Rozmawiający z pszczołami

Pszczelarstwem Pan Jan Miketta zajmuje się od najmłodszych lat. W pasiece spędził większość swego życia, często godzinami rozmawia z pszczołami. Mówi, że są wzorem pracowitości i ludzie powinni je w tym względzie naśladować.

Sylwetkę Jana Miketty, samorządowca i pasjonata pszczelarstwa przedstawiają „Oblicza Ziemi Raciborskiej” nr 7-8 (lipiec-sierpień) 2004.

POWOJENNY WIĘZIEŃ OśWIĘCIMIA

Już w Bojanowie, gdzie się urodził w 1929 r., miał kilka pni pszczelich, po przeprowadzce do Studziennej jednym z pierwszych kroków było sprowadzenie pszczół i urządzenie pasieki. I tak trwa to już kilkadziesiąt lat. Edukację zdobywał w szkole niemieckiej, w czasie wojny rozpoczął naukę pracy biurowej w jednej z kancelarii adwokackich Raciborzu, ale nie dane było długo się uczyć. Jako piętnastolatka wcielono go do młodzieżowych oddziałów militarnych, które w zamyśle miały obok volkssturmu i resztek armii regularnej stawić czoła triumfalnemu pochodowi armii czerwonej. Nie posmakował walki, wysłano go do Czechosłowacji, gdzie niemal od razu dostał się w ręce Rosjan. Trafił do Oświęcimia, został uwięziony w barakach na terenie byłego hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, który po wyzwoleniu służył czerwonoarmistom jako jeniecki obóz przejściowy. W obozie spędził cztery miesiące, po czym wysłano go do Frankfurtu nad Odrą. Następny rok przebywał pod Dreznem ucząc się zawodu tokarza. Po powrocie do Polski zaczął pracować jako uczeń tokarza w firmie „Wdówka Jan”, a następnie w Rafamecie w Kuźni Raciborskiej. Kolejno pokonywał szczeble kariery zawodowej (na emeryturę przechodził jako szef produkcji). W 1956 zawarł związek małżeński z Rozalią, rok później kupili wspólnie działkę w Studziennej i tu się przeprowadzili. Na świat przyszły dzieci: Bronisław i Irena.

Tym, co zasługuje na szczególne zainteresowanie jest z całą pewnością ogromne zaangażowanie Miketty w działalność społeczną. Głównie dzięki jego staraniom powstał pierwszy w Raciborzu samorząd dzielnicowy, którego został przewodniczącym. Wespół z grupką podobnych sobie zapaleńców, własnym uporem i własnymi środkami doprowadzili do wybudowania wodociągów na osiedlu w Studziennej. Niedługo później powstała kanalizacja oraz sieć gazowa dla całej dzielnicy. Tylko niech pan koniecznie napisze, że we wszystkim pomagała mi żona – dodaje.

OPUśCIĆ UL

Praca wśród pszczół i przypatrywanie się ich zwyczajom jest nie tylko dla Pana Jana wielką przyjemnością, ale i nauką. – Pszczoły są niesamowicie społecznymi stworzeniami, od których ludzie mogliby się wiele nauczyć. Tu nie ma miejsca na przypadek, wszystko jest doskonale zorganizowane, każdy owad zna swoje obowiązki i je wykonuje – opowiada pszczelarz.

Co w takim razie z pszczelimi samcami, czyli trutniami, których sama nazwa, jest synonimem próżniactwa i „nic nie robienia”? I na to Miketta ma gotową odpowiedź: to zbytnie uproszczenie, trutnie mają swoją przypisaną rolę i ją wykonują. Oczywiście głównym ich zadaniem jest zapewnienie królowym potomstwa i tym samym ciągłości pszczelej społeczności. Ponadto są wykorzystywane przez rój do innych, trochę mniej ważnych zadań. Gdy je wykonają, nadchodzi taki czas, najczęściej pod koniec sierpnia, że muszą opuścić ul. Są po prostu wyganiane, gdyż ich rola się skończyła. Jest to okrutne, ale dobitnie wskazuje, jak silnie podporządkowane społeczności są pszczoły.

Sama pasieka to nie kilka budek, jak sobie wyobrażałem. Pasieka Pana Jana to podłużny budyneczek, w którym skrzynki ulowe umieszczono na jednej ścianie, na zapleczu zaś znajduje się pracownia, on sam zaś wchodzi do niej bez jakichkolwiek strojów ochronnych. Mając w pamięci oglądane w dzieciństwie tandetne horrory, staram się odwlec ten moment jak najdłużej. W końcu z duszą na ramieniu wchodzę za gospodarzem na zaplecze. W podłużnym pomieszczeniu wszędzie porozkładane są akcesoria związane z pozyskiwaniem miodu i innych produktów, w kącie stoi wirówka a w powietrzu unosi się zapach palonego drewna. Miketta nic sobie nie robi z latających wokół nas kilkudziesięciu (kilkuset?) pszczół. ściąga tylne ściany uli, wyciąga plastry miodu, pokazuje skupiska pszczół. Taki świeżo wyciągnięty plaster wkłada się do wirówki, w której pod wpływem działania siły odśrodkowej wytrąca się miód.<

KILKADZIESIˇT UŻˇDLEŃ

Miketta porusza się zdecydowanie po pasiece, co mi raczej nie przychodzi z łatwością z uwagi na krążące roje pszczół. Pytam, od czego zależy rodzaj miodu. Widzi pan, przede wszystkim od okresu, w którym jest on przez pszczoły zebrany. – opowiada Miketta. Np., jeśli jest to okres kwitnienia lipy, wtedy mówimy o jest miodzie lipowym, jeśli kwitnie rzepak – rzepakowy itd.
W naszym rejonie najczęściej zbiera się miód wielokwiatowy, gdyż nie ma dostatecznie dużych upraw rolniczych lub skupisk drzew, by mówić o miodzie jednolitym. Najbardziej poszukiwanym jest miód spadziowy, który nie jest jednak miodem kwiatowym. Pszczoły pozyskują go z liści drzew, na których żerują mszyce.
Ale pszczoły to nie tylko miód. Pozostałe produkty – kit pszczeli, wosk czy pyłek znajdują szerokie zastosowanie przy produkcji wszelkiego rodzaju medykamentów.

Wychodzimy. Dyskretnie wzdycham z ulgą, gospodarz to spostrzega. Widzisz Pan pszczoły nie lubią w ulu obcego zapachu, wtedy są w stanie się zdenerwować. Jeśli ktoś z nimi pracuje stale i go znają, to nie atakują. Kiedyś zostałem poproszony o zajęcie się pasieką zmarłego znajomego z Kuźni Raciborskiej. Tylko wszedłem do ula. Pszczoły mnie nie znały i zaatakowały. Miałem wtedy kilkadziesiąt użądleń – dodaje.

Ładna historia, tylko dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz?!

Mistrz Jan śmieje się i odpowiada na kolejne pytania, z których dowiaduję się, że interes na miodzie nie jest za słodki, jest raczej symboliczny. Kiedyś, w lepszych dla pszczelarstwa latach 70 – tych, w samej tylko Studziennej i Sudole było ok. 20 pasiek. Dziś tyle nie ma chyba w całym okręgu raciborskim. Pan Jan ma już „swoje” lata. Myśli o przekazanie pasieki w młode ręce. Zapytany, jak to widzi, mówi – żal, ale co zrobić, lepiej żeby ktoś to przejął, niż miało iść na zmarnowanie. Po czym, zamyślił się i podpierając się laską wrócił do pasieki na kolejną rozmowę z pszczołami.

/ps./

„Oblicza Ziemi Raciborskiej” nr 7-8 (lipiec-sierpień) 2004.


- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj