– Na rozkłady jazdy w tym mieście nie ma co liczyć! Człowiek się nie dowie na przystanku co i o której, bo plan albo nieaktualny, albo go w ogóle nie ma – denerwuje się pani Wanda.
Raciborzanka zwróciła się do naszej redakcji, bo twierdzi, że problem braku rozkładów jazdy na przystankach miejskich autobusów jest coraz bardziej uciążliwy. – To nie jest kwestia jednego miejsca, właściwie to prawie wszędzie coś jest nie tak. Albo nie ma rozpiski, albo przystanek zdewastowany… Właściwie przychodzę na czuja, mając nadzieję, że się dobrze wstrzelę i akurat jednak coś pojedzie – mówi kobieta.
Prezes Przedsiębiorstwa Komunalnego przyznaje, że firma przestaje sobie radzić z wandalizmem na swoich przystankach. – Są notorycznie niszczone! Ponosimy przez to ogromne straty – twierdzi Kowalewski. – Tu już nie tylko mowa o zrywaniu rozkładów jazdy, bo wydrukowanie i przyklejenie ich na nowo nie jest jakimś dużym problemem. Najgorzej, że chuligani nie szczędzą szyb, ławeczek, a nawet daszków. A to już poważne obciążenie dla naszej kieszeni – zwraca uwagę prezes PK. Podaje, że wstawienie nowej szyby to koszt 500-600 zł. W ubiegłym roku na same tylko naprawy na przystankach przedsiębiorstwo wydało 50 tys zł. – Takie pieniądze mogłyby pójść na co innego, na coś co jest nam niezbędne – uważa Kowalewski.
Jak twierdzą w PK najgorzej jest na przystanku przy ul. Armii Krajowej na Ostrogu, na ul. Opawskiej przy markecie Billa, czy na pl. Konstytucji. – Musieliśmy tam ostatnio wstawić wszystkie szyby i to po obu stronach drogi! – denerwuje się prezes.
Kowalewski twierdzi, że problem jest coraz większy. – Zawsze coś trzeba było naprawić, a to przewrócony kosz na śmieci, a to gdzieś szybę zbili, ale to co się dzieje obecnie, to jakaś katastrofa! – mówi szef przedsiębiorstwa.
Czy jest na to rada? Krzysztof Kowalewski wzrusza ramionami. – Co możemy zrobić? Przecież nie postawimy przy każdym przystanku ochroniarza. Wiadomo, że dewastacja nie dzieje się za dnia, gdy wokół pełno ludzi, ale głównie nocą. Tu można liczyć jedynie na patrole policji… – mówi prezes.
Tymczasem raciborska policja podaje, że tego typu zniszczenia nie są zgłaszane. – Mamy natomiast trochę roboty z poprzewracanymi znakami drogowymi, powybijanymi szybami w klatkach schodowych, zdewastowanymi kabinami telefonicznymi, czy graffiti – informuje Mirosław Wolszczak z raciborskiej komendy. – Wandalizm nie jest jakimś dużym problemem Raciborza – twierdzi policja.
/SaM/