Stodolní to ulica w Ostrawie, która wespół z okolicą skupia ogromną ilość pubów, restauracji i dyskotek. Prawdziwe centrum rozrywki.
Znaleźć tam można wszystko: od dyskotek, różnorodnych knajp, aż po domy publiczne i kawiarenki internetowe. Od godziny 21-ej kluby pękają w szwach, a ulice zalega ruchliwy, barwny tłum. Wszyscy się bawią. Dosłownie do rana.
Kierunek Ostrava
Dotarcie do Stodolní nie powinno stanowić wielkiego wyzwania. Ostrawa oddalona jest od granicy jakieś 14 km. Trzeba wsiąść w samochód i przekroczyć ją w Chałupkach – stąd trasa jest najprostsza, lecz można jechać także przez Pietraszyn. Z Chałupek przejeżdżamy obwodnicą wokół Novego Bohumina i na pierwszym skrzyżowaniu skręcamy w prawo, w kierunku Ostrawy. Szybko wjeżdżamy na bardzo dobrą, szeroką i skutecznie oświetloną drogę. Można się poczuć jak na porządnej zachodniej trasie. Gdy dotrzemy już do Ostrawy i za szybą zaczną się ukazywać zabudowania uderzy nas przemysłowy charakter miasta. Budynki oraz jakość drogi powodują, że czujemy wielkomiejski klimat. Pozytywne doświadczenie. Później kierujemy się do centrum. Zjazd z głównej trasy jest oczywiście oznaczony, należy tylko spoglądać na znaki. Niestety na miejscu czeka na nas nieprzyjemny problem z parkingiem, zwłaszcza, że Czesi mają dziwny sposób parkowania. Lepiej więc przyjechać przed 21-tą.
Światła i ruch
Gdy już postawimy stopę na głównym skrzyżowaniu ujrzymy barwny kalejdoskop różnorakich klubów. W każdym kierunku ulice udekorowane są ciepłymi i zachęcającymi witrynami. Fasady lokali – choć tak odmienne, współgrają ze sobą, nie mają nic wspólnego z kiczem. Świadczą o inwencji założycieli i jednocześnie o konkretnym klimacie w danym klubie. Możemy nawet poczuć się trochę zagubieni w tej artystycznej wystawie osobliwości. Tutaj knajpa meksykańska, tutaj typowo angielski pub, tam knajpa jaskiniowców, a tam jeszcze dyskoteka. Toteż najlepiej rozpocząć od małego spaceru po okolicy. Warto po prostu popatrzeć na te uroki.
Mijać będziemy rzecz jasna tłumy. Stodolní od 20-ej zapełnia się głównie młodymi ludźmi, którzy przyszli się zabawić i odprężyć. To widać od razu. Wokół panuje wręcz karnawałowy nastrój. Na chodnikach stoiska z fast-foodem, rozświetlone lokale otwarte na oścież, skupiska rozmawiających i śmiejących się ludzi pod drzwiami. Pełna różnorodność. Barwność. Rozkwit. Gęsto zapełnione kluby zachęcają głośną muzyką i nastrojem powszechnej zabawy. Stodolní imponuje swym bogactwem. Ostatecznie odczuwamy nieodpartą ochotę uczestnictwa w tym karnawale.
Do clubbingu miejsce nadaje się wręcz wyśmienicie. Możemy cały wieczór spędzić na włóczeniu się od knajpy do knajpy. Do zaliczenia mielibyśmy prawie 60 lokali. Jeżeli sprecyzujemy swój aktualny gust możemy wybrać jedno miejsce. Spędzić w nim cały wieczór lub parę godzin.
Rozrywka, jaką tylko zechcesz
Od czego zacząć? Można wejść najpierw od dużej, płatnej dyskoteki. Tutejsze z pewnością zadowolą wielbicieli techno i rozrywki bez ograniczeń. Inną koncepcją może być spokojna kawiarenka lub pizzeria. Kolacja albo dobra, wieczorna kawa. Kolejną ewentualność stanowią stosunkowo ciche puby. Idealne dla spotkania w poważnym gronie. Najlepszym jednak rozwiązaniem są chyba kluby, które w największym stopniu decydują o obliczu Stodolní. Te, które zapełnione są po brzegi, w których muzyka nie przestaje grać, a ludzie częściej tańczą niż siedzą.
Na krańcach Stodolní znajduje się oryginalna knajpa z muzyką rockową i popową. Także wypełniona po brzegi, z pełnym parkietem może wzbudzić zaciekawienie. Ponad barem widzimy przednią maskę trabanta, oczywiście barwnie wymalowaną, a ponad drzwiami wyjściowymi z kolei adekwatny bagażnik. Wystrój jest po prostu niezwykły. A do tego świetna muzyka i niezwykła koncentracja ludzkich indywiduów.
Wracając do centrum kompleksu od razu natkniemy się na następny żywy punkt. Przyjemna taneczna muzyka z kręgu latynoskiego porusza chyba wszystkimi wewnątrz. Więcej tu tańca niż konwersacji, nawet na stołach falują różne osoby. Ponadto, można tu częściej niż w innych miejscach usłyszeć język polski. Trochę Polaków zawsze się tutaj znajdzie.
Jeżeli ktoś preferuje inną muzykę, będzie miał spory wybór. Kilka kroków i znajdziemy dance, pop, trans i najczęściej typową muzykę klubową. Takich lokali jest mrowie. Łączą w sobie walory zwykłego baru i dyskoteki. Zazwyczaj są niewielkie, ewentualnie parkiet posiadają w odpowiednio przygotowanej piwnicy. Znaleźć jednak możemy też rozległe kluby, w których ludzie tańczą wręcz między stolikami. Jeżeli ktoś preferuje bliskość tłumu powinien wybrać tę opcję. A warto odnotować, że taki tłum niesie dla każdego satysfakcję wizualną i estetyczną. Kto odwiedzi Stodolní i ujrzy ten kwiat kobiecej urody już nigdy nie powie, że Czeszki są brzydsze od Polek. Ponadto, spotkać się można czasem z nieciekawymi ubikacjami, widokiem zażywania czegoś „mocniejszego” jeszcze niż alkohol, albo błyskiem otwartego noża. Wszystko zależy od tego, jaki klub obierzemy.
Jeżeli się okaże, że nasz powrót do domu jest niemożliwy, możemy spróbować wynająć pokój w hotelu. W pobliżu jest kilka cztero- trzy- i dwugwiazdkowych, ale miejsca trzeba najczęściej rezerwować. Warto też zauważyć, że wszelkie ceny nie są jakoś nadmiernie wywindowane, lecz za bardzo niskie ich uznać nie można. Gdyby korona znów była tania, można by mówić o korzystnym rachunku. Teraz kupić piwo możemy za 30-60 koron, ciekawy drink za 60-100 koron, pizzę za ponad 85 koron. Ceny są mniej więcej na takim samym poziomie, co w podobnych centrach rozrywkowych w polskich miastach. Do 500-set koron powinno w zupełności wystarczyć na cały wieczór, chyba, że ktoś zamierza spijać oferty baru w kolejności alfabetycznej. To miejsce sprzyja też i takim sportom.
„Ulica, który nigdy nie śpi” – taki podtytuł ma strona internetowa i duże sztandary wokół skrzyżowania. Faktycznie, zabawa kończy się tu dopiero nad ranem: o 4-tej, 5-tej. Po północy Ostrawa pogrążona jest w letargu, ale w tym jednym miejscu kipi życiem, ruchem i rozrywką. Wszyscy się bawią i korzystają z piątkowej lub sobotniej nocy, a koszulka jakiejś dziewczyny z napisem „Harlem” podpowiada, że Stodolní, to udana namiastka tej dzielnicy Nowego Orleanu.
Dariusz Wróbel