
Świetlica TPD przy ul. Słowackiego to miejsce spotkań dzieci z okolicznych podwórek oraz miejsce, w którym studenci pedagogiki PWSZ mogą nabyć doświadczeń i umiejętności.
Świetlica otworzyła swoje podwoje w kwietniu ubiegłego roku. Jej stałymi bywalcami są przede wszystkim uczniowie SP 1, bowiem placówka znajduje się drzwi w drzwi z tą szkołą.
Od kilku miesięcy ze świetlicą współpracowały wolontariuszki, studentki I roku pedagogiki wczesnoszkolnej i wychowania przedszkolnego ze specjalnością języka niemieckiego Iwona Pawlasek, Ewelina Stawiarz, Patrycja Pyszny. Studentki z zaangażowaniem prowadziły zajęcia pedagogiczne z elementami socjoterapii, pomagały dzieciom w odbrabianiu lekcji, a nawet, mimo że ich specjalnością jest niemiecki, uczyły angielskiego.
Miło zaskoczyła nas otwartość dzieci -mówią studentki – chociaż nas w ogóle nie znały, nie krępowały się tak bardzo, jak się tego spodziewałyśmy. Nam było trochę niezręcznie. Dzieci z miejsca zaskoczyły nas najzwyklejszymi pytaniami: „Jest pani dobra z matematyki? Bo mamy jutro sprawdzian z procentów”, „A ja proszę pani mam krzyżówkę do rozwiązania z historii, pomoże mi któraś z pań?”. Przy jednym stoliku matematyka, przy drugim historia. Trzeba umieć pomóc z każdego przedmiotu.
Zajęcia prowadzone w świetlicy terapeutycznej mają na celu zapobieganie niepowodzeniom szkolnym uczniów, pomoc w nauce, rozwijanie zainteresowań oraz profilaktykę związaną ze współczesnymi zagrożeniami – wylicza pedagog szkolny Małgorzata Kozioł. Bardzo cenię sobie pracę studentek. Niewątpliwie mają predyspozycje do pracy z dziećmi, ale najważniejsze jest to, że u uczniów zauważyłam dużą akceptację dla poczynań pań prowadzących oraz gotowość do współpracy z nimi.
Świetlica jest niewielka – dwa małe pokoiki, korytarz, łazienka. Dzieci siadają zaraz do stolików, wyciągają swoje książki, zaszyty … . Wszystko toczy się ustalonym rytmem.
Czas przy odrabianiu lekcji szybko mija, później na dzieci czeka zabawa. Spotkanie kończy wspólny poczęstunek.
Staramy się i do nauki i do zabawy wprowadzić ciekawe formy – zaznaczają studentki. Wiemy, że dzieci nie lubią długo siedzieć w jednym miejscu, dlatego chcemy uczyć przez zabawę. Jeśli uczymy angielskiego, to z kolorowymi markerami w ręce, na planszach i z przyznawaniem punktów. Wszelkie nagrody bardzo motywują dzieci do podjęcia wysiłku.
Zapytane o najbardziej kłopotliwe przedsięwzięcie, odpowiadają, że takich nie było, bo ze wszystkim sobie poradziły. Chociaż ich specjalnością jest niemiecki, to i angielski nie nastręcza kłopotów, gdy się ma koleżankę na kierunku z j. angielskim. Trzeba pytać i szukać rozwiązań – mówią dziewczyny. Poza tym, trzeba umieć patrzeć i słuchać. Dzieci oczekują, że będą mogły z nami po prostu pobyć i porozmawiać – wspominają. Bardzo ujęła nas postawa Justynki, która pewnego dnia zapytała: „Będą panie za tydzień?” no i musiałyśmy przyjść. Trzeba być do dyspozycji dzieci.
/BSp/