Robert Myśliwy wrócił do szkoły

Zakończyła się wielomiesięczna batalia Roberta Myśliwego, nauczyciela I LO, który wystąpił do sądu o ustalenie stosunku pracy.

O sprawie informowaliśmy na bieżąco. Przypomnijmy, że w szkole uczył od 2003 roku. Dotychczas, jak podaje, zawierano z nim umowy na czas określony – każda na jeden rok szkolny. Po ostatnich wakacjach do nauczania już jednak nie wrócił, bo dyrekcja nie podpisała z nim umowy na nowy rok. Myśliwy wystąpił do sądu o ustalenie stosunku pracy. Uznał, że dyrekcja nieprawnie zatrudniała go na umowę na czas określony. – Od trzech lat byłem nauczycielem kontraktowym a z takim powinno zawrzeć się umowę na nieokreślony czas, chyba, że był przyjęty na zastępstwo lub jeśli wynika to z potrzeb organizacyjnych szkoły. W moim przypadku nie miało to miejsca – tłumaczy Myśliwy. Nauczyciel przyznał wówczas, że czuł się przez dyrekcję placówki nierówno traktowany.

- reklama -

 

W styczniu tego roku sąd w Raciborzu wydał wyrok w sprawie jego powództwa przeciwko byłej już dyrektorce I LO Janinie Wystub (obecnie szefowa Raciborskiego Centrum Kultury) o dopuszczenie do pracy w związku z nieprawnym rozwiązaniem umowy z Myśliwym. Sąd pierwszej instancji uznał powództwo i nakazał powrót radnego do szkoły. Tymczasem w lutym szkoła złożyła apelację. Kilka dni temu gliwicki Sąd Okręgowy rozpatrzył negatywnie. Odwołanie zostało oddalone, sąd drugiej instancji podtrzymał w całości wyrok Sądu Rejonowego uznając apelację za bezzasadną. Wyrok jest prawomocny. Myśliwy znów jest nauczycielem w szkole. – W myśl wyroku byłem nim nieprzerwanie od początku mojej pracy w liceum. Ten prawomocny werdykt kończy definitywnie spór: kto w tej sprawie był w prawie, a kto działał wbrew – mówi Myśliwy.

 

Teresa Frencel, szefowa nauczycielskiej Solidarności od początku stała po stronie Myśliwego. – Bardzo się cieszę, że sprawa tak się zakończyła. Podtrzymuje swoje stanowisko, powód całego zamieszania był jeden. Nie chodziło o brak godzin dydaktycznych, a o to, że zwyczajnie chciano się pana Roberta ze szkoły pozbyć. To wykazała nasza gruntowna analiza – deklaruje Teresa Frencel. – Człowiekowi wyrządzono ogromna krzywdę. Kto zapłaci za te błędne decyzje? Kto zapłaci za wynajęcie adwokatów? Mam nadzieję, że nie podatnicy… – zastanawia się Frencel.

 

Janina Wystub sprawy nie chce komentować, ale przyznaje, że odkąd zakończyła pracę w szkole, przestała się nią interesować. Wicestarosta Andrzej Chroboczek jest równie oszczędny w słowach. – Decyzje sądu można jedynie przyjąć – ucina wicestarosta.

 

Robert Myśliwy twierdzi, że "wyrok jest nie tylko jego osobistym sukcesem, ale przypieczętowaniem wielomiesięcznych zmagań większej części środowiska pracowników I LO o normalność w szkole". – Werdykt sądu jest sprawiedliwy, daje jednocześnie nadzieję, że jednostka nie jest bez szans w konfrontacji z urzędniczym oporem, nadużywaniem prawa i układami. Starostwo mimo trzech pełnomocników procesowych: dwóch adwokatów i radcy prawnego, przegrało proces ze zwykłym nauczycielem WOS-u. To powinno napawać optymizmem i przywracać wiarę w to, że system sprawiedliwości działa – cieszy się Robert Myśliwy.

 

/SaM/

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj