Wiceprezydentowi Raciborza, sekretarzowi i wicestaroście
powiatu postawiono zarzut przekroczenia uprawnień i działania
na szkodę interesu publicznego.
Politycy podpisali dyrektorce raciborskiego OPS – u delegacje, które według prokuratury są bezzasadne. – Rejestracja stowarzyszeń nie leży w gestii Urzędu Miasta, czy OPS – u. Nie oni je prowadzą – wyjaśnia szefowa raciborskiej prokuratury Danuta Kozakiewicz. – Do teraz nie wiadomo o jaką fundację, czy stowarzyszenie chodziło. Nikt do tej pory na te pytanie nie potrafił odpowiedzieć.
Dyrektorka Ośrodka Halina Sacha, której postawiono zarzut wyłudzenia, jest zaskoczona całą sprawą. – Chodzi o trzy wyjazdy do gliwickiego sądu rejestracyjnego. Konsultowałam się tam w sprawie ewentualnej możliwości utworzenia w Raciborzu punktu pomocy dzieciom z rodzin patologicznych – mówi Sacha. – Jako pracownicy socjalni często mamy do czynienia z tym problemem, a ponieważ nic takiego wtedy w Raciborzu nie funkcjonowało, postanowiliśmy się tematem zainteresować bliżej. Jak mogliśmy bezczynnie patrzeć na krzywdę dzieci, dzieci z Raciborza i zastanawiać się czy pomoc im mieści się w naszej gestii???
Halina Sacha wyjeżdżała w tej sprawie do Gliwic dwa razy. W rezultacie ośrodka stworzyć się nie udało. Trzeci wyjazd do gliwickiego sądu dotyczył już rejestracji stowarzyszenia "Tęcza". – "Tęczę" trzeba było powołać, ponieważ u jej poprzednika, stowarzyszenia "S.O.S Dzieciom" wykryliśmy, że środki przekazywane przez Urząd Miasta były rozkradane… Dotacje wstrzymaliśmy, stowarzyszenie rozwiązano ale na jego miejsce trzeba było szybko powołać nowe, które przejęłoby jego dotychczasowe obowiązki. Przecież chodziło o ludzi: bezdomnych, matki z dziećmi – tych, którymi dotąd opiekowało się S.O.S. – tłumaczy obecny wiceprezydent Mirosław Szypowski, który podpisał delegację. – Postanowiliśmy się sprawą zająć a ponieważ pani dyrektor była koordynatorem programu wychodzenia z bezdomności i wiedziała jak się za temat zabrać tak, by nie ślimaczył się miesiącami, do Gliwic wysłaliśmy właśnie ją. Rozliczyła sobie dojazd i to wszystko. Ja podpisałem jeden taki wyjazd, zaś np. ówczesny prezydent Markowiak o wiele więcej. Mimo to jego nikt za nic nie ściga. Wiceprezydent nie ukrywa, że przed zbliżającymi się wyborami został uwikłany w polityczną intrygę. – Domyślam się kto za tym stoi, ale myślę, że przyjdzie jeszcze czas na ujawnienie… – mówi tajemniczo wiceprezydent. Inaczej sądzi obecny wicestarosta Adam Hajduk. – Podchodzę do sprawy spokojnie. Nie uważam bym w czymkolwiek zawinił. Wypełniałem tylko swoje służbowe obowiązki. Jesli sąd uzna inaczej, trudno. Przez następne lata zapomnę o samorządzie i będę autostrady budował – komentuje wicestarosta.
Wyjazdy w celu rejestracji stowarzyszenia to tylko połowa sprawy, którą chce wyjaśnić prokuratura. Idzie jeszcze o opłacanie dojazdów do bielskiej uczelni, gdzie szefowa OPS – u uzupełniała wykształcenie. – Było to konieczne bym mogła piastować stanowisko dyrektora – twierdzi Sacha. Przyznaje, że co prawda nie posiadała skierowania z magistratu, które było konieczne by otrzymać zwrot kosztów dojazdów na studia, ale opierała się głównie na słownych ustaleniach z ówczesnym prezydentem miasta, Andrzejem Markowiakiem. – Prezydent poprosił mnie bym uzupełniła swoje wykształcenie, wiec to zrobiłam. Spytałam o refundację, ale okazało się, że mogę liczyć jedynie na zwrot kosztów dojazdów. Dokładnie chodzi o 674 złote i 40 groszy.
Kilkanaśce spośród tych delegacji podpisał ówczesny wiceprezydent Raciborza Mirosław Lenk. – Każdego dnia podpisujemy tony tego typu delegacji, dokumentów. Nie ma szans, by prezydent sprawdził każdy papier, od ich przygotowywania jest kto inny. Spełnialiśmy zwykłe służbowe obowiązki – mówi Lenk. – Ktoś ewidentnie "szyje mi buty". Nie bez powodu to się dzieje tuż przed wyborami. Czy ten "polityczny pasztet", jak o sprawie mówi Lenk, kandydat na prezydenta, zaszkodzi jego kampanii wyborczej? – Pewnie odbije się to jakimś echem, ale mam nadzieję, że zwycięży fakt, że zawsze starałem się być uczciwym człowiekiem i wyborcy wezmą pod uwagę wszystkie lata mojej działalności. Będę do końca bronił swojego dobrego imienia – kończy Mirosław Lenk.
Działanie prokuratury wiceprezydent Szypowski uważa za niedupszczalne. – To nieakceptowalne, by wpierw sprawę nagłaśniać medialnie, a dopiero później temat zgłebiać z samymi zainteresowanymi – tłumaczy. Złożył już w tej kwestii zażalenie do prokuratury okręgowej. Szefowa raciborskiej prokuratury odmówiła komentarza w tej sprawie.
/SaM/