakomity organizator. Skupił wokół siebie grupę działaczy i sponsorów, sprawnie organizując pracę klubu. Na efekty nie trzeba długo czekać. Jego młodzi podopieczni osiągają liczące się wyniki sportowe w Polsce i Europie, np. Rafał Pyka – III MEJ 2005, Wojciech Zieziulewicz – II MEKad. 2006, Kamil Błoński – III MEJ 2008, Dawid Ersetic i Mateusz Wolny – III MEJ 2010.
Jeszcze w trakcie Igrzysk Olimpijskich cieszył się z brązowego medalu Moniki Michalik. I choć pod jego przewodnictwem niesamowicie rozwinęły się polskie zapasy w stylu wolnym, młodzieżowe czy kobiece, dostrzegał co wymaga poprawy. Martwił go szczególnie regres seniorów w stylu klasycznym, którzy – po raz pierwszy od wielu lat – nie wywalczyli żadnej kwalifikacji olimpijskiej do Rio. Po igrzyskach miał zamiar położyć szczególny nacisk na szkolenie klasyków właśnie. – Teraz jest potrzeba, by w odbudowę zapasów w stylu klasycznym w Polsce zaangażowało się całe środowisko. Potrzebujemy tych naszych wielkich zawodników, ale w pracy szkoleniowej, na pewno czekają nas duże zmiany. Wierzę w to, że za cztery lata na igrzyskach w Tokio nasi klasycy będą zdobywać medal – zapowiadał w mediach jeszcze na krótko przed tegoroczną olimpiadą. Nie zdążył. Zmarł niespodziewanie 18 października 2016 roku. Miał zaledwie 41 lat.
/ps/