Prawie 60 – tysięczny Racibórz, nie licząc populacji reszty powiatu, ma dwie kryte pływalnie o czym z dumą donoszą strony internetowe miasta i powiatu, wszelkie foldery, mapki turystyczne traktujące o rekreacji naszego grodu.
Prawda jest jednak taka, że właściwie dla mieszkańców miasta i powiatu po prostu tych basenów nie ma. Pływalnia Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej jest dla raciborzan całkowicie niedostępna. Jak mówi kierownik basenu, Maria Gołąb, fakt ten ma miejsce dlatego, ponieważ jest on w pełni wykorzystywany. Dopołudnia i popołudnia, jak mówi kierownik, użytkowane są przez uczniów SP 15 oraz studentów PWSZ. Poniedziałki i czwartki od godziny 19.15 zarezerwowane są dla pracowników zakładów, m.in. PKP, czy ZEW – u. Wtorki i środy od 20.15 to tzw. godziny studenckie.
A co z weekendami? Te są dla studentów zaocznych. – wyjaśnia Maria Gołąb. Jednak ich zajęcia odbywają się maksymalnie do 20.00, a zazwyczaj trwają do 18.00, 19.00. Czy w takim razie weekendowych wieczorów nie można by przeznaczyć dla mieszkańców? Skoro nie ma miejsca do godziny 18.00 to można pływalnię otworzyć, tak jak w innych miastach otwiera się baseny – o godzinie 19.00, 20.00, 21.00 i 22.00. Czy to taki problem zatrudnić kogoś dodatkowego, w sytuacji gdy kilkadziesiąt tysięcy ludzi nie ma w zasadzie innej możliwości rekreacji ruchowej niż basen? – pyta jeden z czytelników portalu. Teoretycznie to możliwe, ale musielibyśmy kupić kasę fiskalną, zatrudnić osobę, która obsługiwałaby weekendy, a to nie takie proste. – tłumaczy kierownik.
Na szczęście troszkę inaczej sprawa wygląda na basenie Zespołu Szkół Ogólnokształcących Mistrzostwa Sportowego przy ulicy Kozielskiej. Pływalnia ta jest dostępna przez cały tydzień, ale… zazwyczaj zdecydowanie większa jej część jest rezerwowana przez zakłady pracy. Dla „zwykłych” użytkowników, jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, pozostają 2 tory, na które wpuszcza się po 7 osób. Przy dwóch wejściach dziennie daje to wynik 28 „normalnych” mieszkańców. A i to czasem podobno nie zawsze, bo zdarza się, że basen rezerwowany jest w całości i zainteresowani odsyłani są do domu z kwitkiem. Jak twierdzi zarówno kierownictwo, pracownicy, jak i użytkownicy popyt przeważa podaż kilkakrotnie.
Czy względy takie jak spokój kierownictwa (nie muszą zatrudniać dodatkowej obsługi basenu) może przysłaniać „względy społeczne”? Czy to, że teoretycznie zaoszczędzi się parę złotych jest ważniejsze niż radość, zdrowie i dobra kondycja społeczeństwa? Czy nie dopłacimy do tego po 10 latach w postaci krzywych kręgosłupów, rechabilitacji i ogólnego zniechęcenia do sportu i rekreacji? – pyta czytelnik.
/SaM/
Są jakby ich nie było
- reklama -