Dzieci z wielkim zainteresowaniem obserwowały nasze miasta i okolice, a wcześniejsza opinia o Polsce w wielu przypadkach uległa zmianie na korzyść Polski. Mam trochę niedosytu, że najwięcej rodzin przyjmujących dzieci to nie mieszkańcy Raciborza, tylko okolic. Liczę, że w przyszłości raciborzanie więcej zainteresują się dziećmi z Białorusi – pisze Genowefa Arciemowicz.Już po raz kolejny na zaproszenie Fundacji Polesie Wschód przebywała w miesiącu czerwcu br. grupa dzieci z Białorusi wraz z opiekunami. Grupa ta liczyła trzydzieści dzieci i czterech opiekunów – nauczycieli, w tym nauczycielka języka polskiego – pani Hanna Szokiel. Dzieci gościły w rodzinach miasta, Markowicach i Nędzy, a część w internacie Zakładu dla Niesłyszących Dzieci wysoko cenią pobyt w rodzinach, są zachwyceni przyjęciem, jakim ich rodacy-Polacy potrafią otoczyć gości. Plan był bardzo bogaty: w czasie dwutygodniowego pobytu było mnóstwo wycieczek, jak do Pszczyny, w góry Beskidu, do Wrocławia, w Góry Stołowe. Nie mało uciechy sprawiło korzystanie z akwaparku w Tarnowskich Górach, tym bardziej, że dzieci takiej zabawy na Białorusi nie mają. A w ogóle dzieci w Białorusi prawie nie korzystają z różnorodnych wycieczek, nawet na terenie swojego kraju, nie mówiąc o wycieczkach zagranicznych. W większości dla nich to był jedyny wyjazd w czasie wakacji za miejsce zamieszkania. Dzieci z wielkim zainteresowaniem obserwowały nasze miasta i okolice, a wcześniejsza opinia o Polsce w wielu przypadkach uległa zmianie na korzyść Polski. Dzieci wróciły do swojej ojczyzny, Białorusi, pełne nie tylko wrażeń, ale i prezentów w różnych postaciach.
Takie przyjecie było możliwe dzięki poparciu, przede wszystkim, przewodniczącego miejskiej Komisji ds. Oświaty, Kultury i Sportu – pana Mirosława Lenka, równocześnie członka naszej fundacji. Dużą pomoc okazały Spółdzielnia Mleczarska, Henkel, Mieszko i szkoły, a najbardziej Szkoła Podstawowa nr 4, Gimnazjum nr 5, no i rodziny, których nie sposób wymienić.
Mam trochę niedosytu, że najwięcej rodzin przyjmujących dzieci to nie mieszkańcy Raciborza, tylko okolic, jak Markowice i Nędza. Liczę, że w przyszłości raciborzanie więcej zainteresują się dziećmi z Białorusi.
Reportaż w telewizyjnej Jedynce z dnia 16.08 br. nt. spraw Polaków na Białorusi dotyczy również i nasze grupy, a mianowicie pani Hanny Szokiel.
Jest to obywatelka Białorusi, z krwi i kości Polka, której przodkowie wiele uczynili dla przechowania polskości na tamtych terenach w bardzo trudnych latach XX wieku. Nie opuściła ziemi swoich przodków, lecz pozostała w Miorach i zajęła się, poza pracą zawodową, nauczaniem języka polskiego, i należy podkreślić, całkowicie społecznie nie dostając ani grosza zapłaty tak ze strony Polski, jak i ze strony Białorusi. Pokonywała wiele trudności, ale „pęd” do uczenia się języka polskiego na jej terenach, ziemi miorskiej, jest wysoki. W tym jest jej osobista zasługa. Dzieci przyjeżdżają na zajęcia sobotnio-niedzielne z oddalonych wiosek, aby chociaż trochę poduczyć się języka polskiego i wtedy będą miały okazję być kandydatami na przykład do Polski, do Raciborza.
I otóż po wydarzeniach politycznych na Białorusi, tej nauczycielce zabroniono przyjechać do Polski w charakterze opiekunki dzieci, których uczyła języka polskiego w roku 2006. nasuwa się pytanie: czy to właśnie ZAPŁATA za jej pracę, za naukę języka polskiego? Na szczęście udało mi się przez odpowiednią komisję w najwyższych władzach Senatu RP przekonać, aby p. H. Szokiel miała prawo razem z dziećmi, których uczyła języka polskiego, przyjechać do Polski.
Pani Halina prócz tego wiele działa na swoich terenie dla szerzenia kultury polskiej, organizuje festiwale i jest prezesem Związku Polaków w Miorach.
Warto, aby nasza polityka bardziej trzeźwo spojrzała na sprawy Polaków na Białorusi, nie karała tych, którzy uczestniczyli w wyborach do władz ZPB w Wołkowysku. A czy zainteresowali się jak głosowali? Telewizja pokazała tylko głosowanie porządku dziennego, a co było dalej? Tego prasa, ani telewizja nie pokazuje, a szkoda!
Genowefa Arciemowicz