Do niedawna mieszkali w spokojnej okolicy, dziś przeprowadzane pod oknami ich domów prace budowlane powodują nie tylko dokuczliwy hałas, ale i uszkodzenia budynków.
– Jest naprawdę ciężko. Najpierw przeżywaliśmy katorgi gdy budowali Auchan. Teraz, gdy zaczęli stawiać Castoramę, mamy powtórkę z rozrywki – wyjaśnia Wanda Korotusz, której dom sasiaduje z placem budowy. Twierdzi, że cierpią nie tylko budynki, ale i wszelkie instalacje. – Przez tak silne wstrząsy wszystko się rozszczelni. Żniwa tych robót możemy zbierać przez wiele następnych lat! – denerwuje się raciborzanka. Twierdzi, że prace zaczynają się wcześnie rano, bo już około godz. 7.00 i często trwają do późnego wieczora. – Gdy palują, wszystko się trzęsie. Wczoraj obudził mnie potworny łomot, gdy otworzyłam oczy nie wiedziałam co się dzieje – czy to zawroty głowy, czy trzęsienie ziemi: łóżko razem ze mną "chodziło" po pokoju! – mówi Korotusz.
Jej sąsiad Ryszard Ostapowicz, z zawodu budowlaniec, zastanawia się, czy uciążliwość prowadzonych robót nie mogłaby być mniejsza. – Wiadomo, że jakieś niedogoności muszą być, ale czy koniecznie aż takie? – pyta Ostapowicz. Raciborzanin wskazuje, że osiedle budowane było na niestabilnym podłożu, dlatego fale uderzeniowe tym łatwiej nadwyrężają stan domów. – Kto pokryje nam straty? Jak i od kogo mamy to egzekwowac? – denerwuje się Ostapowicz. Żałuje, że przed rozpoczęciem budowy nikt nie konsultował się z mieszkańcami w sprawie realizacji inwestycji – W końcu to my tutaj żyjemy i to my musimy znosić to wszystko! – mówi Ostapowicz. Skierował w tej sprawie już dwa pisma do inwestora Schiever. Jedno, jak twierdzi, zostało zignorowane. – Postanowiłem więc napisać jeszcze raz i odpisano mi dopiero gdy zaznaczyłem, że skieruje sprawę do sądu, jeśli nie doczekam się reakcji. I odpowiedź otrzymałem: "utrudnienia są niewielkie" – podaje raciborzanin.
Mieszkańcy mają żal do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego o brak interwencji. PINB wyjaśnia, że kontrolę przeprowadził. – Nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości, zagrożeń, a dopuszczalne normy nie są przekraczane, ale zleciliśmy dodatkowo inwestorowi dokonanie pomiaru drgania. Zainterweniujemy, jeśli wynik będzie budził zastrzeżenia – deklaruje Leszek Chojecki inspektor PINB. Dodaje, że co prawda projekt budowy oraz rodzaj przeprowadzanych prac zatwierdzał starosta, ale za ewentualne straty poniesione przez mieszkańców odpowiedzialny jest inwestor. – Walka o odszkodowanie odbywałaby się już w drodze postępowania cywilnego – kwituje Chojecki.
Ryszard Ostapowicz nie kryje, że wśród mieszkańców dzielnicy są zarówno entuzjaści hipermarketu, jak i jego przeciwnicy. – Mnie by się tu marzyła rekreacja, ale od wysypiska śmieci, wolę już centrum handlowe… – uśmiecha się Barbara Ostapowicz.
/SaM/
Mieszkańców dzielnicy Obora niepokoją skutki robót na Kamienioku
- reklama -